Starachowice – Miasto Moich Marzeń

 



Spaceruję po Starachowicach od prawie sześćdziesięciu lat. Wielokrotnie pisałem, że to miasto jest moje. Mieszkam tutaj nie tyle z wyboru, ile z urodzenia – nigdy nie chciałem zmieniać miejsca zamieszkania. Moje miasto – jasne i przyjazne ulice, ciemne dzielnice, które wołają: „unikaj tych miejsc” – znam je wszystkie. W zakątkach i zaułkach kryje się urok. Historię Starachowic poznaję poprzez spacer, rozmowy z krajanami i literaturę.

Od jakiegoś czasu, korzystając z powszechnie dostępnej techniki, opisuję moje spacery. Raz są to „felietony”, innym razem „opowiadania”. Polubiłem to moje majaczenie przeniesione na słowo pisane. Bawię się w filozofa chłopskiego – siadam na skarpie i patrzę przed siebie. Opisuję widoki geograficzne, polityczne, historyczne. Nie uczestniczę jednak w życiu społecznym i politycznym miasta, ponieważ brakuje mi wiedzy o układach politycznych – kto z kim trzyma, kto kogo lubi, kto, jakie ma plecy. Nie potrafię również jasno określić swoje poglądy polityczne.


 

Chodzę i piszę. To mój sposób na odnalezienie się w tej rzeczywistości. Zachwycam się zmianami w mieście, czasem przeklinam niepowodzenia. Chwalę prezydenta, innym razem uważam, że popełnił błąd. Otrzymuję też krytyczne opinie na temat moich poglądów.

Na każdym kroku widać, jak wiele środków finansowych wpłynęło do miasta. Poznaję Starachowice na nowo. Zdjęcia, które jeszcze niedawno utrwalały widoki miasta, stają się historią. Mamy nowe drogi, ronda, przeprawy nad ukochaną Kamienną. Widać jednak dużą ingerencję w naturę. Widok Pasternika wyciska łzy. Oczywiście, wspaniale wykonane są ścieżki piesze i rowerowe wokół zbiornika, ale szkoda przyrody. Cały teren powinien być oddany naturze. Przyroda zawalczy o odzyskanie przestrzeni, przyjdzie powódź stulecia i zmieni krajobraz. Znak wysokości wody powodziowej z 1903 roku, umieszczony na dworcu wschodnim, wyraźnie wskazuje, jak ten obszar zostanie zalany. Kiedy przyjdzie taka powódź, nie wiem, ale na pewno przyjdzie. Rzeka powoli zarasta, staw znowu dziczeje, niedługo wrócą ptaki. Kibicuję naturze, trzymam kciuki. Oczami wyobraźni widzę piękne alejki wśród traw, szuwarów, ptaki w blasku zachodzącego słońca. Powinniśmy zmieniać krajobraz tylko na tyle, w jakim stopniu to konieczne, aby chronić przed powodzią. Podobnie powinno być w całym mieście – jak najwięcej przestrzeni powinno być oddane naturze. Nam, Homo sapiens, potrzebne są ciągi komunikacyjne – piesze, drogowe, enklawy do odpoczynku. Oddajmy trawniki i otoczenie wokół bloków naturze – będzie pięknie. Trawy rosnące ponad nas, krzewy tworzące busz, w którym zamieszkają drobne zwierzęta, a może nawet lisy.

Marzę – mam do tego prawo – i mrzonkami zajmuję głowę. Starachowice – miasto wyjątkowe, otwarte dla ludzi z całego świata, rozwijające się dzięki impulsom gospodarczym. Ułudy można przekształcić w działania, ale do tego potrzebujemy polityka z wizją. Potrzebujemy lokalnego męża stanu (feministycznie jak to powinno być napisane?). Potrzebujemy działań na wielu frontach – walki o biznes, o nowych mieszkańców. Starachowicka Strefa Ekonomiczna powinna włożyć więcej energii w poszukiwania firm, które zechcą założyć przedsiębiorstwa w strefie starachowickiej. Nowi mieszkańcy to okoliczni młodzi ludzie poszukujący mieszkań, które powinny być budowane w mieście (mieszkania czynszowe). Nowi mieszkańcy to również osoby na emeryturze, które szukają przyjaznych miejsc do zamieszkania. Powinny zatem powstawać miejsca do relaksu i terapii ruchowej. Oczywiście widzę tu również obcokrajowców. Jako chrześcijanin mam obowiązek pomóc potrzebującemu uchodźcy.

Teraz wróćmy na ziemię. Spójrzmy, jak mali są nasi lokalni politycy, jak społeczeństwo jest rozpite, bojące się zmian na miarę rewolucji. Odwagi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Recenzja spektaklu „Dowód na istnienie drugiego”

                                                                                               Zdjęcie TVP        Spektakl „Dowód na i...