Serial Czarnobyl. Czy tak było?







No to i ja dołączyłem do oglądających seriale na platformach internetowych. To dobre rozwiązanie z prostej przyczyny to ja decyduje, kiedy i jak długo oglądam. Ale ja nie o tym.
         Przeczytałem ciekawe informacje o serialu Czarnobyl i sam postanowiłem obejrzeć to dzieło.
         To typowy twór specjalistów od bajek filmowych. Reżyserem filmu jest John Reneck a scenariusz napisał Craig Mazin. Jak to w bajce prawda nie jest najważniejsza a przekaz, i to autorom się udało.  Film trzyma w napięcia i z ciekawością zaczyna się oglądać koleiny odcinek. Każda bajka ma morał lub przekaz.
         Dla mnie morałem z filmu jest opowieść o systemie totalitarnym, z którym jest bardzo trudno wygrać. System nie może zrobić jednego zabić prawdy. Ona istnieje cały czas przekazywana przez ludzi. Istnieje podskórnie. Poza obiegiem i odnajduje drogę do wypłynięcia na wierzch jak w przysłowiu z oliwą. Zawsze znajdą się osoby, które staną z orężem potężnym, czyli z prawdą przed aparatem ucisku.
         Takim bohaterem jest profesor energii jądrowej Walery Legasow. On mówi prawdę o przyczynie wybuch w elektrowni atomowej, te informacje pozwalają naprawić błędy w innych reaktorach. Niestety nie przynosi mu to splendoru a wręcz wykluczenie i z tego powodu ponosi najwyższą cenę.
         W czasie wybuchu w elektrowni Czarnobyl byłem w wojsku. Pamiętam ten czas, jako okres strachu i leku o siebie jak i swoich bliskich. Oby nigdy więcej nie powtórzył się ten scenariusz.
         Trzeba oddać twórcą hołd za wierne odzwierciedlenie realiów życia w ZSRR. Poczynając od scenografii, kostiumów, zachowani aż po palenie papierosów i picie alkoholu, które towarzyszy nam przez cały serial. Relacje między ludzkie w systemie totalitarnym są bardzo dobrze zaprezentowane. Podobne relacje obserwowałem również w PRL.
         Warto obejrzeć serial, by  poszukać swojej puenty.

Hans Joachim Lange „Kobiety z Bloku 10”


       




  Auschwitz- Birkenau miejsce kaźni. Nieopodal Krakowa Niemcy budują obóz, w którym z premedytacją eksterminuje się   ludzi, według nomenklatury nazistowskiej są niepotrzebni.
         Hans Joachim Lange w książce „Kobiety z Bloku 10” opowiadam nam historie niewielkiej grupy kobiet, około 800, które w wymienionym bloku poddawane są eksperymentom medycznym. Pseudo lekarze niektórzy tytułowani profesorami z zimną premedytacją wykonują zabiegi na kobietach, by znaleźć metodę szybkiej sterylizacji.
         Dokładność i precyzja, z jaką autor przestawia nam same eksperymenty i życie kobiet zasługuje na wielkie uznanie. Los kobiet większości z Holandii i Grecji jest tragiczny. Wiele z nich nie doczekała wolność, a które mogły się, nią cieszyć zaczęły się borykać z traumą poobozową jak i chorobami związanymi z próbami sterylizacji.
         Dobija zakończenie książki, gdzie Lang opisuje próby otrzymania odszkodowania dla więźniarek od władz RFN. Znieczulica urzędników powala. Również fakt, że żaden z lekarzy nie poniósł konsekwencji swojego bestialskiego działania, daje dużo do myślenia.
         To kolejna pozycja warta przeczytania by w przyszłości nie dopuści do hekatomby. A w obecny czasie tak nie wiele brakuje, byśmy znów zaczęli się zabijać pod niewiarygodnymi pretekstami.

„Dzika kaczka” Herika Ibsena


          





           Odwiedziłem kielecki teatr, by obejrzeć spektakl „Dzika kaczka” Herika Ibsena.  Na temat sztuki uznanego pisarza i dramaturga norweskiego napisano bardzo wiele. Co ja mogę maluczki dopisać?

         Dramat jest o prawdzie i jej działaniu w stosunkach międzyludzkich. Z uwag, że znam program 12 Kroków, który jest formą terapii  wychodzenia z uzależnienia alkoholowego. Pragnę podzielić się małym spostrzeżeniem, w którym główną rolę odgrywa prawda i szczerość.



Krok Dziewiąty

Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.



         Tak oto brzmi jeden z Kroków. Gregers Werle jest przekonany, że tylko prawda może wyzwolić i dać szczęście bohaterom sztuki. Z uporem maniaka dąży by owa prawda wybrzmiała w domu jego przyjaciela.  Co doprowadza do tragedii.

         Prawda nie jest kluczem do poznania. Prawda jest punktem widzenia.  Doktor Relling dobitnie to wypowiada w sztuce. Ibsen daje nam do zrozumienia, że trzeba z rozwagą wchodzić w życie innych ludzi z tzw. Prawdą.

         Teraz chcę uciec do mojej wyobraźni. Wiemy, że Gregers opuszcza dom rodzinny wiele lat wcześniej z powodu nieakceptowania życia swojego ojca. A może? Wyjeżdża, dlatego, iż podkochuje się w pokojówce Gnie (kochance Ojca). W rozpaczy opuszcza dom rodzinny. Po powrocie zauważa powstałą harmonię wśród ludzi mu bliskich. To sprawia Gregersowi ból i wykorzystując pardwę, by rozbić spokoje życie rodziny Hjalmara. Pokraczne myślenie? Zapewne tak.  Ale czy twórczość norweskiego dramaturga nie zmusza do szukania tego niewypowiedzianego.

         Trzeba z rozwagą wypowiadać slogan „prawda Cię wyzwoli”

         W holu teatru miałem okazje oglądać wizualizacje zmian, jakie mają nastąpić w wyglądzie teatru. Napiszę krótko trzymam kciuki i mam nadzieje, że uda mi się zobaczyć te zmiany.

Byli sobie raz książka o ludziach pochłonientych duchem artyzmu


       






  Sięgając po książkę Marii Konwickie „Byli sobie raz” byłem przekonany, że będę czytał o wielkim polskim reżyserze i pisarzu Tadeuszu Konwicki a przeczytałem książkę o rodzinie Leniców i Konwickich. Autorka to córka wybitnego artysty sama parająca się działalnością artystyczną. Przybliżyła nam atmosferę domu przepełnionego duchem artystycznym, magią, metaforą. Rodzina Tadeusza Konwickiego to jego żona Danuta z Leniców i dwie córki Maria i Anna.
         Maria opisuje relacje między bliskim, jak również przekazuje ich postrzeganie Polski powojennej z jej siermiężnym życiem, w który nie było miejsca na skupianiu się na artystycznym aspekcie egzystencji, duchowości czy zwykłej ciekawości.
         Czytałem książkę z zazdrością. Bark jest w moim życiu tych czynników, które wpłynęły na rodzinę Konwickich.
         Maria Konwicka opisuje, też swój wieloletni pobyt w USA. To tam poznaje wielu polskich artystów emigracyjnych. Opisuje ich tęsknotę jak i swoje nieprzystosowanie to popkulturowego charteru Ameryki.  Przeciwstawia temu wizerunkowi opowieść o swoim ojcu, który żyjąc w rytmie, jaki sobie stworzył, poza głównym nurtem życia filmowego. Konwicki celebruje spotkania z Holoubkiem, czy Morgensternem. Codzienne spacery tą samą drogą. Obserwowanie zmiany warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza to rytuał Tadeusza Konwickiego. Czerpał radość z tych niewinnych spacerów. Świat, biegnie, a On jak Stoik podąża swoim szlakiem.
Takim odpowiednikiem życia poza nawiasem w USA jest polska aktorka Ewa Czyżewska, która prowadzi dom otwarty, miejsce spotkań emigracji polskiej.
         Czytając książkę ,zacząłem zadawać sobie pytanie. Czy świat opisany przez Marię Konwicką odchodzi w niepamięć? Odchodzą od nas ludzie, dla których być jest ważniejsze od mieć. Ilu jest ich? 
         Książka warta polecania dla tych, którzy nie gonią za sensacją i plotką, a chcą, poznać życie wielkich twórców kultury.

Tak chciała siła wyższa


         







 Paweł siadł przy stole z gracją, postawił talerzyk, sztućce, szklankę i butelkę wódki. Potarł ze spokojem policzek, wstał i z lodówki wyjął pęto kiełbasy wraz ze słoikiem ogórków konserwowych. Lodówka cicho szemrała pieśń zapomnienia. Zapach kiełbasy kupionej u „Baby” na targu zaczął wypełniać pokój. Skromny, wyposażony w meble z ubiegłego wieku. Niedbały wystrój mieszkania, z zachowaniem czystości, staranności. Lubi mieć porządek w rzeczach, tym wynagradzał sobie bałagan w głowie. Stałość to element, którego mu brakowało. W otoczeniu utrzymywał constans, w uczuciach, relacjach, ogólnie mówiąc w życiu była zawierucha.
 To dziś, dzień upojenia alkoholowego. Paweł miał dość życia we wstrzemięźliwości, abstynencji i w oparach istnienia we wspólnocie AA. Nalał zamaszyście pół szklanki wódki. Przyglądał się z chciwością krystalicznemu płynowi. Przelatywały Pawłowi wspomnienia z mitingów, spotkań Wspólnoty AA. Slogany, które wielokrotnie słyszał. Cicho powtarzał;
- Wspólnota jest jak mafia, kto ją opuści ten ginie.
Złość wzbierała w nim powali rozchodziła się po pokoju wraz z zapachem kiełbasy i wonią alkoholu. Mieszało się wszystko nad głową, w której znów była kakofonia. Brzmienia złych uczuć, walki, złości, pogardy. Zanim się napił wrócił tzw. pijany Paweł. Upojenie zanurzyło się w nim jak w szklance. Wypełniło go do czubka głowy.
- koniec z abstynencją – powiedział podnosząc szklankę do ust.
Dzień chylił się ku zachodowi. Słonice jeszcze mamrotało pieśń blasku dnia. Zaglądało ze smutkiem przez okno widząc poczynania Pawła. Udany dzień w pracy. Rozmawiał z córką, wymieniali się poglądami o bieżących sprawach, wówczas jeszcze nie dotarła do niego myśl, że dziś chce pic. Przyszła znienacka, kiedy wiązał buty przed wyjściem z psem. Nachylony nad sznurowadłami poczuł w ustach smak alkoholu, wyraźny delikatny z nutą nadziei. Zamykając drzwi w myślach przeliczał pieniądze. Poczucie obowiązku zaspokojenia pragnienia była nieodwołalna. Te kilka sekund odmieniło jego myślenie. Negacja dotychczasowego życia osiągnęła szczyty Himalajów. Zaraz jak tylko wrócił z psem, wybrał się z powrotem na osiedle do sklepu za rogiem, by zakupić wódkę, której smak już Go nie opuścił.  Towarzyszył mu punkowy utwór „ Wszyscy pokutujemy” Sedesu. Nie wybierał trunku, zakupił najtańszy, dokładnie wiedział, iż to nie ma znaczenia. Ma kopać - pomyślał. 
 – Koniec – powtórzył Paweł odkładając pustą szklankę i dłonią urywając kawał kiełbasy podsuszanej. Alkohol stał spokojnie w gardle jakby był zdziwiony, że tu trafił. Paweł z zamkniętymi oczami czekał pierwszego uderzenia gorąca płynącego w trzewia, by ze stamtąd uderzyć w głowę. Wąchał kiełbasę. Alkohol dał miejsce wędlinie. Paweł zagryzł ze spokojem. Nie było w nim żalu utraconego okresu abstynencji. Cisza duszy wybiła się z niego.
- nie chce tak żyć. W ciągłym stresie i strachu – mamrotał – walczyć z myślami i pokusami. Udawać radosnego, kiedy w środku wulkan rozrywa wnętrzności. W panice. Czytać regułki na mitingach i przytakiwać starym wiarusom, którzy w kłamstwie osiągnęli mistrzostwo. Czuł jak policzki się rozgrzewają. Z ciekawości poszedł do łazienki, by w lustrze sprawdzić, czy zaczerwieniły się.
- jest dobrze wszystko gra, teraz jeszcze wyłączyć mam telefon by nikt niepowołany nie dzwonił w chwili sakralnej spożywania napoju bogów.
         Nalał drugą miarkę wódki, przed wypiciem zagryzł ogórka by wszystko miało swój ryt. Z namaszczeniem napił się.
-co to była za mordęga ostatnio. Udawanie, bycie nie w swojej skórze, mówienie, że „trzeźwe życie jest kul”. Jak ja to pieprzyłem – zaczął się Paweł uśmiechać – że teraz to ja mam życie biedne, ale trzeźwe. I choć bez rodziny, ale wiadome. I te dyrdymały o krokach, że program uratował mi życie. Bujda na kółkach, z kobyłką u płotu. Program jest dla „ciot”. Dla normalnych facetów jest picie. Będę chlał, tak by nie mieć kaca. Nie dopuszczę do niego i będzie dobrze. Zapije się jak wielu. Odejdę w niesławie, chce być sobą. Urodziłem się alkoholikiem i takim chce odejść z tego świata.
         Wstał zapalił światło. Słonice powiedziało dobranoc. Zaciągnął story. Stanął przed stołem nalał wódki i wypił na stojąco, niech alkohol wchodzi w nogi. Ręce rozrzucił jak do lotu, zamknął oczy przywołał widok Połoniny Caryńskiej. Wzbił się nad szczyty Bieszczad ukochanych gór. Wiatr, który zawsze mu towarzyszy rozwiewał delikatne włosy. Widział ludzi. Rodzina? Zazdrościł im marszu wspólnego, rozmowy, kłótni i później godzenia. Na Tarnicy przysiadł na chwile, by przypomnieć sobie ten pierwszy raz, kiedy wszedł tu właśnie, nie było jeszcze wielkiego krzyża metalowego. Był spokój taka cisza, która brzmi w uszach. Leciał znów.  Ustrzyki Górne jego baza wypadowa i schronisko u Księdza. Już tu nie przybędę odejdę w niesławie.
- unosić się nad szczytami, lecieć w przestworzach tak szybować jak sokół wędrowny, skrzydłami ciąć powietrze wiatr niech szumi w uszach. Jestem wielki i potężny i żadna wóda nie zabije mnie. Ona jest moją żoną jak śpiewa Rydel. Namieszali mi w głowie, wmówili niestworzone rzeczy, przecież, kto pił to i będzie pił. A jak przestanie to staje się sekciarzem w AA. Chcę żyć pełną piersią. Z promilami w żyłach.
         Usiadł za stołem, położył pęto kiełbasy obok talerzyka.
- niech się stanie bałagan jak na prawdziwej balandze.

Polecane

Powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2

      Co czyni nas tym, kim jesteśmy?                   Bohaterzy powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2 to malar...