Program usług społecznych krok w dobrym kierunku

 

                 

                             Miejsce spotkań ludzi chorych na alkoholizm
 

 

 

Skwar leje się z nieba. Ocieplenie klimatu stało się faktem. Natura żąda zwrotu darów, które nam ofiarowała, a my je zaprzepaściliśmy, utracili, zniszczyli. W pędzie za większym posiadaniem zapomnieliśmy o wyczerpalności zasobów ziemskich.

                 W mieście rozstawiono kurtyny wodne, dla ochłody, wytchnienia. Mamy duże szczęście, że poprzedni włodarze nie zabetonowali nam miasta. Oczywiście nie zrobili tego z rozsądku, ale z braku środków. Obecny prezydent poszedł po rozum do głowy i zmienia miasto w zielony ogród. Jest wielu przeciwników kwietnych łąk, którzy chcą, żeby trawniki były często koszone. Przyczyna jest jedna: społeczeństwo przyzwyczaiło się, iż krajobraz ma być piękny na ludzką modłę na krój wyobrażeń społeczeństwa. Wszelkiego rodzaju niesymetryczności, wyblakłe kolory, przesuszenia traktowane są za ułomność. Piękno natury jest w jej nieprzewidywalności, rozwoju, w pierwsze chwili wyglądającej na nieład. W wysokich trawach, na trawnikach kwitnie życie, bez którego nas nie będzie. Pozwólmy przyrodzie wchodzić w nasze środowisko, to spowoduje ochronę nas samych.  

                Magistrat kończy jedne inwestycje, rozpoczyna następne. W tym poście nie będę się zajmował inwestycjami.

                Poza mieć, jest być i o tym będę pisał.

Powstał Program Usług Społecznych, który będzie poddany głosowaniu na najbliżej sesji rady miasta. Przed powstaniem programu została przeprowadzona analiza społeczeństwa naszego grodu.

Co z niego wynika?

Społeczeństwo starzeje się w bardzo szybkim tempie. Powód: jest nas coraz mniej, młodzi opuszczają gród, a ci, którzy pozostają, nie myślą o prokreacji. Problem starzenia dotyczy całego kraju, co za tym idzie, potrzebne są rozwiązania systemowe na szczeblu państwa, nieoparte na rozdawnictwie pieniędzy.  Żeby odwrócić ten trend, miasto bez pomocy zewnątrz nie poradzi sobie. W raporcie jako rozwiązanie proponuje się poszerzenie usług świadczonych seniorom. Moim zadnim miasto powinno stworzyć dogodne warunki dla firm świadczących usługi dla seniorów, typu domy seniora, domy opieki itp., Czemu nie pokusić się o stworzenie w Starachowicach warunków do rozwoju tego typu działalności biznesowej i przyciągnięcie w ten sposób seniorów z innych części kraju. Przełożyłoby się to również na utworzenie nowych miejsc pracy. Oto Starachowice stają się miastem przyjaznym seniorom i zarabiają na tym. Czy to niekusząca perspektywa? Z drugiej strony Starachowice przez rozwój budownictwa czynszowego i komunalnego powinny stać się miejscem przyjezdnym dla przybyszów z zagranicy. Mamy piękny przykład przybycia do Starachowic lekarzy zza wschodniej granicy. Uważam to za bardzo dobry kierunek.

Drugim problemem starachowiczan jest alkoholizm, który jest związany z pozostałymi problemami wymienionymi w raporcie. Przemoc domowa, bezrobocie, ubóstwo, bezdomność są połączone z alkoholizmem. Alkoholizm to choroba, która nie tylko dotyka chorego, ale całe otoczenie. Podstawowym zadaniem magistratu powinna być promocja trzeźwego stylu życia, w tym celu imprezy organizowane przez miasto muszą być pozbawione alkoholu i reklam piwa. Rada Miasta powinna się zastanowić nad zasadami przyznawania koncesji na sprzedaż alkoholu. Moim zdaniem powinno się drastycznie ograniczyć dostępność alkoholu. Wyznaczenie ram czasowych otwarcia punktów sprzedaży. Połączenia sił organizacji i wolontariatu z AA w celu promocji zdrowego stylu życia. Bardzo dobrym przykładem są imprezy organizowane w amfiteatrze miejskim. Koncerty, wstępy są organizowane bez bud piwnych, a uczestnicy dobrze się bawią. Czy to jest zamierzony ruch magistratu? Nie wiem. Mam nadzieje, iż tak. Promocja zdrowego stylu życia powinna nie tylko dotyczyć choroby alkoholowej, ale również innych chorób. Trzeba rozpocząć kampanie profilaktyczne. Z wiadomych względów, Magistrat sam w sobie nie poradzi sobie z takim programem, trzeba poszukać pieniędzy na zewnątrz w podobny sposób, jak poszukują pracownicy Urzędu Miasta na temat  inwestycji mieszkaniowych, drogowych itp.

W Programie Usług Społecznych jest poruszonych wiele tematów. Problemów dotyczących starachowiczan jest wiele. Dużo pracy jest przed Prezydentem i jego pracownikami. Warto zapoznać się z raportem, aby poznać stan naszego miasta.

Jednocześnie z publikacją Programu Usług Społecznych rozpoczęła działania poradnia dla dzieci z problemami psychologicznymi – to znakomita wiadomość. Polska to kraj gdzie psychiatra i psychologia dziecięca praktycznie nie istnieją. Młodzi mieszkańcy Starachowic nie będą pozostawieni samym sobie.

Na krajowy ring polityczny powraca Donald Tusk. Do najbliższych wyborów będziemy światkami starcia tytanów. Jarosław Kaczyński kilkukrotnie był pokonany przez Donalda Tuska w wyborach. Teraz po kilku zwycięstwach Prezesa PiS, Prezes PO chce odwrócić ten trend. Moim zdaniem przegrany będzie musiał zrezygnować z polityki. Aby ta wojna tytanów miała zbawienny wpływ na polską gospodarkę i demokracje.

W klubie piłkarskim Star spore zmiany, poczynając od prezesa, którym został Mirosław Świrta, a kończąc na trenerze, którym został Tadeusz Krawiec. Ewidentnie prezydent Starachowic Marek Materek wraz z posłem Krzysztofem Lipcem podjęli wyzwanie i chcą, podnieś poziom piłki kopanej w Starachowicach. Mam nadzieje, że fundusze na działalność klubu będą pochodzić od prywatnych fundatorów. Pieniądze z budżetu miejskiego nie powinny trafiać do kasy klubu, który jest półzawodowy. Miasto powinno dofinansowywać sport młodzieżowy i dyscypliny mało popularne.

Czas zakończyć spacer po mieście, które rozkwita. Za miesiąc znów przejdę się po ulicach, ścieżkach miasta osadzonego w dolinie Kamiennej. 

 

 

 

Miodowy miesiąc u alkoholika

 


         

 

   Znam sposób na zaśmiecone trawniki pustymi butelkami po alkoholu, to tytuł poprzedniego mojego postu. Otrzymałem sporo zapytań, jaki to sposób, bo czytelnicy nie znaleźli wyjaśnienia w tekście.  Chciałem zwrócić uwagę na przyczynę bałaganiarstwa. To alkoholizm, choroba nieuleczalna i śmiertelna jest podłożem sterty butelek wyrzucanych w trawę, pod drzewa itp., Czyli powinniśmy zacząć na szeroką skalę prowadzić profilaktykę antyalkoholową.

Od zawsze polskie władze promowały spożywanie alkoholu. Łatwość zakupu trunków wyskokowych, zgoda na reklamowanie piwa, umożliwienie prowadzania kampanii promocyjnych – to konkretne przykłady, które świadczą o intencjach władz. Oto nasze małe miasto ma jedyną aptekę, w której przez 24 godziny można kupić leki. Sklepów nocnych  z alkoholem jest na pewno ponad dziesięć. W ościennych miastach nawet jeden czynnej apteki nie ma. Łatwiej kupić tanie wino niż pieluchy dla dziecka lub mleko.

Sposobem na zmianę naszych nawyków jest promocja trzeźwego stylu życia i to jest powód moich postów na temat alkoholizmu. Choroby, która mnie dotknęła. Piszę o sobie, bo nie jestem profesjonalistą i w ten sposób łatwiej mi przybliżyć temat uzależnienia od alkoholu.

Pierwsze dni po terapii to pasmo sukcesów. Nie zdawałem sobie sprawy, jak szybko można odzyskiwać wiarygodność u bliskich, znajomych. Tylko byli koledzy spod sklepu patrzyli na mnie podejrzliwie. Bo przecież „jak można żyć bez alkoholu”. Bez codziennych odwiedzin sobie tylko znanych miejsc, gdzie spotykają się koledzy od kieliszka.

            Ten krótki czas nazywany jest w chorobie alkoholowej „miodowym miesiącem”. W moim życiu następowały zmiany, na które nie miałem wpływu, utrzymywałem tylko abstynencję. W rodzinie stałem się wiarygodny, sumienny i otwarty. Uśmiech dzieci widzących ojca bez zbędnych promili jest bezcenny. Sąsiedzi chętnie rozmawiają przed blokiem, bo widzą, że można ze mną spokojnie porozmawiać, wymienić poglądy.

            „Miodowy miesiąc” się kończy i choroba alkoholowa zaczyna dawać o sobie znać. Wykorzystuje niepowodzenia i problemy, które dotykają chorego. Moim głównym problemem w pierwszych etapach abstynencji było nauczenie się życia bez alkoholu. Chodzi mi o takie prozaiczne sprawy jak oglądanie meczu w TV, czy wyjście do znajomych, prace w garażu. Przy wielu czynnościach towarzyszył mi alkohol, automatycznie organizm przy ich wykonywaniu domagał się np. piwa. Musiałem nauczyć się być cierpliwym.

            Tak rozpocząłem okres życia, który nazywa się „trzeźwiejący alkoholik”.

            Fundamentem „trzeźwiejącego alkoholika” jest abstynencja, która daje gwarancję życia porównywalnego do życia zdrowych osób. Kiedy piłem, to wszyscy, którzy mieli ze mną styczność, wiedzieli, że mam problem z alkoholem, teraz wielu nie zdaje sobie sprawy, że jestem chory na alkoholizm. Oczywiście, nic za darmo, muszę przestrzegać reguł, które pomagają mi żyć bez alkoholu.

            Można wszystkie je skrócić do jednego zalecenia – unikaj alkoholu pod każdą postacią, unikaj miejsc i sytuacji, w których jest podawany alkohol. Wytyczne wydawały się dość łatwe do realizacji, z czasem jednak okazało się w wielu wypadkach dość uciążliwe i mało zrozumiałe dla otoczenia. No, bo jak odmówić Bratu, kiedy zaprasza na swoje imieniny, jak nie iść na imprezę wydziałową? Więc nie łatwo jest odmówić. Miałem to szczęście, że okres „miodowego miesiąca” zaoferował mi tyle zmian na dobre, że bałem się powrotu do picia.

            W ostatnim okresie picia mój dzień dzielił się na sen, pracę i picie. Spożywanie alkoholu towarzyszyło mi od pobudki aż do zaśnięcia. Kiedy wróciłem z leczenia, okazało się, że mam ogromnie dużo czasu, który muszę wypełnić. Na terapii przygotowywano mnie do tego. W pierwszym odruch chciałem, jak najwięcej pracować, aby odrobić stracone pieniądze. Jednak życie wyłącznie pracą na dłuższą metę nie jest możliwe. Powoli zacząłem wdrażać się w życie rodzinne, które nie interesowało mnie przez lata. I to był drugi filar mojego trzeźwienia. Trzecim filarem był powrót do moich zainteresowań i pasji z czasów, kiedy byłem młodym człowiekiem. Pierwszy urlop po zaprzestaniu picia spędziłem w Bieszczadach, moich ukochanych górach, które odwiedziłem po 25 latach. Do dziś dostaję gęsiej skórki na wspomnienie pierwszego wejścia na Połoninę Caryńską. Jak dziecko płakałem z radości i upajałem się widokiem bezkresu.

            Łatwo jest pisać o życiu trzeźwego alkoholika, żyć jest o wiele trudniej, ale uwierzcie – warto.

            Następny wpis będzie 1.08.2021 

 


 

Znam sposób na zaśmiecone trawniki pustymi butelkami po alkoholu


         

   Spacerując ulicami naszego miasta, zaglądając do pięknego parku miejskiego, cały urok zabierają puste wyrzucone butelki po alkoholu. Dlatego pragnę podzielić się z czytelnikami moim doświadczeniem w życiu z nieuleczalną i śmiertelną chorobą. Przypadłością bardzo rozpowszechnioną wśród Polaków.

               Choroba ta nazywana jest alkoholizmem. Objawem tejże jest brak kontroli w piciu wszelkiego rodzaju trunków zawierających alkohol.

            Kiedy otrzymałem diagnozę i zalecenie o zaprzestaniu picia, to pojąłem swoją tragiczną sytuację. Śmierć od zapicia, marskości wątroby, wylew krwi do mózgu, zawał serce to mnie czekało. Pierwsze pytanie, jakie sobie zadałem po usłyszeniu, o mojej chorobie brzmiało” „jak można żyć bez picia?”.

                Alkohol towarzyszył mi od 15 roku życia. Nie odstąpił mnie na krok w szkole, wojsku, pracy, w rodzinie. Opijałem swoje sukcesy, porażki, narodziny dzieci, imieniny, urodziny aż doszedłem do miejsca, w którym z alkoholem zaczynałem dzień i z nim kończyłem. To czas, kiedy nie umiałem zaprzestać pić, ale też po pijanemu żyć. Wiedziałem, że muszę z tym coś zrobić, w innym wypadku stoczę się na dno istnienia.

             Swoją nową drogę zacząłem od terapii w ośrodku leczenia uzależnień. To tam dostałem pierwsze sugestie i informacje o możliwości życia bez alkoholu. Terapia trwała 6 tygodni, które szybko minęły i nastał czas powrotu do rzeczywistości.

                 Pierwsze kroki w życiu w abstynencji stawiałem z bojaźnią.

     Jak odmienić swoje życie by stało się znośnie bez alkoholu? Takie zadałem sobie pytanie.

              Jednym z zaleceń terapeutycznych jest unikanie kontaktu z osobami, z którymi piłem. W jednej chwili straciłem wszystkich znajomych. Zostałem sam. Trzymałem się powiedzenia „nie pij, a będzie dobrze”.

                Postanowiłem skorzystać z tzw. terapii pogłębionej, gdzie wraz z innymi alkoholikami uczyłem się na nowo życia. Moi nowi znajomi rozumieli moje rozterki, a ja ich. Uczyliśmy się cieszyć z mały rzeczy, których nie dostrzegaliśmy w oparach alkoholu. Do dziś wspominam mój pierwszy zachwyt nad widokiem porannego słońca, śpiewem ptaków czy uśmiechem sąsiadów przy przywitaniu. Wszystko stało się nowe, normalne. Radość, tym słowem mogę opisać pierwsze miesiące życia w abstynencji. Odliczanie kolejnych dni przeżytych na trzeźwo niosło ze sobą zmiany. Pierwszą zmianą, którą zauważałem, było naprawa finansów. Już nie budziłem się rano z kacem i bez grosza przy duszy. Gdy wspominam te dni, kiedy bez pieniędzy włóczyłem się po osiedlu w poszukiwaniu drobnych, choćby na piwo, to chcę mi się płakać.

                Życie alkoholika jest doszczętnie zrujnowane. W moim wypadku rodzina była w rozsypce, dzieci wstydziły się ojca pijaka. W pracy miałem ciągłe kłopoty.

                Alkoholizm to choroba „CUD”, czyli choroba ciała, umysłu i duszy. Gdzie nie spojrzałem, było pogorzelisko. Trudno na zgliszczach budować wszystko od nowa, ale wiedziałem, że jest to możliwe dzięki spotkaniom z innymi alkoholikami na mitingach AA. Tam zobaczyłem ludzi, którzy tak jak ja zniszczyli swoje życie i życie bliskich, a teraz mozolnie starają się je odbudować. Dzięki nim zachłysnąłem się trzeźwością. Budowałem i buduję fundament z abstynencji, na którym stawiam nowe, trzeźwe życie. Wyznaczam sobie cele do osiągnięcia. Wróciłem do swoich pasji z lat młodzieńczych. Świadomie podejmuję decyzje. Odzyskałem szacunek.

                Są jednak sprawy, których nie umiem naprawić, wiec uczę się z nimi żyć. Nie rozdzieram szat przy porażkach, bo one są wpisane w los każdego z nas. Kłótnia w pracy nie jest już pretekstem do picia, a jedynie powodem do przemyśleń. Przegrany mecz lub wygrany nie jest przyczynkiem do picia. Kolega z wojska nie namówi mnie na picie tylko po to, by wspominać młode lata, można to robić bez wspomagania procentami. Trudna rozmowa z bliską osobą, wysłuchanie  pretensji pod swoim adresem jest argumentem, że warto żyć w trzeźwości, aby zmieniać siebie.

                Chcę dalej tak żyć, bo życie bez alkoholu jest piękne.

               Ciąg dalszy nastąpi 18.07.2021 

 


 

Polecane

Powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2

      Co czyni nas tym, kim jesteśmy?                   Bohaterzy powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2 to malar...