Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Teatr. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Teatr. Pokaż wszystkie posty

Jak nie zabiłem swojego ojca i jak tego żałuję sztuka opowiadajaca o procesie odchodzenia w cierpieniu.


 

 

 

Eutanazja (od gr. εὐθανασία, euthanasia – „dobra śmierć”) – pozbawienie życia osoby nieuleczalnie chorej i cierpiącej, na żądanie jej lub jej najbliższej rodziny.

 

 

 

                Po długiej przerwie odwiedziłem Teatr im Stefana Żeromskiego w Kielcach. Nadal teatr korzysta ze sceny tymczasowej znajdującej się Wojewódzkim Domu Kultury. Wchodząc na widownie, miałem nadzieję, że prowizorka sceny zostanie wynagrodzona dobrym spektaklem.

                Mateusz Pluta przeniósł na deski teatru swoją opowieść  o umieraniu. Jak nie zabiłem swojego ojca i jak tego żałuję, opowiada nam proces odchodzenia w cierpieniu. To ostatni etap procesu życia. Rodzimy się, aby umrzeć. Pomiędzy tymi etapami jest tzw. życie.

                Bohater chory na raka trzustki, umiera. Śmierć powoli dobiera się do materialnego bytu, krok za krokiem pozbawia komfortu życia. Dzień po dniu niszczy komórkę za komórką, sprawia cierpienie. Dociera do emocji, uczuć, do kwintesencji istnienia. Choroba, którą Śmieć wykorzystuje do zabijania, rozprzestrzenia się na domowników. Bliscy, żona, dzieci nie zarażają się rakiem trzustki, pomimo to  cierpią wraz z umierającym. Bezradność, bezsilność, bezduszność, z tym się borykają.

                Odchodzenie nigdy nie jest na miejscu, nie ma odpowiedniej pory na nią. Umieranie rozpoczyna się cierpieniem i kończy się bezgranicznym cierpieniem.

                Czy mamy prawo do przerwania tego procesu?

                To pytanie zadaje autor. Wnioski wyciąga z własnego doświadczenia związanego z umieranie ojca. Opowiada, nie uciekając od szczegółów intymnych, osobistych. Wyraża to językiem wielokroć wulgarnym, korzysta też z sarkazmu i komedii. Pytanie, czy zalegalizować eutanazje zawisło nad publicznością. Mateusz Pluta wyłuszcza swoje poglądy, aby utwierdzić w słuszności, iż zabicie jest dobrym rozwiązaniem w sytuacji agonii i niewyobrażalnego cierpienia. Mateusz Pakuła zadał pytanie, a ja nie znam odpowiedzi. Rozpocznijmy dyskusje. Na pewno cierpienie nie uszlachetnia. Cierpienie do godnej śmierci nie jest potrzebne.

 

Światło w nocy sztuka Macieja Karpińskiego w reżyserii Krzysztofa Czeczota


          

 

      Co może się wydarzyć, kiedy spotykają się Szwejk, Filozof i Wódz Narodu? Takie pytanie zadał autor sztuki Maciej Karpiński o tytule Światło w nocy. Spotkaniu trzech bohaterów towarzyszy wojna nieodłączny element ludzkiego życia. Człowiek składa się z narodzin, życia, życia w czasie wojny i śmierci. Spektakl wyreżyserował Krzysztof Czeczot.

Oto Adolf Schicklgruber (Wojciech Macwaldowski) na okręcie patrolowym przedstawia wizję państwa, który chce stworzyć. Społeczeństwa podporządkowanego wizji dyktatorskiej. Brak w nim wolnomyślicieli, społeczeństwa żyjącego według swoich wzorców, mających indywidualne pragnienia, cele, marzenie. Obywatele w wizji dyktatora mają być podporządkowani jednej słusznej idei, kierunku wyznaczonego przez despotę.

Myśliciel Ludwig Wittgenstein (Łukasz Simlat) opowiada o społeczeństwie wolnym, gdzie dobro jednostki, mniejszości jest równie ważne, jak i cele ogólne, państwa. Na fundamencie wolności można budować moralność, etykę. Dobro jednostki jest dobrem wspólnym. Sens życia wyznacza nieuchronność śmierci, czyli życie jest wartością największą.  

Józef Szwejk (Borys Szyc) jest przedstawicielem części społeczeństwa, które wyznaje zasadę „Kali ukraść to dobrze. Kalem ukraść to źle”. Za każdym razem  podejmuje decyzje, nie oglądając się na wszystkie aspekty filozoficzne, dowódcze. Szwejk wie, iż musi przeżyć tu i teraz, a jeżeli zagłębi się w przywództwo lub w filozofię to zginie.

Sztukę obejrzałem na platformie ninoteka.pl. Krótki spektakl, podzielony na części Linz, Pies, Sztuka, Płeć i charakter, Siła woli. Zamykając, nie martwmy się, jak osądza nas świat, to my osadzajmy świat.


Ilu artystów trzeba do wkręcenia żarówki?


 

Ilu artystów trzeba do wkręcenia żarówki?

 

       Na tak postawione pytanie można odpowiedzieć, żaden. To odbiorca dzieła, pod wpływem artysty zajmie się żarówką. Obejrzałem spektakl "Czy Pan uważa się za artystę", korzystając z internetu. Teatr Śląski udostępnił sztukę Artura Pałygi w reżyserii Anny Augustyniak. Tekst dramatu inspirowany jest twórczością Wiesława Langa ikony polskiej scenografii, wykorzystujący surrealizm w swojej pracy. Oto teatr intelektualny, ascetyczny w formie. Widz musi bez wytchnienia podążać za grą aktorów.

            Z tekstu nie wynika, kto to jest artysta. Dowiadujemy się, że jest przestrzeń, w której można grać, czas płynie, wypełnia przestrzeń, a artysta jak elektron ma szukać w czasoprzestrzeni swojego miejsca, raczej wielu miejsc. Oczekiwanie na tekst dla aktorów również jest grą. Artysta odpowiada tylko przed swoim dziełem. Utwór wystawia laurkę lub pogrąża autora. Odbiorca jest tylko miernym interpretatorem. Artysta musi zanurzać się w całej czasoprzestrzeni. Najwięksi przekraczają granice.

          Oto moje odczytanie pytania. Co artysta chciał przez to powiedzieć?

 

Polecane

Powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2

      Co czyni nas tym, kim jesteśmy?                   Bohaterzy powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2 to malar...