To tylko głód alkoholowy


        


 Paweł pod nosem klął, wstydził się swojego uporu. Pogoda straszna, wiatr głowę urywa, pada śnieg, a on wybiera się na Śnieżkę jakby, to była jedyna rzecz, którą można robić w Karpaczu. Nogi ślizgały się na mokrych kamieniach, po których wielu już stąpało, do szczytu dobra godzina, do schroniska z pół. Tam odpocznie, wypije kawę, tak kombinował. Widoczność na kilka metrów, zero przejaśnień. Na rzęsach przykleiły się płatki jesiennego śniegu. Szedł bez rękawiczek i dłonie stały się zimnymi drewnianymi kołkami. Widoczność bardzo słaba, przezornie śledził znaki szlaku. Charakterystyczne biała paski z czerwonym pośrodku. Wiatr grał utwór zamyślenia. W takim stanie Paweł podążał na szczyt góry wiatru i bieguna zimna. Pustka do około dawała gwarancję wejścia w stan zadumania się. Zanurzenia się w sobie i kolejny raz przyjrzenia się swojemu wnętrzu, kolorowemu kalejdoskopowi.
- już niedaleko schronisko – powiedział, mijając symboliczny grób zmarłych alpinistów. – Jak oni mogli wchodzić tak wysoko?- Pomyślał, o wysokościach dużo większych niż obecnie był. - Tu 1400 m nad poziomem morza, idę bardzo wolno i mocno zmęczony. Szacun dla nich.
         Przystanął na chwilę, odetchnął i pomyślał – przecież dla alkoholika utrzymanie trzeźwości to Himalaje. Co dzień wspinam się w niemożliwe miejsca i jestem z tego szczęśliwy.  24 Godziny bez gorzały to mój Mont Everest.
         W schronisku zamówił gorąca czekoladę. Sala była prawie pusta. Po lewej stronie siedziała młoda kobieta. Paweł pomyślał, że to studentka uciekająca w góry z łamanym sercem. Zdjęła kurtkę i polar. Paweł ocenił figurę. Szukała czegoś w plecaku. Już chciał podejść i zaproponować pomoc, co było niedorzeczne, przecież nie będzie grzebał komuś w plecaku.  Ona ucieszona wyjęła małą saszetkę a z niej, spinkę i spięła krucze czarne włosy. Spojrzała na niego. Paweł się uśmiechnął. Odwzajemniła uśmiech. Poczuł słodycz na sercu. Uśmiech ma jednak kojące asumpty. Przyglądanie się ludziom to Paweł lubi. Wielokrotnie siedząc w rogu baru czy kawiarni nie tylko spożywał obiad, pił kawę, ale obserwował. Zwracał uwagę, jak konsumenci słodzą kawę, jedzą potrawę. W tych ruchach rozpoznawał charakter ludzi. Wymyślał historie ich życia. Studentka, zakochana, trzeci roku iberystyki, chłopak to fizyk atomowy owładnięty poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie z fizyki kwantowej. Oscylator w jego głowie zajmuje więcej miejsca niż myśl o kwiatach w dniu Walentego patrona psychicznie chorych i epileptyków. Taką wymyślił historię na widok turystki.
- nie ma, co – wyszeptał- postanowiłem iść, to idę- wstał, zaczął ubierać polar i na niego kurtkę. Mocno pozapinał wszystkie zamki i sznurowania. Wychodząc, spojrzał jeszcze raz na studentkę, kupowała w bufecie herbatę.   
         Zimny wiatr dopadł zaraz po wyjściu Pawła i zatańczył nad nim obertasa. Wolnym krokiem wchodził dalej czerwonym szlakiem. Śliskie kamienie ciągle straszyły złamaniem kończyny lub rozbiciem głowy. Wiało tak mocno, że powietrze uwięzione w płucach z furią chciało opuścić jego ciało.
         Najtrudniejsze, pół godziny wspinaczki poszło mu gładko. Na szczycie wszedł do sklepiku czeskiego, aby znów wypić gorącą czekoladę. Było pusto i z tego faktu Paweł bardzo się ucieszył. Jego radość trwała niezmiernie krótko. Zaraz za nim weszła grupa kilkunastu osób. Gwar i hałas klienci robili duży. Koło niego siadła para w zbliżonym wieku. W kubkach mieli herbatę. Jegomość po pięćdziesiątce wyjął setkę wódki i nalał sobie do herbaty.
 - nalać panu – zwrócił się do Pawła
- nie dziękuje do czekolady nie pasuje wlewać wódki
- wódkę można pić ze wszystkim – zaśmiał się
- nie dziękuje – stanowczo powiedział Paweł
          W ustach na języku poczuł smak wódki. Opanowała go, wściekłość, znów choroba dał o sobie znać. Wstał i wyszedł na ziąb, bo tam czuł się bezpiecznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Twarzą w twarz z wyzwaniami: Nowa droga Starachowic po wyborach

                  Wybory za nami, rozpoczęły się kłótnie o podział politycznego stołu. W Radzie Miasta jest wszystko jasne. W Powiecie b...