Jestem homofobem


Jestem homofobem i nie wstydzę się tego . Przyznaje się do obaw związanych z ekspansją kultury homoseksualnej i gender  . Wychowany jestem w tradycyjnej polskiej rodzinie z jej zaletami i wadami . Moja wiedza dotycząca życia podpowiada , że na ziemi nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko wkoło mnie jest potrzebne . Filozofowie od zarania dziejów ten stan opisują . Normą istnienia człowieka na ziemi jest jego ekspansja i przystosowanie do warunków panujących lub wpływanie na nie, by zmniejszyć uciążliwość życia . Jednym z tych elementów jest prokreacja , która pozwala na przedłużeniu gatunku . Jakkolwiek to nazwać ,czy z woli Boga , czy z doboru naturalnego . Człowiek w tym celu (prokreacji) stworzył rodzinę  składającą się z kobiety i mężczyzny . Na przestrzeni dziejów skład ilościowy kobiet i mężczyzn zmieniał się . Rodziny bywały o podłożu monogamicznym , poligamicznym , tworzonych wokół kobiet lub mężczyzn . Związki homoseksualne były na marginesie tych społeczności i nigdy nie miały statusu rodzinny . Uważam to za normę , której nie wolno przekraczać . Rodzina to związek osób o różnej płci , której zadaniem jest prokreacja . Oczywiście wraz z rozwojem życia społecznego i powiększania dób materialnych człowiek zmieniał zadania, rodziny przesuwają środek ciężkości, w stronę uczucia miłości i szczęścia osobistego . To uważam za postęp naturalny . Żądania lobby homoseksualnego uważam za zbrodnie na naturze . Oczywiście nie jestem przeciw związkom jednopłciowych, ale przeciw  dążeniu do nazwania ich rodziną . Kompletnie mnie nie interesuje , kto śpi z kim i jakie odnosi z tego tytułu uniesienia . Ale nie zgadam się ,że z tego czyni się coś ważnego i pozytywnego . Idąc dalej i spełniając żądania homoseksualistów w sprawie rodziny, dojdziemy do sytuacji, której naturalne aspekty życia będą równe wynaturzeniu, jakim jest związek jednopłciowy . Działacze ideologii gender mocno atakują  środowiska sprzeciwiające, się działaniom wbrew naturze nazywając nas zacofanymi lub wręcz osobami o ograniczonych polach myślowych . Działania wbrew naturze będą prowadzić do samounicestwienia ludzkości . Może taki koniec świata przewidział Bóg.

Jak tu nie pić do końca życia



    


 Paweł nie cierpiał takiej pogody. Za oknem siąpił deszcz. Wiedział ,że dziś nie znajdzie ani jednego zdrowego kiepa. Będą wszystkie zamoczone. Zakładając buty, klął pod nosem 
– kurwa nie ma co palić, nie ma kurwa, za co kupić setki ,chociaż kurwa piwo!
 Wyszedł przed blok, stanął przed klatką. Rozejrzał się  dokoła wszędzie szaro i ponuro, wiatr bił po twarzy drobnym deszczem. Ludzi jak na lekarstwo. W jaki sposób zorganizować pieniądze. Działania muszą być przemyślane i strategiczne. Dokładnie o tym Paweł wiedział. Spojrzał w lewo, spojrzał prawo, deszcz zmusił go zmrużenia oczu.
- idę na "koło fortuny" – wymamrotał
Koło fortuny to miejsce w Starachowicach Dolnych. Zbieg ulic Radomskiej i Hutniczej. Tu spotykają się koledzy od wypitki. Dzielą się wieściami , umawiają  się na wódkę, niekiedy ratują się drobnymi pożyczkami przeliczanymi na alkohol i papierosy. Paweł właśnie liczył na to , że któryś z kolegów będzie miał pieniądze, będzie po zasiłku lub rencie.
Droga bardzo Pawłowi się dłużyła , miał do przejścia całe miasto i do tego ten deszcz. Głowa mu pęka w szwach, pić się chce niezmiernie. Nogi potykały się o nie równy chodnik. Przejście przez jezdnie, też stanowiło niezwykłe wyzwanie. Dopadały Pawła lęki. Wówczas wszystko, co go otaczało było wrogiem czyhającym na jego życie, ale nie to doczesne. Życie wiekuiste. Ogarnięty strachem, myślą złowieszczą, że oto samochód z niewiadomych powodów wjedzie w niego. Śmierć to koniec picia.
Podniósł skuloną głowę i zobaczył przed sobą człowieka , którego bardzo nie chciał w tej chwili zobaczyć. I jak na złość ewidentnie szedł w stronę Pawła.
- cześć Paweł – powiedział Stasiu. Przed Pawłem stał jego kumpel, kiedyś razem  mocno balowali, to był dobry czas, kiedy alkohol nie zbierał wszystkiego i dawał sporo zabawy. Młodość pomyślał Paweł. Przez chwile przeleciał przez głowę Pawła, tysiące zabaw jakby to była jedna balanga.
- cześć- wymamrotał Paweł
- och, było wczoraj trochę tego , co? – zawyrokował Stasiu
- czego było? – zapytał Paweł
- jak to czego? Gorzały. Paweł jest sposób – mówiąc to, Stasiu się mocno wyprostował- Widzisz ja, nie pije już dwa miesiące, a chlałem tak jak ty a może więcej. Choć ze mną na miting a zobaczysz. Wspólnota Ci pomoże.
- spierdalaj. Znam Was, chcecie mi z mózgu zrobić miazgę.
Paweł poszedł dalej z myślami pogrążonymi w tematy  skąd , jak i gdzie dziś się napije.
A może Stasiu ma rację – myślał Paweł – przecież on chlał gorzej ode mnie. Byłem kiedyś na mitingu . Kurwa to podawanie rąk jakaś modlitwa. To nie dla mnie. Zresztą jak tu nie pić do końca życia.

Ekstremalna Droga Krzyżowa





Po raz  3 przeszedłem Ekstremalną Drogę Krzyżową. Wybrałem trasę niebieską im. Bł. Ks. Jerzego Popiełuszki ze Starachowic przez Kałków na Św. Krzyż.
Komunikaty pogodowe zapowiadały śnieżyce i mocny wiatr. Noc będzie, ciężka pomyślałem, ale przecież tak ma być. Ostatni rok to pasmo grzechów, za  które muszę odpokutować.
EDK rozpoczynam od uczestnictwa we mszy na godzinę 18. Zaraz po zakończeniu wyruszam na trasę. Śnieg mocno pada i wiar wieje od północy zawiewa pod kaptur. Idąc  wzdłuż rzeki,  toruje drogę , jeszcze przede mną nikt nie szedł, lub wybrał przejście drogą 42. Sam w Dziurowie rezygnuje wyznaczonej trasy, idę od Stykowa już asfaltem.
Skupiam się na modlitwie. Droga prowadzi lasem w stronę Sanktuarium w Kałkowie . Mijają mnie nieliczne samochody. Jeden się zatrzymuje , młoda kobieta proponuje zabranie i podwiezienie . Dziękuje i informuje, jaki jest cel mojej podróży. Mina pasażera jest bezcenna.
„Wrażliwość zaczyna się wtedy, gdy zaczynam słyszeć, z czym boryka się druga strona. Gdy przestaję porównywać”.
                                      Piotr dyrektor sprzedaży
Nie słyszę innych , moi bliscy mogą krzyczeć, ja nie słyszę,  głuchy jestem, od urodzenia , brak we mnie wrażliwości. Wychodzę z lasu, wiatr wieje mocno. Nadchodzi ten moment kiedy przestaje myśleć, wsłuchuje się w prace mojego organizmu. Serce bije miarowo. Nogi idą równym tempem . Szum wiatru i śnieg uderzający o policzki. Kolejna stacja i rozważanie o cierpieniu Chrystusa.
„W milczeniu , w swoistej pustce , wyruszam w daleką podróż, z której nigdy nie wracam taki sam”
                                                        Tomek zakonnik
Mam taką nadzieję , że dzięki tej wędrówce, choć o jotę się odmiennie. Poprzednia EDK była porażką. Nic z niej nie wynikło. Popełniłem wiele błędów i krzywd wyrządziłem sporo.
 Przychodzi myśl, dlaczego przez ukrzyżowanie, śmierć Jezu Chryste chciałeś zakomunikować swoją miłość do grzesznika takiego jak ja. Umierasz na krzyżu i mówisz  „kocham Cię” . Co ja z tym mam zrobić. Nie potrafię udźwignąć tej miłości. Ciągle się potykam, przewracam. Grzeszę.
Spotykam innych wędrowców. Idę z nimi . Kiedy odmawiają, Ojcze Nasz ja milczę i płyną mi łzy.
Upadam , ale wstaję, otrzepuję kolana i idę dalej”
                                               Gosia manager projektu
Docieram do Nowej Słupi, teraz będzie tylko w górę. Brak mi sił, ciągle siadam i odpoczywam, wiem ,że jest to morderstwo. Trzeba iść pomimo bólu. Uzmysławiam sobie, jak moje zmęczenie jest nijakie do Ukrzyżowania.
Docieram na szczyt. Radość . Pełny kościół ludzi . Msza. I moja Cicha prośba Boże daj spróbować jeszcze raz.
Do następnego spotkania na EDK.

Być jak Flynn film z Robertem de Niro






Obejrzałem ten film tylko z uwagi na grę w nim Roberta de Niro . Aktor kolejny raz pokazał swój wieki kunszt aktorski . Bardzo cenie role de Niro , w każdej z nich gra świetnie . W tym filmie również i można rzec , ratuje film . Film opowiada o relacjach ojca i syna . Trudnych relacjach . 


Pozostawiony przed laty syn wini ojca za swoje niepowodzenia i ciężkie dzieciństwo . Ojciec przekonuje go ,że tak musiało się stać z uwagi na to , iż jest on wielkim talentem literacki i chciał realizować się, jako pisarz a rodzina podcinała mu skrzydła.  Syn (Paul Dano) nie godzi się z pokrętnymi tłumaczeniami ojca . Choć cały czas chce dotrzeć do ojca i go pokochać . Film dobry, ale bez de Niro byłby bardzo kiepski .

„Dzienniki . Zeszyty podróżne” Edwarda Stachury


                



 Zakończyłem czytać „Dzienniki . Zeszyty podróżne” Edwarda Stachury, są to zapiski autora w formie dzienników opracowanych przez Dariusza Pachockiego.
         Z każdą stroną przeczytaną utwierdzałem się w przekonaniu, że owe dzienniki są kolejną kreacją Edwarda Stachury.
         Ten wspaniały poeta , literat , tłumacz ,słaby piosenkarz i gitarzysta zawładną moja dusza w latach osiemdziesiątych, wówczas już nie żył. Chciałem ,żyć jak On. W ciągłej wędrówce. Z dzienników wypływa inny obraz Stachury. To człowiek zorganizowany, wiedzący czego chce. Dbający o swoje finanse i wszystkie przyziemne sprawy.
         Ostatni okres jego życia to paranoja , która Go zabiła. Traci poczucie realności i ucieka od życia.
         Nadal jestem zafascynowany jego pisarstwem jak i życiem. Co rok wyruszam na kilkudniową wędrówkę w „cudnych manowcach”, by dojść do „całej jaskrawości”.
         Edward Stachura kreował swój wizerunek, z obecnymi dostępnymi środkami przekazu pewnie osiągnąłby większy sukces. Po przeczytaniu dzienników stwierdza, że Stachura jak żył tak pisał i pisał jak żył.
         Warto przeczytać książkę, by poznać bliżej życie poety.

Polecane

Twarzą w twarz z wyzwaniami: Nowa droga Starachowic po wyborach

                  Wybory za nami, rozpoczęły się kłótnie o podział politycznego stołu. W Radzie Miasta jest wszystko jasne. W Powiecie b...