Ikar. Legenda Mietka Kosza film o oddaniu się muzyce


        






 Są filmy, które zajmują moje myśli jeszcze przez wiele dni po obejrzeniu dzieła. Tak jest z "Ikar. Legenda Mietka Kosza". Maciej Pieprzyca reżyser owego obrazu przybliżył nam życie pianisty jazzowego, który na kilka lat zawładnął sceną jazzową.
         Gra Mietka Kosza była na poziomie ówczesnych wirtuozów jazzowych, w Polsce konkurował z Adamem Makowiczem. Słuch absolutny, przenosił Kosza w inne wymiary rzeczywistości. Tam w samotności przeżywał swoje uczucia, emocje. Żyjąc na w bardzo dużej amplitudzie uczuć, popada w alkoholizm.
         Teraz wspomnę o fakcie, który opowieść o pianiście wypełnia. Mietek Kosz to niewidomy młody człowiek z niewielkiej wsi z Zamojszczyzny. Tracąc wzrok, wzmacniał słuch. Znakomity pianista z szansami na konkurs Chopinowski wybiera jazz, bo w nim może opisać siebie. Nie zrozumiały przez bliski i innych muzyków odnajdował się przy fortepianie, na którym potrafił grać godzinami.
         Dawid Ogrodnik odtwórca głównego bohatera, zagrał to znakomicie. Talent aktorski jest równy talentowi muzycznemu, co widać w scenach gry na fortepianie.
         Na koniec, czym zajęte były moje myśli. Co jest w człowieku takiego, że ma potrzeba wyrażenia siebie pomimo tak wielu trudności? Z powodzeniem Mietek Kosz mógł całe życie spędzić w ośrodku dla ociemniałych i cały arsenał uczuć, uwięzić w swoim wnętrzu. Jakie ogromne koszty emocjonalne, duchowe musiał ponieść by, choć raz móc wrazić siebie z publicznością. Na scenie był szczęśliwy. W życiu prywatnym osamotniony, niekochany. Trwający ze swoim demonami parł do przodu, aby wyfrunąć przez okno do lepszego świata, gdzie jazz jest rajską muzyką.
         Mietek Kosz muzykę odbierał całym ciałem, jak i tworzył całym ciałem. Dzięki dźwiękowi widział świat pełen barw. Każdy klawisz fortepianu to jeden z odcieni palety barw artysty. Po obejrzeniu filmu w zaciszu domowy otworzyłem sobie muzykę Kosza. Słuchałem jej z zamkniętymi oczami, by dzięki niej malować świat z wyobraźni. Widziałem w tym świecie okno bez zasłon ze słońcem wypełniającym całą przestrzeń. Gwar ulicy był szary i beznamiętny. Zapach alkoholu rozchodził się po pokoju. Błękitny zapach. Nie mdły i odtrącający a błękitny z nutą nostalgii. Mietek grał, w ciskając klawisze instrumentu, jak malarz muskający pędzlem płótno. By te barwy zagrać, poświęcił całego siebie.
Czy warto być artystą?

„Boże Ciało” film Jana Komasy z polską nominacja do statuetki Oscara


        


 "Boże Ciało" film Jana Komasy z polską nominacją do statuetki Oscara, to dobra rekomendacja, by się wybrać do kina. Bilety zakupiłem w ostatnim momencie, z tego względu siedziałem w pierwszym rzędzie, nigdy więcej.
         Film opowiada historie młodego chłopaka, który po wyjściu z zakładu poprawczego po splocie różnych wydarzeń zaczyna udawać księdza w wiejskiej parafii.
         Nie będę opowiadał fabuły filmu. Chciałbym tylko podzielić się jednym spostrzeżeniem. Z ust głównego bohatera, którego gra Bartosz Bielenia padają słowa, „choć, źli jesteście, potraficie czynić dobro”. Daniel udający księdza właśnie poczuł to na głębokiej prowincji, gdzie ludzie z wierzchu piękni i nadobni a w środku gnijący od swoich nienawiści. Bohater wkracza w sam środek gangreny, która toczy społeczeństwo i wielką wprawą odcina zniszczoną tkankę, przy tym nie traci nikogo ze wspólnoty.
         Film jest mądrym głosem w obecnej dyskusji o stanie naszego społeczeństwa. Ci, co powinni stanowić przykład życia zgodnie z przykazaniami moralnymi, okazali się wilkami w owczej skórze. Napominając, zapomnieli, że sami powinni podać się pokucie. Zawsze mamy otwartą drogę odwrotu, pomimo krzywd, które wyrządziliśmy, możemy dalsze życie spędzić zgodnie z przyjętymi zasadami moralnymi przez społeczeństwo.
         W jednej ze scen Daniel wyciąga dłoń w kierunku wiernych, by nie oskarżać i oceniać, ale by powiedzieć, że jak oni tak i on grzeszy, co nie oznacza zatracenia. Warunki zewnętrzne nie określają czy jesteś dobry, czy zły, ale Twoje wewnętrzne przesłanie.
         Trzeba przyznać, że Bartosz Bielenia zagrał wspaniale role księdza Tomasza. I jeszcze jedno w filmie jest scena, w której młodzi ludzie rozmawiają o głównym wątku filmu i używają sporego ilość wulgaryzmów. Scena bardzo dobrze odtwarza rzeczywistość, tak teraz się rozmawia.

Jej uśmiech nie wróży nic dobrego


      





   Zobaczył Beatę po wielu latach na zabawie Wspólnoty AA. Słyszał o niej, że jest w kryminale i tam zaczęła chodzić na mitingi. Opowiadała o niej Ania uczestniczka tych spotkań z wolności. A tu taki traf Beata tańczy na parkiecie. W pierwszym odruchu miał zamiar  podejść i przywitać się ze starą znajomą. Powstrzymały Go wspomnienia związane z Beatą.
         Beata to jego rówieśniczka, no może kilka lat młodsza. Paweł poznał ją, kiedy pił ostro od roku, może dłużej. Nie miał gdzie mieszkać a ona posiadała lokum po rodzicach, którzy zapili się i odpoczywali na komunalnym cmentarzu. Nie było łatwo zamieszkać u Beaty. Wielu miało ochotę na taki obrót sprawy. Kawalerka w bloku była rarytasem. Ważny był fakt, że brat Beaty mieszkaniec dalekiej Warszawy opłacał czynsz i media. Trzymał mieszkanie dla swoich dzieci. Beata nie miała dzieci i nie miało się na to, by takowe mogła posiadać, lata już miał swoje a zdrowie było pod psem. Paweł miał podejście do kobiet, wielokrotnie ratowały go z trudnych sytuacji. Wiedział, że Beata może zdobyć swoją zaradnością. Starał się przychodzić do jej mieszkania z jakimkolwiek alkoholem. Poczynając od  tzw. Ruskiego spirytusu, który tak naprawdę był denaturatem niebarwionym aż po wódkę z marketów. Zależało to od posiadanej gotówki. Co, jak co ale pieniądze na alkohol Paweł umiał organizować. Korzystał ze znajomości ludzi, z którymi kiedyś kręcił interesy. Rzucali nieraz pięćdziesiąt złotych. Wtedy nawet kupował coś do jedzenia. Starania trwały około miesiąca i usłyszał Paweł słowa:
- mieszkaj u mnie. Będzie mi raźniej
I tak się zaczęło, życie. Jak w małżeństwie? Rano Paweł wybierał się pod bank, tam czekał na kolegów (byłych), którzy przyjeżdżali w interesach. Przyzwyczaili się do niego. Już nie chcieli z nim rozmawiać, na jego widok wyciągali portfel i wręczali parę groszy. Niekiedy trafiali się znajomi, z którymi nie widział się jakiś czas. Ci coś mówili w rodzaju. Paweł ogarnij się czekamy na Ciebie. Możemy jeszcze kręcić wspólne lody. Oczywiście Paweł skwapliwie przytakiwał i mówił, mam nowy pomysł wpadnę z nim do ciebie.
Nastąpił ten czas, kiedy Paweł przestał pic i w pierwszym odruchu zaczął odwiedzać byłych kolegów, aby się rozeznać, jaki teraz można rozkręcić biznes i skąd pozyskać pieniądze. Na trzeźwo nie podchodził do wszystkich planów entuzjastycznie. Coraz częściej myślał, że warto być niż mieć.    
Kiedy miał już pieniądze szedł na zakupy. Lubił kupować Beacie wino za 5 zł. Później w domu przyglądał się jak zamykała oczy i prosto z butelki piła jednym haustem całą zawartość. Odstawiała nabierała powietrza i mówiła „kocham, cię Paweł”. On się uśmiechał i wyciągał z siatki kiełbasę kład na stole w kuchni a obok niej butelkę taniej wódki. Jednej rzeczy nie robił – nigdy, a to nigdy, nie kupował Beacie papierosów. A że rzadko miała swoje pieniądze, radziła sobie z problemem poprzez zbieranie petów, z których wykruszała resztki tytoniu, by zrobić skręty. Często obchodzili całe miasto by nazbierała odpowiednią ilość tytoniu. Beata nie raz zwracała się do niego, „poproś o papierosa swoich bogatych kolegów. Paweł zrób to”. On zawsze odpowiadał, nie będę wspierał twojego nałogu. Beata próbowała Go szantażować, czy brać na łzy, Paweł był nieugięty.
Wirowała w objęciach nieznajomego. Paweł nie miał odwagi podejść, przywitać się. Tańczył ze swoją partnerką i wzrokiem wodzi za twarzą Beaty. Opuchniętej, co nie było takie złe, w innym wypadku pełna byłaby zmarszczek. Figura to jest to, co Beata przez te lata nie utraciła. Uzmysłowi sobie, że nigdy nie kochał się z nią. Beata nieraz przyjmował kogoś, kto za seks zostawił pieniądze. Sam nigdy z Beatą nie spał. Był już wówczas impotentem. Kompletnie nie czół  zazdrości. Liczył pieniądze, które dostanie Beata i ile towaru będzie za to można kupić.
Nastąpiła chwila, kiedy ich wzrok się spotkał. Uśmiechnął się. Beata też usta ułożyła w grymaście zadowolenia. Odczytał to Paweł, jako oznajmienie, „znamy się, ale nie będziemy ze sobą rozmawiać”. Rozumiał doskonale, Beata ewidentnie chce się odciąć od przeszłości. Paweł, jako zawodowy alkoholik, co rusz wracający do picia wiedział, że z minionym czasem nie można zerwać. Przeszłość jak dobry pies jest zawsze przy tobie, od zwierzaka różni się tym, że nie zawsze radośnie merda ogonem. Może dopaść wieczorową porą i wdzierać się w myśli ze wspomnieniami czasu przeklętego.
Wyszedł z Marzeną, by chwile odpocząć od tańców. Siedli na ławce.
- co ty się tak przyglądasz tej nowej – zapytała Marzena. – Miałam Cię ochotę szczelić w pysk, babiarzu.
- co ty- tłumaczył się Paweł. Marzena to koleina ofiara jego intryg.– Kojarzę ze skądś tę kobietę i nie mogę sobie przypomnieć i tyle.
- oczywiście. Tyle ich było twoim życiu, że już Ci się myli – z zaciśniętymi ustami cedziła Marzena. Paweł wiedział, iż zaczął się czas szukać ukojenia u innej kobiety. Marzena ma Go dość, a i On już nie czuł do nic poza przywiązaniem.
Muzyka dobiegała z ośrodka. DJ puszczał Live Is Life stary przebój. Paweł zamknął oczy, by ujrzeć dawne czasy zabawy.
         Gwar rozmów przed wejście osób palących papierosy. Paweł wodził  wzrokiem po kobietach.
- w tym gronie nie znajdę kolejnej kobiety ratowniczki. A może? Beata tak na trzeźwo zacząć żyć razem. – Zagłębił się w myślach, nie słuchał Marzeny. Nawet pomyślał nich już idzie sobie .

21 lekcji na XXI wiek Yuvala Noaha Harariego opowiesć o naszym istnieniu








„Jeśli przez »wolną wolę« rozumie się wolność robienia tego, czego się pragnie – to tak, ludzie mają wolną wolę. Jeśli jednak przez „wolną wolę” rozumie się wolność wybieranie tego, czego pragnę – to nie, ludzie nie mają wolnej woli”

         Yuval Noah Harari w swojej książce „21 lekcji na XXI wiek” snuje opowieść, swoją opowieść, by potwierdzić swój sens istnienia.
          W rozdziale o sensie życia człowieka tak właśnie autor dowodzi, iż przez wieki ludzie opowiadali historie, które utwierdzały ludzkość w sens bytu tu i teraz, głównie była to opowieść religia, ale także komunizm, faszyzm i kapitalizm. Opowieść Harari jest materialistyczna i lewicowa dla mnie niepełna i stawiam ją na równi z opowieściami poprzednimi. Brak mi w niej wyjaśnienia, co to jest umysł i świadomość.     
         Izraelski historyk futurolog, filozof opowiada na o zagadnieniach drążących społeczność świata. Pisze o Trampie, Brexicie, Fake newsach, biotechnologii, sztucznej inteligencji, rozszerzonej rzeczywistości, dewastacji środowiska naturalnego, kryzysie uchodźczym, terroryzmie.
         Z lektury publikacji wynika, że w obecnym czasie mamy wiele niewiadomych dotyczących naszego dalszego losu. Nasza podmiotowość przeistacza się w przedmiotowość, co grozi kataklizmem, którego nie było jeszcze na Ziemi. Liberalizm traci na znaczeniu, a koleiny raz w dziejach ludzkości odzywają się, ideologie nacjonalistyczne, religijne.  Do czasu, kiedy znów ludzie nie odzyskają sensu życia,będą się, stawać niewolnikami wąskiej grupy nadludzi, którzy poznają sposób zarządzania społeczeństwami przez logarytmy.
         By uniknąć utraty podmiotowości autor, radzi, by skupić się na życiu, które nie niesie cierpienia. Trzeba poznawać siebie, by zrozumieć innych. Aby zrozumieć śmierć, trzeba, pojąc życie. Odrzucać wszelkie ideologie, w których często pojawiają się słowa „ofiara”, „wieczność”, „czystość”, „odkupienie”.
         „21 lekcji na XXI wiek” to jeden z głosów w temacie o dalszych losach ludzkości. Na pewno stoimy w miejscu, które wymaga od nas wysiłku, by nie zaprzepaścić dorobku 2 milionów lat istnienia człekokształtnych.

Joanna Olczak – Ronikier Korczak. Próba biografii


        



    … Jak niemożliwe jest zgodne współdziałanie, gdy dwoje tak samo inaczej rozumie, bo inny zasób doświadczenia.

Janusz Korczak Pamiętnik getto, maj 1942 r



            Joanna Olczak – Ronikier w książce „Korczak. Próba biografii” Przestawiła nam postać Janusza Korczaka lekarza i pedagoga, który swoją działalność prowadził w przedwojennej Warszawie. Prowadził sierociniec dla żydowskich i polskich dzieci. Wprowadzał tam swoje nowatorskie systemy wychowawcze. To Janusz Korczak upodmiotowił dzieci i dawał im, duży posłuch dowodząc, że z poglądami i zdaniem dzieci trzeba się liczyć.

            Autorka skrupulatnie prezentuje nam życie bohatera od czasów dzieciństwa Unika tematów kontrowersyjnych, które nie mają poparcia w dokumentach. Chodzi tu o homoseksualizm jak i o pedofilie.

            Janusz Korczak jest opisany, jako znakomity społecznik o wielkiej charyzmie, ale też, jako odludek, zamknięty w sobie człowiek, żyjący w swoim świecie, do którego nie dopuszczał nawet najbliższych.

            Przez całą książkę ciągnie się też temat antysemityzmu, który do dnia dzisiejszego jest mocno zakorzeniony w społeczeństwie polskim.

            Książka napisana ciekawym językiem, który z łatwością się czyta.  

Polecane

Twarzą w twarz z wyzwaniami: Nowa droga Starachowic po wyborach

                  Wybory za nami, rozpoczęły się kłótnie o podział politycznego stołu. W Radzie Miasta jest wszystko jasne. W Powiecie b...