Tajemnice Drewnianej Świątyni: Wspomnienia i Przemyślenia ze Starachowic


 


 

Przeczytałem kolejną publikację o Starachowicach. Rok 2023 i 2024 to czas wspominania lokacji miasta Wierzbnika, protoplasty Starachowic. Rok 2023 przynosi setną rocznicę powstania kościoła na ul. Tychowskiej, obecnie Radomskiej. Zarząd Zakładów Starachowickich przyzwolił na wybudowanie kościoła drewnianego (tymczasowego) pod wezwaniem Wszystkich Świętych na terenie przy fabrycznym. Aleksander Łącki ze szczegółami opowiada historię świątyni w publikacji „Wszystkich Świętach, Starachowice i… My”. Niestety budynku drewnianego już nie ma, spłonął w 1987 r.

                Parafia Wszystkich Świętych swego czasu była również moim miejscem spotkań z Bogiem. W drewnianym kościele, który miał specyficzny zapach drewna, rozgrzanego słonecznymi promieniami. Zimową porą drewno ściśnięte mrozem, gont zasypany śniegiem skrzypiał i wołał o pomoc. Swoją góralską, przepiękną konstrukcją zachęcał do zadumy, wejścia w stan transcendencji. W nim odbyła się moja Pierwsza Komunia, do salek katechetycznych obok niego chodziłem na lekcje religii. Wyjście na lekcje religii nie zawsze kojarzą się mi z pogłębianiem wiedzy religijnej, częściej z zabawami wokół kościoła. To były wyprawy, samemu ze Starachowic Dolnych przemieszczałem się na lekcje religii. Kto obecnie puściłby 7-latka w taką wyprawę?

                Autor opisuje ludzi, którzy oddawali się nie tylko kultowi religijnemu, ale również działali na rzecz parafii. Moje wspomnienia nie dotyczą takich aspektów. Nigdy się nie wyróżniałem, jako anonimowy parafianin zanosiłem Bogu mój los. Moja religijność wówczas jak i teraz jest dość powierzchowna, nie byłem ministrantem, nie pracowałem na rzecz parafii. Moje uczestnictwo w mszach było okazjonalne. Pomimo tego budynek kościoła drewnianego wspominam, jako miejsce, gdzie czułem bytność Nadprzyrodzonego. Przemyślenia młodzieńcze, wręcz dziecinne, zanosiłem pod ołtarz, oczekiwałem sprawstwa. Święci wyciągali pomocną dłoń. Kapłanów, pośrednicy w kontaktach z Bogiem traktowałem jako herosów, idealnych ludzi. Naiwność dziecka?

                Jako ten, który ma kręte drogi do świątyni, bardziej pamiętam kupowanie pączków w barze Pod Piątką za pieniądze przeznaczone na ofiarę, czy pójście na występy kaskaderskie, które raz do roku odbywały się na placu naprzeciw kościoła? A jeżeli byłem na mszy, to raczej na zewnątrz, stając obok mężczyzn, wsłuchiwałem się w ich opowieści o życiu.

                Pomimo że Diabeł siedział pod moją skórą, to jednak ludzie sprawujący posługę w kościele przyciągali moją skromną osobę. Myślę tu o ks. Janie Wojtanie, czy proboszczu Piotrze Kobie. Babcia Antonina po mszy pierwszokomunijnej powiedziała o kapłanie, który nas przygotował do Sakramentu – „On chcioł ich do nieba żywcem zaprowadzić”.

                Oglądałem zgliszcza kościoła, obok mury powstającej świątyni. Zrozumiałem, iż budynek kościoła to tylko część wiary, ta najbardziej krucha i ulotna. Ówczesnym proboszczem był ksiądz Tadeusz Jędra, znakomity kapłan. Interweniował, przychodząc na nasze lekcje religii (szkoła średnia) i potrafił na nas wpłynąć. Umiał do łobuzów dotrzeć.

                Książka o budynku kościelnym przybliża nam historie miasta, ludzi, wiary. Ważne są miejsca, w których toczy się życie społeczne. Na przestrzeni lat przewinęło się wokół świątyni rzesze ludzi tak różnych, odmiennych. Takich miejsc potrzeba nam więcej. Często miejsca kultu stają się terenem wojowania słownego na krytykę zewnętrzną. A może trzeba wrócić do korzeni? Więcej kardynała, Grzegorza Rysia, mniej arcybiskupa Marka Jędraszewskiego.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2

      Co czyni nas tym, kim jesteśmy?                   Bohaterzy powieści noblisty Jon Fosse pt. Drugie imię. Septologia 1-2 to malar...