Facebook lat osiemdziesiątych XX wieku.



                Dek to nazwa kojarzona przez starachowiczan mających trochę lat. Dek to skrót inaczej Dom Kultury. Miejsce, które obecnie nazywa się Starachowickie Centrum Kultury.



         Pragnę  wspomnieć Dek z lat osiemdziesiątych. Czasu końca XX w. kiedy na półkach w  sklepach nic nie było. Rodzice zmuszali do stania w kilometrowych kolejkach za czymkolwiek. „Dom Partii” był miejscem, gdzie podejmowano wszystkie decyzje związane z miastem.
         Dek to miejsce, gdzie spotykaliśmy się z grupą znajomych. W ciepłych miesiącach na zewnątrz a w zimnych w kawiarni na 1 piętrze. Tu skupiało się nasze życie towarzyskie i kulturalne. Ławka przed dekiem to swoisty Facebook tamtych czasów. Zawsze była zajęta. Po skończeniu szkoły, pracy, załatwieniu spraw domowych szło się pod budynek Domu Kultury i zawsze kogoś znajomego się spotkało.
         Miejsce, gdzie rozwijało się życie towarzyskie, czyli pito tanie wino z okazji imienin, urodzin itp. Za organizację takowych uroczystości dostawało się „polubienia” w postaci poklepaniu po plecach. Gościła tu kultura a jakże, w postaci kina. Kino nazywał się Star. Bilety były tanie, chodziliśmy więc raz w tygodniu na grany repertuar, który nie był zbytnio wyszukany. Nie zważaliśmy na fabułę filmu, kino wówczas było „zabijaczem czasu”.
         No  i hit nad hity , koncerty. Kilka razy do roku Dek organizował koncerty muzyczne. To tu właśnie zapoznałem się z muzyką takich zespołów jak Exodus, Krzak, Republika, Lady Punk, Lombard, Bajm, Dezerter, Turbo i wielu innych. W tamtych latach to były największe gwiazdy muzyki rockowej. Bilety były drogie, ale mieliśmy na to sposób. Jak wspomniałem wyżej to były czasy kiedy niczego nie można było dostać. Tak więc odpowiednich druków biletów też nie było. Pracownicy placówki sprzedawali bilety wydrukowane na papierze gazetowym. Były to paski szerokości marginesu gazety „Słowo Ludu”. Teraz przyznam się do przestępstwa. Z przyjacielem na tych marginesach podrabialiśmy  bilety. Robiliśmy to następująco. Z lampki do nauki przy biurku robiliśmy podświetlenie na kawałek szkła, na którym rozkładaliśmy bilet pożyczony od pracownika FSC który takowy dostał w pracy. Na ten bilet kładliśmy niezadrukowaną cześć gazet i zwykłym ołówkiem kopiowym przerysowaliśmy cały tekst biletu. Jeżeli mnie pamięć nie myli, wszedłem w ten sposób na  koncerty Lady Punk, TSA, Republika. Korzystaliśmy też z uprzejmości osób pracujących w ośrodku. Otwierali nam wejście na balkon,była okazja uczestniczyć w koncercie na wysokości .
         Przeżywaliśmy też trudne chwile. Działo się to, wówczas jak w porze zimowej w kawiarni odbywały się jakieś nasiadówki z zakładów lub PZPR. W desperacji kiedyś odważyliśmy się iść do Empiku. Młodym czytelnikom tylko powiem Empik to klub na ul. Kochanowskiego, czyli inna dzielnica. Może kiedyś opisze to spotkanie. 
         Letnią porą, kiedy  bossowie miasta siedzieli i rozprawiali jak, pięknie rozrasta się nasz gród, my na dole ganialiśmy się z milicjantami (ZOMO z Zębca). Mieli przykazane usuwać nas, z okolic Deku byśmy nie psuli widoku władzom. Gonitwy kończyły się różnie. Zawsze, ktoś dostał gumą, ale i nie jednemu Zomowcowi czapka poleciała.
         Proszę nie myśleć , że należałem do złej młodzieży. Spośród nas jest wielu poważanych starachowiczan i nie tylko. Nazwisk nie wymienię. Uwierzcie mi na słowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Twarzą w twarz z wyzwaniami: Nowa droga Starachowic po wyborach

                  Wybory za nami, rozpoczęły się kłótnie o podział politycznego stołu. W Radzie Miasta jest wszystko jasne. W Powiecie b...