Dokąd zmierzamy


  

 

Oto obraz człowieka prezentowany we wszystkich mediach; dziecko to uśmiechnięty człowiek, mający wiele zajęć, od intelektualnych, artystycznych, po sportowe. Przynosi radość rodzicom, a dziadkowie dziwią się, jak oto ich wnuk/wnuczka są mądrzy. Nastolatek oto pełen zapału w nauce, grający świetnie w grach zespołowych, uczący się grać na instrumencie, zaliczający kolejne egzaminy, planujący dalszą naukę w najlepszej szkole w okolicy, a może nawet z internatem. Licealista to już chodząca encyklopedia ma wiele zainteresowań, dba o rozwój fizyczny, osiąga sukces za sukcesem. Spójrzmy na studenta i studentkę – to już nie niedojadający kujon, lecz pełen optymizmu młody fachowiec/specjalistka, dążący do celu z perspektywami dalszego rozwoju. Przejdziemy do młodego małżeństwa, planuje dziecko lub je już ma, stać ich na kredyt mieszkaniowy, wakacje bliższe i dalsze, spędza dużo czasu na rozrywkach. Czterdziestoletni mieszkańcy naszego globu to doświadczeni rodzice, pracujący w firmach, które dbają o ich rozwój, a co za tym idzie – zarabiający coraz więcej, planujący edukacje dzieci. Przyszedł czas na dziadków, którzy myślą tylko o rozrywkach i odpoczynku, zajmują się wnukami, które są ich oczkiem w głowie.

                A jak jest naprawdę.

                Prawda jest tak, że 80% społeczeństwa globu potrafi zaspokoić swoje podstawowe potrzeby, nie stać ich na więcej. Dwa miliardy ludzi żyje za 2,5 dolara dziennie, jeżeli rano nie wyjdzie do pracy, będzie głodowało.

                Mniejszość ludzkości żyje w bańce, w której na wszystko jest recepta, poradnik, trener. Nastawieni na sukces, zaspakajanie własnych potrzeb. Jeżeli nie następuje wzrost, uważane jest to za chwilową niedogodność. W tej gonitwie zapominajmy o współczuciu, empatii. Oto ja jestem najważniejszy i muszę zaspakajać swoje potrzeby.

                Niezbywalną częścią życia jest cierpienie, smutek, bezradność, niemożność i śmierć, którą schowaliśmy za parawanem w szpitalnej sali. Ostateczność naszego życia lubimy oglądać na ekranach telefonów. Już nie ma konania w obecności bliskich. Śmierć jest niemedialna. Inaczej jest z biedą, kataklizmami, katastrofami – to przyciąga bogatą cześć społeczeństwa. Śledzimy wiadomości, aby pławić się w informacjach o krzywdzie, bólu. Portale, fora społecznościowe, telewizja, radio, Internet pełne są doniesień o kłopotach elit. Aspirując do tego grona, z ciekawością śledzimy potknięcia celebrytów. Siedzimy sobie w bańkach społecznych i zajmujemy się sobą. Z lubością oglądamy programy o kłopotach innych, biedzie, głodzie, wojnach, z chęcią wysyłamy przelew, by polepszyć swój wizerunek, jacy to my jesteśmy wspaniałomyślni.

                Przyjęliśmy narracje globalnych koncernów i państw największych trucicieli, że to od nas zależy ratowanie środowiska, segregujemy śmieci, chodzimy piechotą do pracy, korzystamy z ekologicznych opakowań. Chodzi o to, byśmy wszyscy, żyli zgodnie z obecnym wzorcem, nie uratujemy planety. Tym powinni się zająć ci najwięksi truciciele. Dzięki takiemu przekazowi, iż to od nas zależy, owe koncerny zarabiają jeszcze więcej. Pełna odpowiedzialność jest w rękach koncernów, to one mają możliwość zmieniania rzeczywistości. My możemy jedynie w tym uczestniczyć.

                W bańkach społecznych szerzy się ksenofobia, niechęć i agresja wobec tych, którzy wyglądają i zachowują się inaczej. Dobitny przykład mamy w naszym kraju. Społeczeństwo panicznie boi się inności.

                Na tym lęku swoje poparcie buduje PiS. Straszy swoich wyborców falą uchodźców, którzy rzekomo zagrażają naszemu krajowi. Partie opozycyjne przedstawiają jako środowiska, które nie rozumieją  poczucia krzywdy i niesprawiedliwości, jaki mają wyborcy PiS.

                Jeszcze jeden aspekt, oto okazało się, że nie ma boga. W grupie 20% społeczeństwa globu jest coraz większa populacja osób, która wierzy w swoją sprawczość i twierdzi, że bóg nie jest im potrzebny. Przedstawicieli największych religii sięgają po sposoby przymusu, napierają na władze, aby nie utracić wyznawców.

                Tak naprawdę do godnego życia i spełnienia jest potrzebna miłość i bliskość. Cała otoczka materialna nie przysparza trwałego szczęścia. Zaspakajanie swoich materialnych potrzeb z myślą o szczęściu jest niczym innym jak uzależnieniem. Całe szczęście kryje się w uczuciach i emocjach.

                Ludzkość musi się zatrzymać, przewartościować sens życia. Przestać być społeczeństwem, które chce mieć i stać się społeczeństwem, które chce być.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Twarzą w twarz z wyzwaniami: Nowa droga Starachowic po wyborach

                  Wybory za nami, rozpoczęły się kłótnie o podział politycznego stołu. W Radzie Miasta jest wszystko jasne. W Powiecie b...