Opowiem wam O Piekle pod Niekłaniem Wielkim i spojrzę w Oczy Ziemi


               

 

 

 

 

 Przestój w pracy brzmi groźnie. W firmie, w której pracuje, właśnie taki ogłosili. W robotniczej głowie zacząłem pisać scenariusze czarne, że oto pandemia zabije zakład, a ja pójdę na zieloną trawkę, to znaczy na biały śnieg.

                Czym można uspokoić nerwy, myśli skierować na coś przyjemnego? W moim wypadku zbawienne skutki ma wędrówka.  Krótka chwila nad mapą, niepapierową a cyfrową. Spojrzenie na psa i oznajmienie – zaczynamy kolego od Piekła pod Niełkaniem.

                Ze Starachowic do Niekłania Wielkiego jest około 40 km. Samochodem to chwila. Zostawiam auto pod pocztą  i kieruje się w stronę parkingu, od którego zaczyna się ścieżka dydaktyczna wokół Rezerwatu Piekło pod Niekłaniem. Z podziwiania skałek Niekłańskich wrócę czarnym szlakiem, który przechodzi obok poczty. 

 


 

 

                Jak tylko zacząłem poruszać się drogą przeciw pożarową w kierunku Rezerwatu, niespodziewanie zaczął towarzyszyć mi starzec, z wyglądu wieczny wędrowca. Pogoda była przepiękna, zima taka jak pamiętam z dzieciństwa. Śnieg zakrył zielone igły sosen. Towarzysz podróży wypytał mnie o wszystko, co go interesowało. Odpowiadałem skrupulatnie i uczciwie. Czułem zaufanie do nieznajomego wędrowca. Pies go nie obszczekiwał znak, iż podróżnik nie ma złych intencji. Skały wyglądają tajemniczo i urokliwie. Złote kolory piaskowca z bielą śniegu tworzą bajeczną aurę.

- opowiem Ci o Piekle Niekłańskim.

- Znam opowieść o górniku Janku.

- Nie chodzi mi o tę opowieść- odrzekł nieznajomy wędrowca. – Widzisz te skały ich dziwny kształt, to wspomnienie walk stoczonych tu ponad 1000 lat temu.

- a to ciekawe – opowiedziałem, zmiatając śnieg z ławki, aby przysiąść, wypić gorącą kawę i wysłuchać opowieści. Nalałem dwa kubki. Aromat roznosił się po lesie.

- Tu gdzie teraz siedzimy, wokół tych skał obóz rozbili wojowie zakonnika Wojciecha, szykowali się do zniewolenia Słowian mieszkający w okolicy. Zakonnik obiecał Papieżowi, że przekona barbarzyńców na przyjęcie chrześcijaństwa. Oczywiście nie wspomniał, iż uczyni to siłą. W okolicy rozchodziły się wieści o okrucieństwie rycerzy chrześcijańskich. Jeżeli na ich żądanie pochwycony mieszkaniec okolicy nie zrobił znaku krzyża, natychmiast ginął od miecza. Palili wsie, wybijali zwierzynę. Chłopi okoliczni wysłali kapłanów na najwyższy szczyt w górach świętokrzyskich gdzie jeszcze były miejsca kultu Światowida i Peruna wybłagać u nich pomoc przed ciemiężcami. Światowid wysłuchał żalów i choć był bardzo słaby po walkach z bóstwami chrześcijańskim, postanowił stoczyć bój z zakonnikiem Wojciechem. Światowid zdawał sobie sprawę, że zostanie wcześniej czy później pokonany przez zaciężne siły chrześcijańskie. Poprosił Peruna, aby i on uczestniczył w bitwie. Następnego dnia o brzasku, kiedy jeszcze kapłani wracali do swoich ludzi, nastąpił atak na śpiących rycerzy. Uderzył Perun, grzmotami rozbijał namioty, palił odzienia i rozganiał konie. Wojciech szybko zapanował nad paniką i zaczaił się wokół skał w oczekiwaniu na chłopów. Nie spodziewał się, iż o to atakują go bóstwa Słowiańskie. Światowid wykorzystał do walk siły natury w postaci wiatru i wody, zwrócił się do słońca, aby zapanowały ciemności. Rycerze w strachu i popłochu zaczęli uciekać, Wojciech żadnym sposobem nie umiał zapanować nad wojami.  Na wiele lat ten rejony poza Wąchockiem i Św. Krzyżem krzewiciele nowej religii zostawili w spokoju po wysłuchaniu opowieści o sile bogów tutejszych. Teraz wiesz, dlaczego nazwa skał jest związana z piekłem. Zakonnik Wojciech ze swoimi rycerzami przeżyli tu piekło. Skały do dzisiaj swoim kształtem przypominają, co się tu wydarzyło.

Wędrowca jak się pojawił niespodziewanie tak i zniknął. Zostałem sam z opowieścią. Wróciłem z urokliwego miejsca szlakiem czarnym.

 


 

Teraz drugie miejsce do zobaczenia. Jadę do miejscowości Mostki koło Suchedniowa. Przy zalewie zostawiłem samochód i z Borysem moim psem, zielonym szlakiem udaliśmy się do miejsca zwanego Oczy Ziemi.  Po przejściu urokliwym szlaku około 4 kilometrów docieram do miejsca, gdzie ziemia patrzy na nasz świat. Pod wiatą zrobiłem, krótki odpoczynek w duchu przeprosiłem Ziemie za nieszczelnie jej stanu. Przyglądając się, oczom Ziemi zauważyłem łzy rozpaczy. Jak długo Ziemia będzie znosić naszą rozbójniczą eksploatację natury? Lasy suchedniowskie są znakomitym miejsce do uprawiania narciarstwa biegowego, spacerów wśród sosen, nielicznych buków. W powrotną drogę udałem się, korzystając GPS, starałem się dostać do nieczynnej kopali kamienia zwanej Kopulak. Skały opowiedziały mi historie wydobycia pięknego piaskowca o barwie niekiedy przypominającej krew.  Wracając, zakłóciłem życie kilku stadom jeleni i saren, za co je przeprosiłem. Może byłem obserwowany przez świętokrzyskiego Rysia? Samotnika, który ostaniem czasy dotarł do lasów suchedniowskim.


 

                Powrót do domu to już chwila. Najważniejsze czarne myśli odeszły. Kolejny raz okazało się, iż jeżeli chce się coś zobaczyć ciekawego, trzeb być kreatywnym, a nie tylko bogatym. Nurtuje mnie tylko napotkany wędrowiec. A może kompana zwiedzania skał Piekło nie było, a jedynie to moja wyobraźnia? 


 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2

      Co czyni nas tym, kim jesteśmy?                   Bohaterzy powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2 to malar...