Edward Stachura
poeta, pisarz, bard, ale przede wszystkim mój młodzieńczy idol. To za jego
przyczyną pobiegłem na wrzosowisko. Wspinałem się na szczyty, by być i nic
więcej.
Obejrzałem
monodram „Pogodzić się ze światem” zrealizowany przez TVP w 1996 r na postawie
ostatnich tekstów „Steda” przed jego śmiercią. W role bohatera, czyli Edwarda
Stachurę wciela się Mirosław Baka. Wyreżyserował przedstawienia Jerzy Zalewski.
Z każdą sceną
wracałem w tamten czas, mój czas lat osiemdziesiątych, kiedy „Sted” już nie
żył. Ja zachwycałem się Człowiekiem Nikt i wierzyłem, iż wszystko jest poezją.
Zaszywałem się w gęstwinie leśnej, aby czytać wiersze „Steda”. To był dobry czas, zamienił się w czas pogardy i z tego powodu dopiero teraz obejrzałem
spektakl w 40 rocznice śmierci mojego idola.
Edward Stachura
w ostatnich tekstach rozlicza się sam ze sobą i pragnie pojąć swoją inność
emocjonalną. Zachwycał się prostotą pojmowania świata przez jego matkę.
Zastanawiał się nad swoim wyobcowaniem, nie widzi
tych samych kształtów i przestrzeni, co pozostali. Odmienność jest bolesna, ale
bez niej poeta, który jest wszechwiedzący nie może istnieć. Stachura całe swoje
życie chciał być do ostatniego tchnienia. Tak się stało i pamiętajmy o tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz