Szarość listopadowych dni owija miasto, a słońce ucieka w nieznane światy. Spacerując w tej popielatej scenerii, przyglądam się codzienności, w której połowa listopada w sklepach dawno już zmieniła się w grudzień. Świąteczne dekoracje i błyskotki kuszą na półkach, a globalny handel, zacierając granice między tradycjami, wymyśla kolejne „święta” napędzające koniunkturę. Bez tego nasza zachodnia cywilizacja mogłaby upaść jak mucha w zimny, jesienny wieczór. Czy jednak pamiętamy jeszcze, jakie znaczenie niesie wieczór 24 grudnia?
Wigilijny stół zapełnia się potrawami, a prezenty wywołują uśmiechy – ale czy wciąż kryje się za tym coś więcej? Młodzi coraz częściej rezygnują z rodzinnych tradycji, wybierając wyjazdy w góry czy spotkania z przyjaciółmi. Czy to znak czasu, czy może początek dekadencji, której konsekwencje dopiero odkryjemy?
Pani „Lokalna polityczka” w swoim poście na Facebooka bardzo martwi się mieszkańcami Stanów Zjednoczonych. Dla równowagi odsyłam do artykułu w Tygodniku Powszechnym — „Produkt krajowy: bieda”— autorstwa Przemysława Wilczyńskiego. Trzeba się martwić biedą, która dotyczy kilku milionów Polaków i Polek (może zamienić kolejność?). Warto sięgnąć po raport „Poverty Watch” autorstwa prof. Ryszarda Szarfenberga, który alarmuje: dwa i pół miliona Polaków żyje w skrajnej biedzie. Od 2022 roku liczba ta wzrosła o 800 tysięcy. Szczególnie dramatyczny jest wzrost ubóstwa wśród dzieci i seniorów, którzy powinni znajdować się pod szczególną ochroną państwa.
Z rozczarowaniem patrzę na politykę krajową. Obecna władza zdaje się potwierdzać krytykę prof. Antoniego Dudka, który zarzuca rządowi brak działań na rzecz poprawy warunków życia. Koalicja nie proponuje rozwiązań, które powstrzymałyby pauperyzację społeczeństwa. Tymczasem miasta, takie jak Starachowice, potrzebują wizji i działań: budowy mieszkań socjalnych i czynszowych, programów wsparcia dla seniorów czy systemu przyjęć imigrantów na wzór amerykańskiej zielonej karty.
Sytuacja w służbie zdrowia również odbija się na mieszkańcach. Starachowicki szpital – choć dobrze wyposażony i z kompetentnym personelem – tonie w długach, które wynikają z patologicznego systemu NFZ. Zmieniający się dyrektorzy to jedynie kozły ofiarne. Tymczasem rząd zamiast reform zajmuje się wewnętrznymi rozgrywkami politycznymi, które prowadzą do narodowej tragedii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz