Zabawa w Nałęczowie. To nie tak miało być.

               

 

                                                                                                                                                                        Zdjęcie z internetu

 

          Dźwięk dzwonka telefonu wyrwał Pawła z drzemki poobiedniej. Od jakiegoś czasu zaczął przysypiać po swoim skromnym posiłku. Od kiedy jest sam, gotuje sobie, żurki, pomidorowe, krupniki i inne zupy. Odeszła mu ochota na przygotowaniu  obiadów bardziej wykwintnych. Przychodzi z pracy, otwiera zamrażalnik, wyciąga zamrożony kawałek żeberek, z większą zawartością kości niż mięsa i gotuje zupę z pierwszej myśli, która przebiega do głowy. Drzemał, marzył o zmianie swojego życia. Wyrwania się z zapaści, nijakości. Został sam. Tak chciał. Rozwód potwierdził jego status. Dzieci zapomniały również o nim, jak i on lat temu wiele zapomniał o rodzinie. Samotność to dla Pawła stan pożądany. Bycie samemu i niebranie za nikogo odpowiedzialności, życie samemu dla siebie. Tego potrzebował i to otrzymał w darze za swoje egoistyczne życie.

                Spojrzał na wyświetlacz. Dzwoniła Marzena, wdowa to trzeba podkreślić. Kobieta, która intensywnie szuka faceta. Paweł nie raz zastanawiał się, czy szuka kogoś dla rozrywki, seksu,  a może partnera, z którym będzie dzielić nie tylko łoże.

- Cześć – powiedział

- No, cześć – powiedziała Marzena głosem, z którego wynikało, iż coś je. To Pawła wkurza. Marzena rozmawiał na systemie głośnomówiącym. Umożliwiło to czarnowłosej madonnie zajmowania się innymi czynnościami niż tylko dialogiem. Paweł lubi być skupionym na wymianie zdań, w których zawarte są poglądy. Rzadko rozmawia i dla niego każde zdanie wypowiedziane i wysłuchane jest ważne. Nie lubi bylejakości w rozmowie.  Przekaz słowny i wsłuchiwanie się jest kwintesencją relacji

– Co robisz w sobotę – bez ceregieli Marzena zapytała Pawła.

                Co on może robić w sobotę? To samo co w niedziele, środę, czy inny dzień tygodnia.

 – No. Wiesz, ja nigdy się nie nudzę i będę zajmował się ciekawym rzeczami – odpowiedziało Paweł zły na pytanie i mlaskanie Marzeny – zresztą co to za różnica. Będę robił, co będę robił. Mam kupioną nowa powieść Olgi Tokarczuk. Pochłonę ją w  jeden dzień. O to będę robił – powiedział Paweł, jakby sam chciał się przekonać do tego. Czuł podskórnie, że Empuzjon to słabe dzieło Noblistki.

- No – powiedziała Marzena – nie lubi słyszeć w słuchawce tej pewności. Po tym „No” Paweł już wie, iż koleżanka zaplanowała im wieczór. Znajomość ich trwa od lat. Zaczyna się i kończy na kolacji i potańcówce. Nic poza tym. Paweł nigdy nie występował z propozycją spędzania  razem nocy, a Marzena nie dawała sygnałów, że jej na tym zależy. – No. Mam propozycje. Jedziemy do Nałęczowa na zabawę? Tam wiesz do tego zajazdu.

- Po pierwsze pod Nałęczowem. Po drugi to daleko. Po trzecie z kim.

- ok. Cały Paweł. Jadą Beata, Sławek, Wiesiek i jego nowa dziewczyna Iwona – to grono znajomych Marzeny, z którymi niekiedy spotyka się również Paweł. Wszyscy  w zbliżonym w wieku. Czyli 50 +.  Po przejściach życiowych. Pełni energii. Beata prowadzi własną działalność gospodarczą, ma szwalnie, Paweł nawet nie wie co w niej szyje. Zajęta pracą, ale też lubiąca iść na całość. Wolna to znaczy spotykająca się ze Sławkiem prawie sześćdziesiąt letnim rencistą. Związek, który ma ogromne rozbieżności finansowe. Beata sponsoruje Sławka. Oto ona elegancka, pachnąca jaśminem. W kreacjach powalających. Paweł był gotów pobiec za nią na najmniejsze jej skinienie. Niestety Beata sprawia wrażenie nie dostrzegać Pawła. Dziwił się, że wybrała Sławka, który nie jest przystojny, ubiera się nijak i zapach roznosi nieprzyjemny. Czemu oni są ze sobą? Zadawał Paweł sobie to pytanie dość często. Wiesiek to  oryginał. Inżynier od siedmiu boleści, który nie zna tabliczki mnożenia. Ubrany w kolorowe koszule, oczywiście w dziurawych spodniach. Będzie z nową dziewczyną. Chyba trzecia w tym roku.

- Nie wiem.  Powiedz, w jakim stopniu ty chcesz, abym pojechał. Może jest ostatnim, do którego dzwonisz?

- Paweł przestań – mocno zaintonowała głos Marzena, jednocześnie przypalając papierosa. Paweł wyobraził sobie, jak stoi na tarasie. Piękne to miejsce, pełne kwiatów, dobranych, aby kwitły od wiosny do jesieni. Zapach otacza człowieka jak ubranie. Chodzi, stałby nagi, nie czułby tego. Paweł zamęczał Marzenę  na temat kwiatów. Sam nigdy nie wyhodował żadnego.  Mieszkanie było ich pozbawione – zadzwoniłam do ciebie pierwszego – Pawłem poczuł napływ pychy. Uczucia, które mu towarzyszy od zawsze. Zdawał sobie z tego sprawy, ale nie czuł się z tym źle?

- O której mam przyjechać po Ciebie? – zapytał, chcąc zakończenia rozmowy. Słyszy w słuchawce, jak znów zaciąga się  papierosem. Wręcz czuje smród dymu nikotynowego. Od lat nie pali i bardzo przeszkadza mu dym.

- tradycyjnie o 16. Napijemy się kawy na tarasie, nawdychasz się zapachów, podładujesz akumulatory i pojedziemy

- kiedy ja będę wdychał aromaty ty mnie otoczysz mgłą papierosową

- przestań, zaczynasz! Nie będę przy tobie palic.

-do soboty – nie czekając na odpowiedzi, Paweł się rozłączył. Przedłużanie rozmowy telefonicznie nie jest w jego stylu.

                Siadł w fotelu, zaczął bawić się brwiami. Skubał pojedyncze włosy i rozmyślał o Marzenie. Od lat nie ma w jego życiu kobiety. Również  przypadkowy seks  jest rzadkością, libido Pawła nie ma już tej siły co kiedyś. Rozejrzał się po pokoju i stwierdził – o nie! W tym mieszkaniu nikt nie będzie mieszkał poza mną. Dość już w moim życiu było kobiet, które chciał zmieniać mnie. Samotność to mój dobry wybór. – uśmiechnął się, potarł policzek – Marzena jedna z kobiet, która jest grzechu warta, ma duży dom, czyli nie będzie chciała się sprawdzić do mnie. Kurczę, jaka ona jest ładna, pomimo tych pięciu dych na karku. Włosy kruczo czarne, zakręcone jak sznurek w kieszeni, oczy piwne,  duży biust. Wtulić się w niego. – przymknął oczy. Starał się sobie wyobrazić, jak dotyka dużych jędrnych piersi, skóry delikatnej, sutków ogromnych i twardych jak kamień – co ja sobie wyobrażam, przecież jak zdejmie biustonosz, to piersi opadną jej do pasa. Zaczął się śmiać. Stwierdził  – również mam obwisły brzuch, mięśnie bez sprężystości, o czym ja myślę. Teraz lepiej się nie rozbierać.

 

                Jechali jej samochodem. Paweł nie był z tego zadowolony. W czasie jazdy Marzena paliła papierosy. Smród dymu otaczał Pawła jak mgła.

- Przy naszym stoliku będą siedzieć jacyś ludzie – mówiła Marzena, zaciągając się ukraińskim papierosem.

- o! A czemu tak – powiedział Paweł, udając zainteresowanego tym faktem

- usadowi nas w tym łączniku, tam jest ten duży stół

- może wpadnie mi w oko jakaś kobieta

- no tak. Ja szukam przystojnego faceta

- kiedyś znajdziesz.

- myślisz?- Marzena spojrzała na niego. Chciał coś powiedzieć, że on chciałby być jej facetem. Czy to ma jednak sens, znają się dobrze od lat, teraz wchodzić w bliższą relację? Uśmiechnął się do niej, odwzajemniła uśmiech, pokazała piękne białe zęby.

                Parking przed zajazdem U Jana był już pełny, na tarasie znajomi Marzeny i Pawła palii papierosy. Stąpając po nawierzchni parkingu, który był pokryty żużlem, wydobywał się obrzydliwy dźwięk. Pawłowi kojarzył się z odgłosem styropianu pocieranego o szybę. Chłód rozchodził się po okolicy.  Rzuciła mu się w oczy nowa dziewczyna Wieśka, Iwona. Malutka blondynka z talią osy. Poczuł potrzebę jak najszybciej dotrzeć do niej i zobaczyć, jaki ma kolor oczów. Pomyślał – Wiesiek to ma fart, jak on to robi, co kilka miesięcy inna kobieta jest koło niego. Ja jednej nie mogę poznać od lat. Iwona promieniście się uśmiechała, głośno. Humor rozchodził się po tarasie. Witając się z nią, dokładnie przyjrzał się jej oczom. Ujrzał błękit nieba, lazur morza. Został trafiony piorunem. Ręce zaczęły mu drżeć, w duchu się zaczął śmiać. Czuł się jak uczniak w szkole na pierwszej zabawie tanecznej. Iwona jest zjawiskowa i to wiedział na pewno. – kurczę, ale laska – myślał, witając się z pozostałymi. Z Wiesiem witał się ze złością.

                Paweł starał się usiać blisko Iwony. Udało się. Miał ją naprzeciwko siebie. Pierwszy raz podobała mu się kobieta taka filigranowa z małymi piersiami, ale za to z oczami pełnymi tajemniczości, miłości. Bez słów wiedział, że Iwona to dobra kobieta. Ona rozdawała swój uśmiech na około. Czuła się w towarzystwie jak ryba w wodzie. Rozmawiała ze wszystkimi. Paweł starła się jak najwięcej zwracać na siebie uwagę. Przez głowę przebiegła mu szalona myśli – odbije ją Wieśkowi, on nie zbiednieje, a ja mogę się wzbogacić. Zrobię to dziś.

                Kapela zaczęła grać denne utwory disco polo. Paweł nie cierpiał muzyki granej na potańcówkach. Mierna i nijaka. Bez dobrego aranżu z tekstami grafomańskimi. Niestety nie miał innego wyjścia. Bawił się przy niej, bo poruszał się w środowisku, chłoporobotniczymi, które uwielbiają takie rytmy. Wszyscy wstali do tańca. Marzena pociągnęła Pawła za sobą. Świetnie tańczy. Paweł lubi z nią się bawić. To ona prowadzi, a on podaje się jej pląsom. Wodzi oczami za Iwoną, małą iskierką w ramionach Wieśka, roześmiana, pełna aury niezwykłości. Oczy same poszukiwały jej widoku. Paweł nie rozumiał stanu, który go dopadł, owładnął. Rytm serca, tętno, czerwoność skóry na twarzy, drżenie rąk oznaczały stan przedzawałowy, ale to nie było to. Dobrze wiedział, iż uczucie, które wkraczało w jego organizm na widok pięknej Iwony, może oznaczać jedno. Miłość. Cała zabawa to jedno wielkie ukradkiem przyglądanie się Iwonie. Pragnął choć przez chwile mieć szanse z nią porozmawiać. Wówczas zaryzykuje i powie o swoim uczuciu, które wybuchło. Niech się dzieje, co chce, tak myślał, niech się świat wali, ja chce z nią być i już.

                Przerwa w tańcach, przez grupę jest wykorzystywane do palenia śmierdzących papierosów. Iwona skierowała się do stolika. Paweł w podskokach szedł za nią, zaproponował piwo. Przystała na nie.

- nie palisz papierosów – zapytał Iwony

- palę, ale chciałam pobyć z tobą – piorun, który uderzył w Giewont, nie miał takiej siły, jaki trafił Pawła, jest szansa, jest możliwość poznać Iwonę, mieć kobietę.

- to świetnie, też chcę z tobą porozmawiać – nie zastanawiał, się postanowił szybko przejść do rzeczy. Papierosy zaraz wypalą i wrócą do stolika, zresztą pozostali goście siedzieli już przy stole – Iwona zabiłaś mnie swoim urokiem, trafiony zostałem i zatopiony. Nie będę ukrywał, że chcę cię poznać, chce spróbować z tobą być. Jeżeli z Wiesiem to nic poważnego, spróbuj ze mną – wyrecytował, wstrzelił słowami. Iwona uśmiechała się, pokazując piękne białe zęby, choć jeden miał  z przebarwieniem, dla Pawła to urozmaicenie oryginalnej urody. Gwar lokalu ucichł, słyszeli bicia swoich serc. Dekolt odsłaniający okruch małych piłeczek,  wyobraźnia Pawła podpowiadała, iż pod materiałem są ukryte  najpiękniejsze piersi, które może kiedyś zobaczy. Zapragnął zapłakać jak Marek Konrad na widok piersi Renaty Dancewicz w filmie Pułkownik Kwiatkowski.  Iwona zbliżyła swoją dłoń do jego dłoni. Czuli ciepło swoich palców. Paweł przecierał czoło, pot rosił je jak poranne mgły trawę na łąkach. Brak słów.  Cisza. Wiedzieli, że wszystko już zostało powiedziane w ten wieczór. Milczeć to więcej niż powiedzieć.

- Paweł u mnie jest podobnie. Nie rozmawiajmy dziś więcej. Zamknę sprawę z Wiesiem i odezwę się do ciebie. Zatańcz ze mną tylko raz, abyśmy poczuli ciepło swoich ciał i zapach.

- dobrze będę czekał na telefon lub sygnał od ciebie.

Zajazd U Jana znów stał się miejscem rozkwitu miłości, uczucia. Tym razem z udziałem Pawła, jaki będzie finał? Jak rozwinie się sytuacja? Piszmy scenariusze. 

 

Rozdział drugi  Rozdział trzeci Rozdział czwarty Rozdział piaty Rozdział szósty Rozdział siódmy

 

Zbigniew Rokita Kajś


 

 

Moi przodkowie użyźniali sobą dzieje. Dzieje się, na nich pasły i rosły tłuste i obłe

 

                Zbigniew Rokita w książce Kajś opowiada nam o swojej śląskiej rodzinie. Bajanie łączy z historią Śląska, dzielnicy pogranicznej, gdzie przepływ materiału ludzkiego doprowadził do powstania miejsca ze swoją odrębnością, innością. Poznajemy dzieje rodziny Hojoków i Kieslichów.

Zbigniew Rokita we wspomnienia o swoich praszczurach  wplata historie Śląska, śląskości. Szuka definicji narodowości śląskiej. 

                Ostropa dzielnica Gliwic jest miejscem, gdzie skupia się rodzinne życie, które rozlewa się na Śląsk. Określenie się jako Polak, Niemiec czy Ślązak ma różne zabarwienie. Decyzje o swojej przynależności pozwala przeżyć, ale również prowadzi do tragedii. Nigdy narodowość nie jest obojętne wobec dziejów tej krainy. Tubylcy od pokoleń stoją przed wyborami, które determinują losy rodziny.

                Książka o zabarwieniu reportersko-estetycznej, a jednocześnie autobiograficzna przybliża czytelnikom specyficzność regionu śląskiego.

                Moja znajomość historii Śląska, jego kultury wiąże się z filmami Kazimierza Kutza. Teraz wiem, iż to była wiedza pobieżna i mało czytelna. Śląsk to  nie tylko czarne złoto, ale również ludzie, którzy czują swoją odrębność i z trudem określają swoją przynależność narodową.  Miejsce, gdzie obecnie widzimy zamieranie tradycyjnych cech śląskości i narodziny nowej kultury czerpiącej z dziedzictwa Ślązaków.

                Warto przeczytać książę, aby poznać historie regionu, który nigdy nie doświadczył samodzielności, która należy się tym ziemią.

 

Starachowicom potrzebny jest miejski ogrodnik


 

„Awans Starachowic w Rankingu Finansowym Samorządu Terytorialnego w Polsce. Na 236 gmin miejskich – Starachowice plasują się na 12 pozycji w Rankingu Finansowym Samorządu Terytorialnego w Polsce za rok 2021. Wynik jest satysfakcjonujący, w ubiegłym roku byliśmy na 46 miejscu, w roku 2019 Starachowice plasowały się na miejscu 141, a rok wcześniej na 161”.

                 Jest czym się chwalić? Oczywiście. Marek Materek znakomicie wykorzystał czas, kiedy środki unijne płynęły szerokim strumieniem w kierunku Polski. Zrobił to  rozsądnie i odpowiedzialnie. Teraz kiedy środki unijne są przykręcone i rozpoczyna się, kolejny maraton wyborczy, włodarz naszego miasta musi racjonalnie wykorzystać posiadane środki. Inflacja szaleje i w przyszłym roku poszybuje powyżej 20%. Finanse miejskie będą mocne uszczuplone przez kryzys gospodarczy. Nie chce umniejszać sukcesu prezydenta i jego pracowników, ale chce zwrócić uwagę, jak trudy czas jest przed nami. Oczywiście trzymam kciuki.

                Nie do pojęcia i ogarnięcia stały się ostanie informacje o budowie obwodnicy Starachowic. Ni z pietruszki, czy innego warzywa okazało się, że budowana droga koliduje, ze strzelnicą, która tak niedawno została wyremontowana i stała się znakomitym miejsce do treningu w strzelectwie. O możliwość zorganizowaniu obozu sportowego aplikowały kadry strzeleckie z innych krajów. Taka sytuacja jest nie do pojęcia. Oczywiście wszyscy przekładali swoje kwity. Tłumaczą się, jak to zabiegali o zmianie planów. Tłumaczenia mierne i żałosne. Wszystko skończyło się pomyślnie. Zmieniono trasę przebiegu obwodnicy, ale zachowanie instytucji, które mają obowiązek, dbania o miasto są żenującą. Wszystko powinno być załatwione przed narysowaniem pierwszej kreski na planie budowy. Podobnie ma się sprawa z połączeniem obwodnicy Starachowic i Wąchocka. Interwencja mieszkańców zmusiła do zmiany. Obie drogi zostaną połączone.  Powinniśmy być czujni, my mieszkańcy. Nasi urzędnicy za często popełniają błędy.

                Marek Materek przyspieszył w przygotowaniu się do wyborów. Tak jak przewidywałem, nie chodzi jedynie o wybory lokalne, ale też do krajowych władz. Dariusz Loranty były policjant, negocjator jest kandydatem do Senatu z ramienia komitetu Marka Materka. Oczekuje oficjalnej deklaracji Marka Materka o swoim kandydowaniu. Panie prezydencie Sejm, Senat? Z komitetu PSL?

                Wolny plac między sądem a ośrodkiem OHP ma stać się miejscem powstania budynków mieszkalnych. Miejsce bardzo urokliwe. Szkoda terenu na bloki. Tu powinien powstać nowy budynek urzędu miejskiego.

                Zieleń miejska, temat rzeka, w kolorze wyschłych traw. W ciągu kilku lat w sprawie terenów zielonych wiele się zmieniło. Został zagospodarowany wiadukt, park miejski, fontanna koło straży pożarnej, plac wokół Parku Kultury, plac wzdłuż ul. Armii Krajowej i sporo lokalnych osiedlowych parków. Fakt inwestycji w otoczenie cieszy. Gdzie beczka miodu musi być łyżka dziegciu. Tą gorzką i śmierdzącą sprawą jest dbanie o powstałe tereny zielony. Porażką okazały się kwietne łąki, z opóźnieniem spółdzielnia socjalna Starachowiczanka zabiera się za porządkowanie trawników, przycinanie drzew. Potrzeby jest ogrodnik miejski w stylu Tadeusza Bilcza. Osoba znająca się na ogrodnictwie, pilnująca wykonania plac, planowanie nowych nasadzeni. Mam ogromne obawy co do zielonych przystanków autobusowych, które po pewnym czasie zostaną zaniedbane i pozostawiano same sobie.  Warto przemyśleć i zatrudnić osobę, która z wiedzą będzie rozdzielać pracę firmą dbającym o tereny zielone.

                Prezydent Marek Materek wykorzystuje do komunikacji z mieszkańcami w mediach społecznościowych i jest to rozwiązanie znakomite. Informacje rozchodzą się bardzo szybko i docierają do sporej rzeszy mieszkańców. Zagrożenie jest jedne. Szybko kliknąć publikuj i opublikować post wywołujący kłótnie. Mamy z tym do czynienia ostaniem czasem. Prezydent powinien bardziej zwrócić uwagę na posty, które publikuje. Myślę, iż kłótnia i posadzenie o hejt włodarza miasta jest wynikiem publikowania postów z niefrasobliwością.

                W ostatni weekend sierpnia odbył się X Festiwal Blues pod piecem. Impreza organizowana przez Muzeum przyrody i techniki. W tym roku odwiedzili nas Kulisz Band, Śląska Grupa Bluesowa i SBB. Impreza mogła być zrobiona z takim rozmachem dzięki posłowi Krzysztofowi Lipcowi, który wiedząc, o przyszłorocznych wyborach chce się przypochlebić społeczeństwu miasta. Krzysztof Lipiec szef PiS w Świętokrzyskich postarał się o dofinansowania festiwalu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Czy zdobył wyborców? Poczekamy, zobaczymy. Sam koncert to uczta dla osób lubiących muzykę gitarową i klimatyczną wykonywaną przez Józefa Skrzeka i SBB. 

 


 

Polecane

Powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2

      Co czyni nas tym, kim jesteśmy?                   Bohaterzy powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2 to malar...