Powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2

 

 

 Co czyni nas tym, kim jesteśmy?

 

                Bohaterzy powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2 to malarz i wzięty malarz. Różne osobowości, może to jednak jedna osoba w różnorodnym środowisku? Artyści podobni do siebie, mający wspólne cechy, przeżycia, a ich los oddala ich od siebie. Poczynając od twórczości, poprzez życie osobiste kończąc na poglądach to dwie odrębne osoby. Bohaterów łączy nić, ten przedziwny i tajemniczy zbieg okoliczności.

                Autor snuje dwudniową opowieść o sztuce, Bogu, przemijaniu, bliskości, miłości, śmierci i nałogach. Bohater spotyka swojego przyjaciela, może tylko znajomego o tym samym imieniu Asli. Może to sobowtór, druga wersja, alter ego. Pomaga w potrzebie, może jednak pomaga sobie? Asle wspomina dzieciństwo. Już wówczas zauważa, jak dużo w naszym życiu znaczy przypadek, spotkani ludzie, krzywdy wyrządzone. Powieść zmusza do skupienia, wczytywania się, nieodrywania się od leniwej fabuły, która przenosi nas w nasze wnętrze. Konkluzja wynika z lektury, iż pojmowanie rzeczywistości determinuje przekonanie.  Jon Fosse zmusił mnie poprzez lekturę dzieła do długiej konwersacji z samym sobą. Kim jestem, skąd przybywam, co tu robię, dokąd podążam. Idę przez życie nie wiedząc, jak mało wynika to z mojej decyzji, a ile z przypadku.

                Warto wygodnie usiać w miejscu bezpiecznym i zanurzyć się w powieść Jon Fosseta.

Taniec nocny między wspomnieniami a teraźniejszością - opowiadanie

 



 

Wyjrzał przez okno, odchylił firankę, przetarł brudną szybę.

    – Kiedy to ja myłem okna? – Zadał pytanie, na które nie potrafił sam sobie odpowiedzieć – nieważne. Pójdę na nocny spacer – od jakiegoś czasu lubił wędrować po Starachowicach w mrocznym czasie, kiedy ulice puste. Niekiedy pies przebiegnie, latem jeż lub inny zwierzak typu kuna – czemu kuny nie widziałem zimą?

    Zakładał buty. Złość w nim wzbierała, szarpał trzewiki.

     – Kiedy ja sobie kupie łyżkę do butów?

    Pytanie za pytaniem biegały po mieszkaniu. Zamknął drzwi. Klucz przekręcił dwukrotnie. Na parterze przed wyjściem z klatki poprawił kołnierz wojskowej kurtki. Paweł z charakteru i poglądów jest pacyfistą, ale strój wojskowy lubi, moda militarna jest mu bliska. Powietrze drgało jak przed wybuchem gorąca pomimo wiosennego chłodu, noc wiosenna, gwiaździste niebo, lampy połyskują, blade światło. Rozgląda się po chodniku i wąskiej ulicy, osiedlowej.

       – Myśliwski podobno napisał wszyskie swoje książki na okrągłym małym stoliku. Co mi do głowy przyszło z tym pisarzem?

        Okrył się mocniej kurtką, mocniej naciągnął czapkę. Ruszył w kierunku miasta. Z osiedla mógł iść w miasto lub w las. Dziś wybrał miejską stronę. Choć las nocą jest bezpieczniejszy. Wśród ludzi Paweł czuje się nieswojo, strach paraliżował go niejednokrotnie, kiedy musi wchodzić w interakcje. Paweł miał poczucie inności, odróżnia się od społeczeństwa, mieszka, bez rodziny, co na starym osiedlu jest traktowane, jako dziwactwo. Snuł się po nocach.

        – Ten świat, to życie, nie jest dla mnie.

       Wyobraża sobie sosnowy las, igliwie pod nogami strzela, szeleści, wydaje ciepło i roznosi kurz, z oddali majaczą dostojne buki, dęby. Świat bezludny. Być, obojętnie gdzie, najlepiej w lesie, myślał. Szedł jak zawsze w kierunku parku miejskiego. W centrum Starachowic pozostał las, przekształcony w park. Oświetlonymi alejkami miło jest chodzić.

        – Czemu wspominam, czemu nie planuję, czemu żyję tylko tu i teraz. Kiedyś. Tak gadam całymi dniami. Kiedyś. To było, tamto było. Gadam, chodząc po mieście. Czas zamilknąć. Zacząć działać, przestać żyć przeszłością. Tu i teraz jestem, w tym jest siła, jest moc. Warto być, przecież nie jestem jeszcze taki stary. Zdrowy jestem, ilu kumpli już gryzie ziemię. Chodzę, po nocach, wspominam dzieciństwo.  Rodziny są ważne, dzieci, wnuki, ich troski są ważne. Ważny jest czas, obecny czas przed wojną. Już niedługo tu tymi ulicami będą jeździły czołgi, wpierw nasze, sojusznicze, później wrogie. Pomyśleć, iż dożyję, kiedy słowo wojna stanie się najczęściej wymawianym w rozmowach, będzie krwiste, ciepłe i dosadne. Internet epatuje wojną. Straszą mnie? Straszą nas? – Pomyślał o papierosie. Nie pali już chyba z dwie dekady, ale podczas nocnych spacerów czuje zapach dymu tytoniowego, a dłonie szukają po kieszeniach paczki papierosów.

         – Nie ma już papierosów, jakie paliłem. Marsów. Zaraz uczyłem się na sportach, popularnych, klubowych. Marsy to końcówka. Ostatnią paczkę, jaką kupiłem to walety mentolowe. No i nie palę. Płuca zdrowe, wdech pewny. Chcę być zdrowy. Długo żyć, patrzeć, obserwować świat, swoje osiedle, zmiany, ludzi. Ciekawość – stanął na skraju parku, zadziwiające ciepło płynęło od alejek, spoglądnął w świecące okna domów pobudowanych na skraju, szukał ruchu, oznak życia.

        – Świecą światło, po co? Nie ma ruchu, nie ma oznak życia. Powinni zgasić. Wyłączyć wyłącznikiem przy drzwiach. Szkoda na darmo wypalać żarówkę. Może ktoś czyta, jak ja, siedząc w fotelu. Światło jest potrzebne do obserwowania, do poznawania – odwrócił się na pięcie, zrobił w tył zwrot zgodnie z regulaminem musztry, wychowawca młodego wojska.

            – Szkoliłem rekrutów, wbijałem do głowy zasady wojskowe. Stary już jestem, nie zostało we mnie nic z wojskowego, młodego chłopaka, który wymyk robił od niechcenia – światło latarni tworzyło cień, zasłony, przebłyski. Paweł spokojnym krokiem wdzierał się, w promienie świtała, rozbijał prześwity, mieszał światło z cieniem. Stał się malarzem szarości.  Ławka wilgotna, spodnie kleją się do szczebli, zimno przenika do pośladków, pociera dłonie, policzki.

             – Natura udaje przymrozek, w wiosenną noc. Kiedyś to były zimy. Co ty chcesz od obecnych zim, tak ci brakuje śniegu, zawiei, zasypanych chodników, niedrożnych dróg? O co ci chodzi? Zima, po co ci zima? Chcesz z wnukiem iść na sanki? – Skrzywił usta w grymasie bólu. – Nie chcę z nikim iść, z nikim rozmawiać – czapkę, nasunął mocno na czoło, poprawił z tyłu.

        – Zapomniałem rękawiczek. Ochraniacze dłoni są potrzebne, powinienem chodzić z torbą przewieszoną na ramieniu, taką, jaką miał Hłasko, albo Stachura. Myśliwskiego nie widziałem z torbą. W takiej sakwie miałbym potrzebne przybory np. czapkę, rękawiczki. Może notes? Co ja mam zapisywać? Myśli? Złote myśli Pawła na spacerze nocnym? Ech stary już jestem. Emerytura. Mówili, będziesz miał dużo czasu, zrobisz to, co od lat nie robiłeś. Chodzę na nocne spacery. Tyle zrobiłem. Nie planowałem zmian, zmian chcieli inni, w coś mnie wciągali w jakieś inne życie. To ich nabieganie, szukanie, zdobywanie, rozmawianie, uśmiechanie się, dotykanie. Ja tego nie chcę. Dotyk boli, dotyk sprawia uczucie, wstręt. Obrzydliwość. Rozmawiać, mówić, co u ciebie, opowiadać, kłaniać się. Mówią o rodzinie, polityce, sporcie i o zdrowiu. Tyle mówią, gdzie ich boli, dotykają tych miejsc, utyskują, głaszczą się po łydkach, kręgosłupach. Ja głupi poszedłem do lekarza, poprosiłem o badania, pytał, co pana boli, nic mnie nie boli, nie jestem chory, ale chcę mieć temat do rozmowy. Zrobił badania – jest pan zdrów, jeszcze wiele lat pan pożyje – powiedział. Ucieszyłem się. Nie ma, z czego. Co mam powiedzieć sąsiadce z przeciwka, iż nie jestem chory. Ona ma, nie wiem, co ma, idzie i stęka, mówi, że Bogu starość się nie udała. Mój Bóg nie wypowiada się, nie ocenia, słucha, mnie słucha, a ja nie mówię, że się mu udało, lub nie. Tyle miałem zrobić z wolnym czasem. O! Czytać miałem, nic się w tym temacie nie zmieniło. Miałem chodzić w odwiedziny. O nie ja taki głupi nie jestem. Zaraz byłyby rewizyty, odwiedziny, przynoszenie ciasta, układanie kwiatów w wazonie. Spoglądanie w okno i sprawdzanie czystość, takim niby delikatnym spojrzeniem, mimochodem, policzenie niepotrzebnych smug, westchnienie. Tak, tak, kobiety chciałby myć okna, mężczyźni podpowiadaliby, jakie to samotne znają kobiety i jak bym sobie wziął taką o np. z sąsiedniego bloku, to miałbym czyste okna, bez smug.  Samotny mężczyzna ma brudne okna. I o co chodzi? Brudne to brudne. Lubię, co ja lubię? Chodzić po mieście, spacerować, obserwować rytm tego małego miasta. Stać na skrzyżowaniu, witką uderzać o udo i rozglądać się. Omijać wzrok ludzi, unikać uśmiechu, martwą twarzą ze wzrokiem bladym prześwietlać miasto, rytm, strukturę budynków, cienie słońca, deszcz zmywający naleciały kurz, robić miejsce idącym mieszkańcom, śpieszącym się. Szukać na niebie chmur. Kształtów. Lubię spacerować, iść przed siebie. Fajnie iść, miasto się zmienia, budują, przebudowują, odtwarzają i niszczą, śmiecą. Miasto żyje, las tak szybko się nie zmienia, trwa. Drzewa, runo leśne nie chwali się zmianami, nie ogłasza, nie komunikuje o sytuacji. Spacerując leśnymi ścieżkami, trzeba wysilać zmysły, aby dostrzec inność, odmienności, zapowiedzi zmian. Ludzie ciągle budują, rozbudowują, przy tym kłócą się niemiłosiernie. Kto jest lepszy, kto wie lepiej, komu należy się posłuch. Organizują plebiscyty, kto ma zarządzać, kto ma rację, kogo jest na wierzchu, mówią o swych altruistycznych intencjach. A gówno prawda idą  po pieniądze, chęć bycia wyżej w hierarchii. Opowiadają o swoich zasługach, co już zrobili, co zmienią, jaki po sobie zostawiają dorobek. Konkurenci opowiadają o błędach, opowiadają, jacy są szlachetni, gdzie nie byli, czego nie widzieli. Dyskredytacja całościowa przeciwników. Głośno mówią, wyrzucają z ust opary, plują na przeciwników. Czyhają na potknięcia. Najważniejsze, że wszyscy są prawdomówni, choć w różny sposób mówią o tych samych tematach. Najważniejsze, że chcą to wszystko dla nas, im nie  chodzi o swoje dobro, tylko nasze. A ja żyję sam dla siebie i ma w dupie ich obietnice. Widzę uśmiechnięte twarze na plakatach, czytam hasła i się głośno śmieje. Mój Bóg ich rozliczy, co do joty. Za kłamstwa, malwersacje, kumoterstwo. Ile kobiet idzie po władze, uczciwie obiecują dbanie o mnie, moją rodzinę, niepełnosprawnych, starszych, chorych i nic za to nie chcą. Kłamią. Tak oni kłamią, chcą pracować i zarabiać pieniędzy. Praca ich polega na obiecywaniu.

 

 


Wędrówka żółtym szlakiem: Starachowice Dolne do malowniczej Iłży

 

żółtym szlakiem można podążać również rowerem

Starachowice Dolne to dzielnica, które od lat stanowi węzeł szlaków turystycznych. Dziś zapraszam Was na wędrówkę żółtym szlakiem do Iłży, malowniczej miejscowości z bogatą historią.

Morze lasu. To takie banalne, ale prawdziwe
 

Naszą wędrówkę rozpoczynamy w Starachowicach Dolnych. Po opuszczeniu granic miasta wkraczamy do lasu i kierujemy się w stronę hałdy pokopalnianej, najwyższego punktu w okolicy. Kopalnia, bo tak nazywamy to miejsce, które obecnie opisuje, to hałda utworzona z ziemi wydobywanej z szybów kopani majówka 1, 2, 3, 4, a także Herkules i Henryk. Większość kopalni w naszym rejonie stosowało metody odkrywkowe, a najpopularniejsza była metoda smugowa. Wzniesienie to skrywa w sobie wiele tajemnic — pozostałości po kopalni, ślady dawnych zabudowań administracji zakładu. Widok ze szczytu hałdy mamy na Starachowice skąpane w lesie iglastym. W oddali majaczą zabudowania Skarżyska Kamiennego, w przeciwnym kierunku można zobaczyć wieże zamku w Iłży. 

Natura odbiera swoje dobra
 

Podążając żółtym szlakiem, mijamy wieś Lipie, gdzie możemy poznać ślady historii — mogiły partyzantów, kapliczkę z 1849 roku ufundowaną na pamiątkę zarazy. W okolicznych lasach stacjonowali powstańcy styczniowi, jak i partyzanci z II Wojny Światowej. Docieramy do zalewu Kotyzka, urokliwego miejsca na odpoczynek w ciszy i spokoju. Niewielki zbiornik pokopalniany jest rajem dla ornitologów. 

Woda uspokaja, zaprasza do zadumy
 

Wspomnienie cierpienia
 

Dalej szlak prowadzi nas Gościńcem Ostrowieckim, prehistorycznym traktem biegnącym wzdłuż Puszczy Iłżeckiej. To miejsce pełne historii — powstań, wojen, handlu i codziennego życia okolicznych mieszkańców. Mijamy mogiły partyzantów i drewniane krzyże Drogi Krzyżowej. Oto tu w środku lasu jeszcze niedawno, bo do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, istniała wieś Piotrowe Pole. Obecnie stałych mieszkańców już nie ma, jedynie jest kilka domów letniskowych. 


 
Piotrowe Pole

Las sosnowy prowadzi nas do wsi Koszary, skąd wiejskimi drogami docieramy do Iłży. Na horyzoncie majaczy już wieża zamku, zachęcając do poznania historii tego miejsca.

Już zamek Iłżecki majaczy
 

W Iłży możemy zanurzyć się w atmosferze starego miasta i podziwiać tradycyjne garncarstwo. Spacerując po uliczkach, warto odwiedzić lokalne lodziarnie i spróbować regionalnych lodów. Warto odwiedzić ogród, który jest pierwowzorem malinowego chruśniaka z wiersza Leśmiana. 


 
Czas obudzić Księżniczkę

Żółty szlak kończy się w Iłży, ale to nie koniec możliwości! Możemy powrócić do Gościńca Ostrowieckiego i pomaszerować do Kunowa, odwiedzając po drodze kapliczkę leśną pod wezwaniem Św. Katarzyny, jest to najstarsza leśna kapliczka w naszym regionie, a może nawet w Polsce. Z Kunowa szlak niebieski poprowadzi nas przez Sanktuarium Matki Boskiej Świętokrzyskiej z powrotem do Starachowic.

Dla miłośników przygód polecam nocleg w lesie. To wyjątkowa okazja, aby wsłuchać się w ciszę natury i poczuć magię lasu nocą. Pamiętajmy jednak o odpowiednim przygotowaniu i zachowaniu ostrożności. Wilków proszę się nie bać. Kłusownicy wybili watahę, która zajmowała okoliczne lasy.

Wędrówka żółtym szlakiem do Iłży to nie tylko przyjemny spacer, ale również podróż w czasie i odkrywanie historii regionu. Piękne widoki, lasy, zabytki i lokalna kultura — to wszystko czeka na Ciebie na tym szlaku.

Kapliczka Św. Katarzyny
 

 

Polecane

Powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2

      Co czyni nas tym, kim jesteśmy?                   Bohaterzy powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2 to malar...