Alkoholowy sen


        





 Paweł uciekał przez gęstwinę, chaszcze tak nieprzeniknione jak ta noc, ucieczki. Słyszał ich głosy nawołujące się w poszukiwaniu jego biednej osoby. Ostre kolce wbijały się, w jego ciało powodując głębokie rany. Świat pochłonięty przez ciemność nie dawał ratunku. Wszystko falowało. Strach ogarnął do trzewi Pawła. Zdawał sobie sprawę, co się stanie, kiedy go dopadną. Napoją alkoholem i szlag trafi kilka lat życia w trzeźwości. Bardzo nie chciał wracać do przeszłości, kiedy czas miał znaczenie, jako licznik wyznaczający okres od picia do picia. By, dodać sobie siły wspominał te straszne chwile, kiedy pił. Noce spędzone na klatce schodowej, oddawanie moczu w spodnie. Kace moralne, kiedy nie wiadomo było, jaki jest dzień. 
 Wybiegł na ścieżkę, w poświacie księżyca widział kontury szlaku, było łatwiej biec, usłyszał nawoływania i szczekanie psów. Boże jestem stracony, już mnie mają. Uniósł głowę, spojrzał w poświatę księżyca, nie chce znów błagać o łyk piwa, szukać petów w rynsztoku. Będę znów chlał? Przypomniał sobie kowbojskie film, w którym uciekinier brnął w wodzie, by psy zgubiły ślad. Paweł krzyknął do Siły Wyższej – ratuj. Nagle jak z sezamu Aladyna pojawił się strumień przecinający ścieżkę. Paweł w skoczył w zimną wodę skrzącą się w blasku księżyca. Szedł pod prąd i wsłuchiwał się w dźwięki dobiegające z leśnego gąszczu. Na skroni wystąpił pot nie ze zmęczenia, a ze strachu.  Mięśnie równo pracowały jak kiedyś na zawodach sportowych lub treningu.  Skurcz i rozkurcz, raz-dwa. Uciekać. Nie dać się złapać w duchu powtarzał Paweł. Być herosem, który nie podał się nagonce ludzi, którzy pragną, aby zaczął pić. By, dodać sobie sił z kolei zaczął przypominać sobie radosne chwile, które otrzymał dzięki utrzymaniu abstynencji. Uśmiech dzieci i żony, radość matki, która wtulała Go w swoje ramiona jak marnotrawnego syna. Szefa, który mówił, że jeszcze nie miał tak dobrego pracownika. Przypomniał sobie, ile widział trzeźwych wschodów słońca i cudne góry, które teraz odwiedza, co rok. Połoniny pełne zapachu olejku eterycznego, który tylko on czuje. Nocne wspinaczki, by zobaczyć wschód słońca ze szczytu.
- Paweł wstawaj- budziła go żona-, co ty taki jesteś zlany potem?
- kurwa, jaki ja miałem głupi sen. Wiesz,urządzono na mnie obławę – zaczął Paweł opowiadać- by mnie zmusić do napicia się wódki.
- Paweł nie ma czasu na dyrdymały, zaraz wychodzimy do pracy – odpowiedziała żona.
         Paweł zamilkł. Tylko przy goleniu czuł jeszcze strach, który mu towarzyszył podczas snu. Przeradzający się w dumę, iż nie uląkł się nagonki i zbirów, którzy chcieli Go skrzywdzić.
- jest dobrze, nie ma, co psuć – mamrotał pod nosem – będzie jeszcze lepiej tylko bym nie pił. Sny mogą być, strach w czeluściach nocy niech się panoszy, ważne bym nie napił się. Wycierając, twarz zamknął oczy, aby odnaleźć w pamięci zapach wiatru bieszczadzkiego. To już niedługo z plecakiem przemierzę Połoninę Caryńską. Spojrzę w przestrzeń przede mną bez strachu.
- warto na trzeźwo żyć. – Oparł dłonie o umywalkę i mówił do lustra – dobry z ciebie gość. Aby tak dalej a będzie przepiękne, życie jest za krótkie, by tracić je na chlanie. Muszę pamiętać, że alkohol to Tyson, czyli nie jest możliwa wygrana z nim na ringu. Poddać się bez warunkowo, koniec z alkoholem, dla mnie nie istnieje. Trwać w postanowieniu, realizować program 12 Kroków i być w wśród ludzi.
         Paweł zapomniał już o śnie. Jadąc do pracy, zobaczył kolegów, jak stali pod sklepem, pili piwo. Dzień zaczęli z alkoholem i z nim skończą,bez pamięci.  Śnić im będą się horrory bez happy endu. By, zapomnieć nocny sen znów pójdą wystawać pod sklep i marzyć o dniu, kiedy i dla nich słońce zaświeci.

Ciemno, prawie noc. Joanna Bator






„Trupa zżarli. Czasem tak bywa w kraju nad Wisłą”

„Od dwóch tygodni nie zmrużyłam oka, w mojej głowie galopują wszystkie konie ze stadniny w Książu i trzask szkła. Jestem zarażoną śmiercią, na tym polega moja choroba.”

Ciemno, prawie noc. Joanna Bator


        Joanna Bator przeniosła mnie w krainę Alicji prawie z czaru. Świat magii, czarów. Polski prowincjonalnej ze swoimi problemami i wizją baśniową powstałą w głowie głównej bohaterki (Alicja).
        Alicja Tabor, jako reporterka wraca do rodzinnego Wałbrzycha, by napisać reportaż o zaginięciach dzieci. Przemierzając miasto, wraca wspomnieniami do lat dzieciństwa i młodości, które były okresem trudnym i nadal bolesnym. Rana niezaleczona, krwawi. Alicja przenosi się w bajkowy świat zaistniały w wizjach jej zmarłej siostry Ewy. W tej mieszańce czytelnik musi odnaleźć siebie.
        Odnalazłem się i ja. Stanąłem na rynku Wałbrzycha i przyglądałem się walce dobra ze złem. Wspierałem Kociary, źle życzyłem Kotojadom. Poszukiwałem skarbu i pereł księżnej Days. Jednocześnie mocno stąpając po ziemi, przyznawałem autorce racje w opisie polskiego społeczeństwa.
        To moja pierwsza powieść przeczytana przeze mnie autorki Joanny Bator, ale nie ostatnia.

„Początek w AA” autorstwa Hamiltona B.


        







 „Początek w AA” autorstwa Hamiltona B. jest zbiorem przydatnych porad dla alkoholika pragnącego trzeźwieć dzięki programowi proponowanemu przez Ruch AA.
         Po przeczytaniu kilku książek z kanonu AA jak innych publikacji między innymi tą właśnie. Dochodzę do wniosku, że muszę kolejny raz powrócić do źródeł, czyli do książki „Anonimowi Alkoholicy” pierwszej publikacji AA napisanej przez Billa W. i innych alkoholików.
Hamilton w swej publikacji opisał nie tylko działanie programu 12 Kroków, ale też jak działa ruch AA. Wyłuszczył wszystkie aspekty związane z życiem grupy jak i pojedynczego członka. Wyjaśnił definicje związane z życiem zgodnym z zasadami 12 Kroków.
Książka jest przydatna dla nowicjusza, jak i dla weterana ten pierwszy ma możliwość zapoznać się, z AA a weteran może  spojrzeć świeżym okiem na Ruch.
Opinia autora o anonimowości nie przetrwała próby czasu. Obecnie członkowie AA bardzo małym stopniu zwracają na nią uwagę. Osobiście uważam, że zachowanie anonimowości kończy się na, nieujawnianiu treści spotkań jak i kto w nich uczestniczy. Moja osobista anonimowość nie ma sensu z uwagi na wręcz nie możliwość jej utrzymania. Podobnie ma się do wypowiedzi na temat AA, żaden z uczestników mitingu nie ma prawa wypowiadać się w imieniu AA a jedynie własnym. Obecnie większość mitingów jest otwartych, czyli jednoznaczne jest, że na nie trafiają osoby nie tylko powiązani z chorobą alkoholową, ale tez tzw. ciekawscy, którzy bez najmniejszego skrępowania informują po mitingu o jego przebieg.
Książka godna polecenia, jako kompendium wiedzy na temat AA. Zawiera podstawowe teksty z norm zachowania anonimowego alkoholika jak i zasady działania grupy.

Bóg zewnętrzny i Bóg wewnętrzny






„Zewnętrzny człowiek ma zewnętrznego boga, wewnętrzny człowiek ma wewnętrznego Boga”
Mistrz Eckhart


        Piękne to zdanie utkwiło w mojej pamięci i zagnieździło się w przemyśleniach. Od dawna staram się z Bogiem jednać wewnętrznie, tylko mam problem, dość poważny, jak w swej strukturze duchowej i materialnej odnaleźć transcendentalnego Boga.
        Oznaki zewnętrznego poszukiwania boga i jednoczenia się z nim przechodzą w niepamięć. Odczuwam, coraz mniejszą potrzebę przebywania w miejscach kultu i uczestniczenia w nabożeństwach. Zagłębiam się w sobie w poszukiwaniu Boga w sobie i podjęcia dialogu, który pogłębi moją wiarę. Z takiego obrotu sprawy przeszedłem z okazywania swojej wiary poprzez dewocje, do czynnej prezentacji.
        Coraz lepiej rozumiem, co to jest miłosierdzie. Jak ważne jest w naszym życiu. Bez nachylenia się nad drugim człowiekiem, nie ma wiary. Bóg jest w drugim człowieku nawet w tym największym zbrodniarzu, o którym myślisz. Miłosierdziem jest modlitwa za grzesznika. Miłosierdziem jest wskazanie mu drogi naprawy krzywd. Wewnętrzny głos od Boga podpowiada mi drogę ku drugiemu człowiekowi.
        Największym wyzwaniem i miłosierdziem wobec drugiego a może nawet obcego jest, przestanie odczuwania strachu. Przestać, bać się człowieka i oczekiwać z wyciągniętą ręką na gest pojednania. Pójścia w ramie w ramie do szczęścia, które Bóg nam dał, a my zaprzepaściliśmy cały dorobek Ewangelii.

Umarła klasa spektakl autorstwa Tadeusza Kantora w rezyserii Andrzeja Wajdy


             






   Zakończyłem oglądać spektakl „Umarła Klasa” autorem dzieła jest Tadeusz Kantor nieżyjący dramaturg, który w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku kreował kierunki rozwoju sztuki teatralnej.
         To, że obejrzałem to nic szczególnego, w internecie sporo jest utrwalonych spektakli. Umarłą Klasę zrealizował Andrzej Wajda w 1976 r. Spektakl odbył się w piwnicach pałacu Krzysztofory. Przystąpienie przeze mnie do napisania kilku słów, o przeżyciach to jest ogromną butą z mojej strony.
         Umarłą Klasę już kiedyś w latach osiemdziesiątych oglądałem w telewizji. W młodości chłonąłem spore ilości sztuki teatralnej jak i literatury. W wieku 16 – 17 lat przeczytałem całą twórczość Brunona Schulza jak i Witkacego.
         Tadeusz Kantor zagląda przez szybę do klasy, pustej sali, w której nie ma uczniów, pozostało po nich wspomnienie. Narodziny to początek umierania. Wspomina i rozlicza. Tak naprawdę nasza Świadomość nie ma wieku, jest wieczna i czas się jej nie dotyczy. W istnieniu rzeczywistym z czasem, który determinuje nasze życie, które jest tylko umieraniem. Poszukiwanie w materialnych pozostałościach naszej przeszłości jest płoche i niestosowne. Przeszłość nie istnieje, wspomnienie jedynie zmusza do przypomnienia sobie o śmierci.
         Ale jak żyć bez wspomnień i rozliczeń?
         Brak jest takiej możliwości. Tadeusz Kantor o tym wie i przestawi nam wizje świata nieistniejącego, umarłego. Powód śmierci jest jednaki, kataklizm. Każde narodziny są kataklizmem i rozpoczęciem podróży do śmierci. W sztuce autor ciągle odnosi się do twórczości Brunona Schulza i Witkacego, Starego Testamentu i Ewangelii. Zaginiony świat pokryty warstwą śmierci, Żydowskiej śmierci. Społeczność początku XX w. poplątana, wymieszana etnicznie zakończyła swój bieg. W czasach obecnych, kiedy Polacy tak bardzo boją się inności, spektakl staje się dziełem na czasie.
         Przez spektakl snuje się walc „Walc François”, jako chocholi taniec z Wesela Wyspiańskiego zauroczeni muzyką bohaterowie w transie wykonują polecenia siły niezdefektowanej. Może tą siłą jest pamięć autora, która jest ułomna.
         Warto odwiedzać strony w internecie, które umożliwiają oglądanie arcydzieł naszych wielkich artystów. Trudne do zrozumienia, ale czy wszystko polega na zrozumieniu?

Polecane

Twarzą w twarz z wyzwaniami: Nowa droga Starachowic po wyborach

                  Wybory za nami, rozpoczęły się kłótnie o podział politycznego stołu. W Radzie Miasta jest wszystko jasne. W Powiecie b...