"Boże Ciało"
film Jana Komasy z polską nominacją do statuetki Oscara, to dobra rekomendacja, by się wybrać do kina. Bilety zakupiłem w ostatnim momencie, z tego względu
siedziałem w pierwszym rzędzie, nigdy więcej.
Film opowiada
historie młodego chłopaka, który po wyjściu z zakładu poprawczego po splocie
różnych wydarzeń zaczyna udawać księdza w wiejskiej parafii.
Nie będę
opowiadał fabuły filmu. Chciałbym tylko podzielić się jednym spostrzeżeniem. Z
ust głównego bohatera, którego gra Bartosz Bielenia padają słowa, „choć, źli
jesteście, potraficie czynić dobro”. Daniel udający księdza właśnie poczuł to
na głębokiej prowincji, gdzie ludzie z wierzchu piękni i nadobni a w środku
gnijący od swoich nienawiści. Bohater wkracza w sam środek gangreny, która
toczy społeczeństwo i wielką wprawą odcina zniszczoną tkankę, przy tym nie
traci nikogo ze wspólnoty.
Film jest
mądrym głosem w obecnej dyskusji o stanie naszego społeczeństwa. Ci, co powinni
stanowić przykład życia zgodnie z przykazaniami moralnymi, okazali się wilkami
w owczej skórze. Napominając, zapomnieli, że sami powinni podać się pokucie.
Zawsze mamy otwartą drogę odwrotu, pomimo krzywd, które wyrządziliśmy, możemy
dalsze życie spędzić zgodnie z przyjętymi zasadami moralnymi przez
społeczeństwo.
W jednej ze
scen Daniel wyciąga dłoń w kierunku wiernych, by nie oskarżać i oceniać, ale by
powiedzieć, że jak oni tak i on grzeszy, co nie oznacza zatracenia. Warunki zewnętrzne
nie określają czy jesteś dobry, czy zły, ale Twoje wewnętrzne przesłanie.
Trzeba przyznać,
że Bartosz Bielenia zagrał wspaniale role księdza Tomasza. I jeszcze jedno w
filmie jest scena, w której młodzi ludzie rozmawiają o głównym wątku filmu i
używają sporego ilość wulgaryzmów. Scena bardzo dobrze odtwarza rzeczywistość,
tak teraz się rozmawia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz