Dyskoteki starachowickie w latach 80 XX wieku


         Dziś chciałbym wspomnieć starachowickie dyskoteki. Pierwszy kontakt z zabawą taneczną miałem, jako dziecko, kiedy to uczestniczyłem na imprezach plenerowych wraz z rodzicami. Moja samodzielna wyprawa, (bo tak trzeba nazwać wówczas wyjście na dyskotekę) odbyła się pod koniec lat siedemdziesiątych do Domu Nauczyciela. Miałem wówczas 12 – 13 lat, jako małolat byłem wpuszczony tylko do godziny 20. Oczywiście nie udałem się tam tańczyć, a o dziewczynach ogóle nie myślałem. Biegałem po parkiecie, z kolegami przeszkadzając tańczącym. Po drugiej stronie ulicy mieściła się restauracja Zacisze, gdzie młodzi gniewni pili piwo w kuflach z grubego szkła. Nie mogłem się doczekać, kiedy to ja będę mógł pić trunek o złocistym kolorze. Kiedy się doczekałem, to tak go pokochałem, że przez lata nie mogłem się z nim rozstać.
         Moją dyskoteką z lat młodzieńczych była zabawa organizowana przez Dom Kultury „Wrzos” mieszczący się przy Zakładach Drzewnych obecnie mieści się tam jeden z hoteli.
         Jak dobrze pamiętam dyskoteki, odbywały się w środę i niedziel. W niedzielę na pewno. Przed wejściem do budynku był niewielki park, gdzie można było spożyć proste wino zakupione na melinie w jednym z baraków na ul. Bugaj.
         Porównując ówczesny lokal do obecnych, można napisać, że wtedy to była tylko sala z prowadzącym i tyle. Z czasem wprowadzono oświetlenie migające i oto cały wystój. Niekiedy sala była przystrojona balonami pozostałymi po weselu lub innej zabawie okolicznościowej.
         Moim odwiecznym problemem było brak kasy na wejście. Przez kilka lat można było wchodzić do budynku oknem w WC, które było zlokalizowane już na terenie zakładu, co wiązało się z wejściem przez wysoki płot na teren zakładu. Obszaru pilnowali wartownicy, a był to czas komuny, czyli mogli być uzbrojeni, to byli ochroniarze z prawdziwego zdarzenia. Niestety kierowniczka domu kultury wspaniała bibliotekarka pani Bak odkryła nasz sposób wchodzenia i nakazała wstawienie krat. O tamtej pory okno służyło jedynie do przemycania win na sale.
         Po skończeniu szkoły średnie rozpocząłem prace na Zakładach Drzewnych, co umożliwiło mi wejście na dyskotekę za darmo. Pracowałem z Wieśkiem O. Ochroniarzem dyskoteki. Wcześniej wynosił mnie kilka razy z budynku, gdy zachowywałem się niestosownie (oczywiście chodzi o bójki między ulicami).
         Teraz kiedy wspominam sobie lata osiemdziesiąte, choć był to, czas biedy to jednak miał swój urok. Dziewczyny  upiększały szary świat. Poznałem ich wiele, teraz zapomniałem, one pewnie mnie też. Wołano na mnie „Zając”. Mało, kto znał moje imię, nie wspomnę o nazwisku. Oczywiście najbardziej lubiłem wolne tańce. Niekiedy też spacerowałem z dziewczyną po okolicy i … Ach.
         Repertuar puszczany przez prowadzącego był odzwierciedleniem muzyki prezentowanej w audycjach radiowych a w szczególności z Listy Przebojów Programu Trzeciego. Dla melomanów w moim stylu też puszczano mocnego rocka. Trudno mi jest obecnie przypomnieć sobie przeboje z tamtych lat, wynika z tego, że nie dla muzyki chodziłem na dyskoteki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Twarzą w twarz z wyzwaniami: Nowa droga Starachowic po wyborach

                  Wybory za nami, rozpoczęły się kłótnie o podział politycznego stołu. W Radzie Miasta jest wszystko jasne. W Powiecie b...