Kioski Ruchu – wspomnienie

 

 


Kiedyś można było je znaleźć co 500 metrów, dziś nie zobaczysz ani jednego kiosku Ruchu na mapie Starachowic. Zniknęły z krajobrazu miasta i kraju, a wraz z nimi historie, które wiązały się z codziennymi wizytami w tych małych punktach sprzedaży. Kultowe kioski, ich sprzedawczynie i sprzedawcy to element wspomnień wielu mieszkańców – szczególnie tych, którzy pamiętają czasy PRL-u.


Mój pierwszy kiosk

Każdy z nas, kto ma już ponad 50 lat, mógłby opowiedzieć o swoim ulubionym kiosku. Dla mnie takim miejscem był kiosk obok lodziarni na Dolnych Starachowicach. Pamiętam sprzedawczynię – kobietę w wieku mojej mamy, zawsze z mocnym makijażem i delikatnym głosem. Jej pulchne palce przekładały towar przez niewielkie okienko, które było jedynym „oknem na świat” dla nas, klientów. Nigdy nie widziałem jej poza kioskiem.

To tam, jako dziecko, kupowałem lizaki, książeczki z serii Poczytaj mi, mamo i… papierosy. Oczywiście, papierosy nie były dla mnie – ojcu kupowałem Sporty bez ustnika, a mamie Klubowe. To były inne czasy, kiedy nawet sześcioletnie dziecko mogło samodzielnie zrobić takie zakupy.


 

Kioski – centra codzienności

W latach swojej świetności kioski Ruchu były rozsiane po całych Starachowicach. Otwierano je od rana do wieczora, również w niedziele. Można w nich było znaleźć niemal wszystko, co potrzebne w domu: chemię gospodarczą, artykuły spożywcze, słodycze, papierosy, a przede wszystkim gazety. To właśnie gazety stały się dla mnie szczególnie ważnym produktem pod koniec lat 70.

Pierwszą „teczkę” na gazety założyłem w kiosku koło szkoły przy ul. Mrozowskiego, obok hotelu. Teczka służyła do odkładania prenumerowanych tytułów, które w tamtych czasach były towarem deficytowym. Prenumerowałem wiele gazet: Razem – głównie dla zdjęć na ostatniej stronie, Na przełaj – dla plakatów zespołów rockowych, ale także Politykę, Film, Kino, Literaturę, Non Stop i Jazz. Każdy kiosk z małym okienkiem na wysokości pępka dorosłego człowieka był dla nas swego rodzaju „oknem na świat”. W czasach, gdy świat był szary, zakłamany i bez perspektyw, prawdziwe informacje czerpało się z rozgłośni takich jak Wolna Europa czy Głos Ameryki, ale to kioski dostarczały codziennej dawki prasy, a wraz z nią namiastki rzeczywistości spoza PRL-owskiej kurtyny.

Kiosk – punkt informacji lokalnej

Sprzedawczynie w kioskach były prawdziwymi skarbnicami wiedzy o mieście. Wiedziały, gdzie można „wystać” potrzebne produkty, kiedy przyjdą dostawy i co nowego dzieje się w Starachowicach. Kioski były czymś więcej niż miejscem sprzedaży – były lokalnymi centrami informacji.

Koniec pewnej epoki

Lata 90. przyniosły zmiany. Powoli, ale nieubłaganie, kioski zaczęły znikać z ulic. Obecnie ostatnie punkty zostały zamknięte przez firmę Ruch. Zmienia się nasza rzeczywistość – Internet przejmuje rolę kiosków, oferując dostęp do wiadomości, porad i zakupów bez wychodzenia z domu. Myślenie i odkrywanie stają się domeną sztucznej inteligencji, a my, zamknięci w czterech ścianach, tracimy coś więcej niż tylko miejsca zakupu gazet. Tracimy fragment naszego wspólnego, lokalnego świata.

Czy Wy również wspominacie swój ulubiony kiosk? Podzielcie się swoimi historiami w komentarzach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Kioski Ruchu – wspomnienie

    Kiedyś można było je znaleźć co 500 metrów, dziś nie zobaczysz ani jednego kiosku Ruchu na mapie Starachowic . Zniknęły z krajobra...