Po co ja rozmawiam z pijakami






      
   Paweł padł jak długi, na tapczan, który od kilku dni stanowił jego legowisko. Dom Rekolekcyjny w Ustrzykach Górnych to miejsce, w którym czuł się znakomicie. Lubił to miejsce, przyjeżdżał tu od lat. Komfortu Dom Rekolekcyjny nie dawał, ale oferował święty spokój, stan ukochany przez Pawła. Mieszkał na ostatnim piętrze. Przy drzwiach obok jego pokoju, leżał nietoperz. Kiedy tylko był na korytarzu, ssak przykuwał jego uwagę. Nie próbował go ruszać, sprawdzać, czy żyje. Na pewno, nie był w hibernacji. Latem to niemożliwe. Z pewnością był martwy. Zmarło się biedaczynie. Wpadł przez otwarte okno i w labiryncie korytarzy zmarł. Z głodu i braku wody dogorywał. Paweł czół obojętność. Patrzył na nieruchomą postać bez współczucia, czy przerażenia. Kiedyś tylko, pomyślał. Czy na moje zwłoki będą patrzeć obojętnie? Czym się różnie od nietoperza? Kilkoma genami. Świadomością. On umiera obok mnie, ja mogę kończyć żywota w kompletnej  obojętności.
         Powrócił po 10-godzinnej wędrówce. Leżąc czół pulsujące ciało, oddawał zmęczenie cząstką wszechświata. Przymknął oczy, aby ujrzeć Chatkę Puchatka, dumnie opartą o szczy bieszczadzki. Połonina Wetlińska i Caryńska to jego wzór piękna.
- muszę wstać, bo leżąc tak, usnę – podniósł się niemrawo, z półki zdjął kosmetyki, wyszukał bieliznę na zmianę i wyszedł na korytarz. Nietoperz nie zmienił położenia. Drzwi do łazienki były kilka kroków dalej. Dotykał drewnianej listwy, wyznaczającej połowę wysokości ściany.  Zmywając z siebie pot zmieszany z kurzem, czół jak wraca do niego siła i chęć powrotu na szyty.
- jutro znów wyruszę, zdobędę Tarnicę i wrócę Szerokim Wierchem – szeptał pod prysznicem.
         Zadowolony był z faktu, że choroba nie daje znaku o sobie, a w tych rejonach nie ma mitingów AA i można spotkać wielu czynnych alkoholików.  Paweł dzisiejszego ranka zagadał do dwóch jegomości, którzy spali w wiacie przystankowej.  Zbudowana w stylu „góralskim”, niska z półmrokiem w środku. Tam smakosze mocnych trunków ukrywali swoje twarze. Zmęczeni przeogromnie, wczorajszym dniem. Paweł wskazał na siebie i powiedział z przekąsem
- ja wczoraj nie piłem i pamiętam cały dzień i co w nim robiłem, a dziś będę wędrował do utraty tchu, aby nie napić się alkoholu.
         Niestety nic nie zrozumieli. Jeden z nich przypominał mu samego siebie sprzed kilku lat. Zarośnięty, nieumyty z kąśliwym językiem. Znający odpowiedz na wszystkie pytania. Brylujący w towarzystwie.  Z twarzą pociągłą, wklęsłymi policzkami, ubytkami w uzębieniu. Roznosił zapach potu i przetrawionego alkoholu. Paweł nadał mu ksywę „Profesor”
- no i co z tego, że nie piłeś wczoraj- stwierdził Profesor- ja wczorajszego dnia nie pamięta. A co przepraszam, ja mam pamiętać? – Wyciągnął wskazujący palec w kierunku Pawła – był dzień i go nie ma. Teraźniejszość się liczy? Ty łazisz po górach, jak wściekniemy pies i wczorajszy dzień pamiętasz, ale i tak go nie masz. Wczoraj nie ma, jest tylko dziś. Łudzisz się, iż na trzeźwo zmienisz świat. Ja go widzę kolorowo, choć kace ciężkie mam. Mnie nie nawracaj, bo swoje miejsce znam w szyku. Dziad pił, ojciec pił i ja będę pił. Mówisz, że szkoda życia. Każdy z nas ma jedno i jak je wykorzysta to jego sprawa, ja piję i nie żałuje tego.

- okłamujesz samego siebie. Twoim marzeniem jest dzień bez picia- powiedział Paweł też wyciągając palec wskazujący w kierunku Profesora
- oczywiście Ty lepiej wiesz. Zjadłeś wszystkie rozumy. Mniemam, że po terapii jesteś i z gadania AA korzystasz. Mądrale przebrzydłe. Pięknie mówicie, aż ściska w żołądku. Dla mnie to czcze gadanie. Farmazony i tyle. Po górach chodzisz, by trzeźwym być. Z tego pożytku nie, ma jak, i z picia.
Na ławce w samym roku siedział inny jegomość. Z podziwem patrzył na „Profesora”. Zbytnio nie rozumiał, co mówi, ale instynktownie czuł, że to ważne jest. Oczami wodził po rozmówcach.
         Jeszcze teraz pod prysznicem Pawła złość unosi, jak przypomni sobie poranną rozmowę.
- szkoda faceta- wyszeptał
         Wycierał się dokładnie systematyczne od głowy po końce palców. Ręcznik stawał się wilgotny. Lusterko zaparowane nie oddawało wyrazu twarzy Pawła. Dłonią przetarł szkło. Ślady palców na nim stworzył zarys. Pomyślał, iż to szczyt gór nieznanych.
-, po co ja rozmawiam z pijakami? W nich nic nie ma, dopóki nie przestaną pić. Nikt nie zmieni ich na siłę. Potrzebna jest wewnętrzna moc. Dostałem taką. Mam wolną wolę. Nią się kieruje. Potrzebuje gór tak jak Ci dwaj alkoholu. Więc czym się różnimy?

Władysław Pasikowski i jego Psy 3 to słąbe kino


               


 Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki – tyle można napisać o filmie Psy 3 Władysława Pasikowskiego. Po poprzednich odsłonach wychodziłem z kina, mając w głowie cytat z filmu. Obecnie mogę napisać „nie chce mi się z tobą gadać”

                Władysław Pasikowski to znakomity reżyser tylko popełnił jeden błąd, nie nakręcił filmu po swojemu, a chciał się ścigać z Patrykiem Vegą. Nie tędy droga panie Władku. Aby pokonać kino wideoklipów, trzeba wrócić do korzeni. Kręcić sceny, w których jest życie, a nie tylko dobra gra aktorska.

                Poprzednie części Psów są umiejscowione mocno w rzeczywistości. Psy 3 mało mają wspólnego Polską 2020 roku.

                Najgorsza scena rozgrywa się na końcu filmu. Szturm policji na emerytowanych UB jest żałosna. Do tej sceny mógł być wynajęty Patryk Vega. Wówczas młode pokolenie chętniej poszłoby na film.

                Cały spektakl kończy się śmiercią wszystkich bohaterów, wiec mam nadziej, że nie będzie części 4. Któż to wie?

Oficer i szpieg kolejny film Romana Polańskiego o niesłusznym oskarżeniu


                



 J`accuse po francusku znaczy, oskarżam. Tak nosi tytuł film w reżyserii Romana Polańskiego. Filmowiec opowiada nam historie francuskiego oficera oskarżanego o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Obroną niesłusznie oskarżonego żołnierza staje inny oficer Francuskiej armii. Główny bohater Alfred Dreyfus to żołnierz ambitny, pełen zapału, aby pełnić służbę dla swej ojczyzny. Ma jeden feler, jest Żydem. Broni go pułkownik Picquart. Pobudki, jakimi kieruje się oficer, można skrócić do jednego słowa, a może do dwóch honor i prawda.
                Przez cały seans miałem wrażenie, że opowiadana historia tak naprawdę odnosi się do mnie. Roman Polański w dramacie francuskiego żołnierza pokazał ofiary moich, oskarżeń Jak łatwo mi powiedzieć, o drugim człowieku coś złego. Czasy obecne wyróżniają się łatwością oceniania i oskarżania. Wielokrotnie tak bez przemyślenia w jednej chwili oceniam.
                Roman Polański jak w wielu swych filmach a na pewno w pierwszym wielkim dziele o tytule „Nóż w wodzie” i obecnym o polskim tytule „Oficer i szpieg” rysuje atmosferę permanentnej inwigilacji i emocjonalnego zagrożenia. Polański we wszystkich swoich filmach pokazuje nam postawę jednostki wobec systemu, wojny, czy splotu zdarzeń. Dreyfus ma swojego anioła, który staje w jego obronie, choć nie przejawia do niego sympatii.
                Warto iść, aby być oskarżonym, jednocześnie poczuć się jak bohater z dzieła Kafki.

Yuval Noah Harari w książce Homo deus snuje wizje przyszłości


     
       



    No i co ja mam zrobić panie Harari. Teraz gdy to pisze, zastanawiam się, czy to ja, czy algorytm stworzony w mojej głowie dyktuje mi słowa o pana książce. Jakie algorytmy sterowały pana mózgiem, aby napisać trzy książki o nas ludziach.

                Yuval Noah Harari w książce Homo deus snuje wizje przyszłości. W wieku, który trwa obecnie ludzkość, przybliży się, do osiągnięcia nieśmiertelności. A na pewno na przedłużenie życia o kolejne dziesięciolecia. Cóż biedny szarak z blokowiska mam zrobić? Żyć 140 lat. Tylko, po co? Powtarzać kolejne dni w istnieniu. Rano pić kawę i patrzeć w niebo zasnute smogiem. Setny raz jechać w Bieszczady i zachwycać się widokiem z połonin. To nie dla mnie. Lecz moje zdanie jest nieważne. Świat analogowy czy cyfrowy podejmie za minie decyzje.

                W religii, która towarzyszy mi od urodzenia śmierć jest sensem życia i ja nie chce tego zmieniać. Nie ma na obecną chwilę, we mnie chęci przedłużenia życia. A co mówić o nieśmiertelności. Moja perspektywa zamyka się jeszcze w kilku latach życia i niech tak zostanie. Jeszcze kilka razy chcę się zachwycić górami. Wysłuchać ciekawej muzyki i przeczytać jeszcze kilka książek i nie cierpieć. Tego pragnę najmocniej.

                Strach w moim indywidualnym niepowtarzalnym "Ja" wywołują pana teksty. Mówi pan o końcu szczęścia indywidualnego zastąpionemu przez szczęście zbiorowe. Mamy się stać przedmiotami? Koniec podmiotowości? Dużo tych pytań.

                Z lektury Homo deus wynika, że obecny czas to schyłek epoki analogowej a początek dadaizmu nowej religii, która homo sapiens będzie towarzyszyć  w dalszym płynięciu czasu. Niech się kolejne pokolenia mątwią ja zostaje na ścieżce analogowej, choć algorytmy cały czas śledzą mój analogowy ślad.

                Autor pisze o zmianach poglądowych Homo Sapiens dotyczących - na jakim szczeblu drabiny stoi w porównaniu z innymi bytami żywymi. Ja nadal jestem animistą. Mój pies równy mnie a ja jestem bardzo podobny do niego.

                Darwin pozbawił nas duszy, a dadaizm pozbawia nas osobowości. Nadal mamy Świadomość, która przez naukę nie jest poznana. Autor snuje opowieść podobną do tych, które zawładnęły światem. To historie mające nas utwierdzić w przekonaniu o istnienie bytu tworzącego nasze istnienie. Harari przeczy owemu przekonaniu, dowody, które prezentuje w książce, mnie nie przekonują. Dowodów brak. Nie opowiedział,  skąd wzięły, się prawa fizyki, matematyki i chemii.

                Pozwoliłem sobie przeczytać kilka artykułów z miesięcznika Znak na temat Yuvala Noaha Harariego, w których spotkała autora totalna krytyka, ale czy nie było tak w historii świata, że nowe idee burzące porządek w pierwszej kolejności były krytykowane i odrzucane.

                Warto czytać. To wiem od wielu lat. Tym bardziej poznawać idee takie jak te przestawione przed izraelskiego historyka. Teraz lepiej będzie smakować kawa wypita o poranku w blasku wschodzącego słońca. Zostaje analogowy. 

Linki do pozostałych publikacji  Yuval Noah Harari;

Pan T. człowiek pomiędzy


               





 Zobaczyć jak Bierut pali zioło? Warto. Zapraszam na film Marcina Krzyształowicza Pan T. Obraz przedstawia nam Warszawę lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. To czas głębokiej komuny a w kulturze panoszącego się socrealizmu.  W tej o to scenerii po stolicy a właściwie po swoim wewnętrznym świecie oprowadza nas Pan T. Literat, który ma zakaz publikowania. Władza dba o każdy aspekt życia mieszkańców komunistycznego kraju. Elementy skrajne, nieprzystające do kreowanej rzeczywistości są spychane na margines i takim elementem jest bohater.

                Film to komedia, która nie wzbudza salwy śmiechu po usłyszeniu wulgaryzmu lub zobaczeniu obcinania nogi. To wysublimowany humor. Bez rechotu, ale z wesołym wyrazem twarzy ogląda się kolejne sceny.

                Paweł Wilczak grający główną role znakomicie swoją minimalistyczną grą oddał atmosferę czasów połowy XX w.  Towarzyszy mu Sebastian Stankiewicz, który w filmie jest dla bohatera kontrapunktem.

                Przez cały seans porównywałem film do książki Kafki „Proces”. Czy Józef K. to nie przypadkiem Pan T. Zbyt dalekie porównanie, ale obaj panowie borykają się z problemami, bo nie wpisują się w system.

                Na koniec mam wizję. Powstaje film Pan X. w którym zioło pali Jarosław Kaczyński a towarzyszy mu młody pisarz z zakazem publikacji. Czy ten scenariusz ma sens? Oj może się tak stać, nie dopuśćmy do tego.

                Jeszcze cytat z filmu – „pióra mistrza bym nie odmówił”

Polecane

Powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2

      Co czyni nas tym, kim jesteśmy?                   Bohaterzy powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2 to malar...