Wspomnienie dawnych Starachowic tzw. Dolnych







Ostatnio wspominałem o moim biznesie, jaki prowadziłem z kumplem na „Kamykach”. Przyszła pora na wspomnienie jak spożytkowałem zyski. Użyczając szklanki pijącym wódkę, mówiliśmy o potrzebie zbierania butelek i następnie zakupu podręczników , zeszytów do szkoły, co nie do końca było prawdą. Część pieniędzy przeznaczyłem, oczyśćcie na przybory szkolne, ale te, których nie zakupili mi rodzice. Czyli; pachnącą gumkę, ołówek z wymienialnym wkładem, kilka długopisów z nieodzownym „Zenitem”. Piórnik musiał być z materiału niedrewniany. Strugaczka w ciekawym kształcie, a nie żyletka w uchwycie. 




         Pierwszym wydatkiem były zakup w sklepie pana Rakowskiego. To jeden z nielicznych punktów sprzedaży gumy balonowej „Donald” , w której była obrazkowa historia z życia Kaczora Donalda. Były też inne smakołyki jak lody na ciepło, lizaki o różnych kształtach i smakach i oczywiście oranżada w butelce z korkiem, który przy otwieraniu strzelał.
         Korzystaliśmy też z dostatku kultury. Głównym dostarczycielem tego typu rozrywki było kino „Star” i „Robotnik”. „Star” mieścił się w „Deku”, o którym już pisałem. Zawsze w niedzielę o godzinie 11 odbywał się seans o nazwie „Poranek”, podczas którego pokazywano bajki. To tam poznałem historie „Kaczora Donalda”, „Wilka i Zająca”, „Bolka i Lolka” w wersji pełnometrażowej (a może to już było później?). Do kina "Robotnik" chodziliśmy rzadko, bo znajdowało się w Wierzbniku. Chodź kilkukrotnie i tam zawędrowaliśmy, zahaczając jednocześnie o lodziarnie pana Nowaka. Tu przyzna się publicznie do grzechu śmiertelnego, pora poranków była w czasie mszy św. , dalej niemusze tłumaczyć. Bardzo często nie dochodziłem do kościoła i pieniądze na tace defraudowałem.
         Korzystałem też z księgarni, która znajdował się w Starachowicach Dolnych, pełnej kolorowych książek, to właśnie tam zakupiłem „Baśnie Andersena”. Największym wydatkiem, jaki poniosłem w księgarni, było zakupienie klasera na znaczki i co miesiąc zakup pakietu znaczków. W Starachowicach był też specjalny sklep filatelistyczny, który znajdował się u zbiegu ulicy Na Szlakowisku i Marszałkowskiej.
         Z powyższego wynika ,że bardzo szybko kasa się kończyła. Brak możliwości dalszego zarobkowania zmusiła nas do innego podejścia. Biznes ze stacjonarnego zamieniliśmy na mobilny. Rowerami objeżdżaliśmy okolice stawu Pasternik i rzeki jak i parku. Znalezione butelki od razu sprzedawaliśmy w skupie, by mamy nie zauważył o naszym dalszym działaniu w biznesie.
         Snuliśmy plany rozwoju naszego interesu, siedząc na „samolocie” (duży kamień na "Kamykach"). Mieliśmy piękny widok na stacje i tłumy przemieszczające się po dworcu, po którym krążyli podróżni, potencjalni nasi klienci. Naszym głównym wrogiem w rozwoju biznesu byli rodzice i milicja, która co jakiś czas pojawiała się na „Kamykach”. Wówczas konsumenci uciekali,  zabierając ze sobą niedopity alkohol, co za tym idzie również butelki.
         Teraz trudno odnaleźć kamień, na którym siadaliśmy, z uwagi na zarośniecie „Kamyków” krzakami. W latach siedemdziesiątych był to pusty pagórkowaty plac.

„Chcesz cukierka, idź do Gierka. Gierka Ma to Ci da”

Płyta Miód Natali Przybysz



         

 Nie często bywa kiedy znów odkrywam artystkę na nowo, a Ona mnie powala na kolana. Z płytą Natalii Przybysz tak właśnie było. Od czasu Sisters przewijał się jej głos wokół mnie. Dotarł ostatnią płytą „Miód”. Płyta pełna kobiecości, drapieżna , odważna. Z nutą tajemniczości i szlochania w poduszkę. Natalia Przybysz wykorzystuje pełną gamę swoich walorów wokalnych , od dawna nie miałem z takim wokalem do czynienia. Zjawiskowość Natalia Przybysz można porównać jedynie do Kory.


         Słuchając płyty, pomyślałem , że oto mamy kobiecą wersje Wojciecha Waglewskiego co to był za duet klan Waglewskich i Natalia.
                   „Wiara , nadzieja i mdłość”
         Muzyka drogi, z tymi rytmami można pokonywać przestrzenie, polskich szarości. Patrząc przez szybę samochodu, na drobnomieszczański świat, tak nie istniejący na płycie „Miód”. Płyta jest pełna szczerości, drzwi do interpretacji utworów są szeroko otwarte. Czemu nie skorzystać i nie wejść?

Nazywam się niebo
Mam wszytko co trzeba
To ja jestem księżyc i słońce
Choć usta masz miękkie
I ciało gorące
Zasypiasz a ja dalej biegnę

Czy jestem toleracyjny?



 Czy jestem tolerancyjny ? Takie pytanie krąży mi po głowie . Tolerancja jest postawą pożądaną w dzisiejszym świecie . Osoba nietolerancyjna skazuje się na banicję środowiskową . Tolerancja wyklucza dyskryminacje ludzi o innych poglądach , religii , orientacji seksualnej i światopoglądzie . Pod tą definicją podpisuje się obiema rekami . Otaczający mnie świat ludzi akceptuje i toleruje. Co jednak z tym jeżeli mnie i moich poglądów ktoś nie toleruje . Prosty przykład pan „Nergal” Darski w swoich utworach obraża mnie i moją religię . Mam spokojnie godzić się na to , choć jawnie jestem obrażany . Obecnie sztuka idzie w kierunku szokowania, co często kończy się obrażaniem odbiorcy . Nie lubię być obrażany, co za tym idzie mam prawo do nietolerancji . Tolerancja nie polega na akceptacji wszelkiej inności . Tolerancja polega na akceptacji odmienności tylko pod jednym warunkiem ,że owa odmienność jest nastawiona na akceptacji mnie (grupy społecznej). Tolerancja ma sen wówczas, kiedy sama jest tolerowana . Wracając do lidera zespołu Behemoth , On swoją postawą i twórczością nie akceptuje mojego światopoglądu (religii katolickiej),więc ja nie jestem zobowiązany do tolerowania jego . Mam prawo obrazić Go, wręcz znieważyć . Teraz mój korony temat.  Jako homofon toleruje obecność wokół mnie osób o innej orientacji seksualnej , przychodzi mnie to z wielkim trudem , przyznaje . Lecz czego się nie robi dla dobrego wizerunku . Nie godzę się na promocje przez gejów ich stylu życia . Z ich ekspansją i żądaniami traktowania ich związków na równie jak związki heteroseksualne. Brak  we mnie tolerancji grup ludzi , którzy prezentują postawy wbrew naturze . Próby zalegalizowania adopcji przez pary tej samej płci . Powtarzam jeszcze raz, nie mam nic przeciwko twórczości Drawskiego . Nie rozumie czemu w myśl poprawnego myślenia mam akceptować jego obrażania religii katolickiej . Nie pojmuje, jak można akceptować głosicieli poglądów ideologii gender (nie mylić z nauką o gender) , która jest wbrew ludzkiemu istnieniu . Od chwili kiedy na ziemi powstawało życie, dzieliło się ono na dwa organizmy , które miały różne zadania do spełnienia dla potrzeb przetrwania gatunku . Oczywiście nie jestem przeciwny rozwoju i realizacji kobiety, w jakiej kol wiek dziedzinie życia . Kimkolwiek kobieta zostanie,będzie,kobietą, bo taka się urodziła (pomijając wypadki chorobowe kiedy duch nie współgra z ciałem ) . To, w jaki sposób wpisujemy, się w życie społeczne nie zależy od płci, ale od tego kim pragniemy być . Oczywiście nasze postępowanie nie może krzywdzić drugiego człowieka . Konkludując, akceptuje inność, dopóki Ona akceptuje mnie . Tak na koniec jestem przeciwny moralnemu relatywizmowi .

13 krok we wspólnocie AA






Marzena wstała, z łóżka wyjrzała przez okno . Ranek wydawał się, przyzwoity jak na majowy dzień przystało. Wspominała , krótką rozmowę z Pawłem. W duszy rozrywały ją myśli, czy dobrze zrobiła,  że w kilku zdaniach opowiedziała o swoim plugawym życiu. Jak to on zagadnął – powiedziała na głos- coś o patrzeniu w lustro z rana i radości , widoku swojej twarzy.
Marzena przyglądała się z uwagą swojej nieumalowanej twarzy. Zamykała, otwierała oczy. Czy ta gęba jest inna od tej pijackiej?  – zadała sobie pytanie .
Malując oczy, wspomniała wielkiego kaca, kiedy wydaje się, iż umierasz, z jakim trudem wykonywała makijaż. Wzrokiem wspomnień widziała, swoją opuchniętą twarz, z podkrążonymi oczami, ustami spierzchniętymi.
Czekać na przebaczenie. Brak mi sił na czekanie – cicho szeptała – potrzebuje paliwa do dalszego życia. Przebaczenie dałoby mi siłę, na dalsze życie w abstynencji. Niby jest dobrze, dzieci się uśmiechają, mąż nie gdera, ale widzę w ich oczach obawę, może strach. Biegam po mitingach i szukam odpowiedzi na to pytanie.
- co mam zrobić – szeptała – jak przekonać ich, że się nie napije, że tak dużo straciłam i nie chce już więcej tracić. Chce odzyskać ich. Radować się życiem z nimi. Zapomnieć zapachy melin, widok pijanych facetów.
Chodziła po kuchni, sprzątając naczynia, po śniadaniu męża i dzieci, którzy poszli do swoich obowiązków. Wszyscy pracują ona jedna siedzi w domu. Wiele lat nie pracowała i teraz nie wie, czy podoła jakiś innym obowiązkom niż domowe. Zmywała naczynia. Słuchała cicho radia. W głowie ciągle miała wczorajszy miting i wypowiedzi kolegów o przebaczaniu. Tak pragnęła przebaczenia. Wszyscy doczekali się. Czy ja się doczekam ? – powiedziała głośno. W sercu lęk się zadomowił. W głowie przelatywały myśli z pijackich dni.
Siadła przy oknie obserwowała ulice powoli zamierającą, jak to na drodze osiedlowej. Rano gwar, kiedy ruszają mieszkańcy do pracy i szkół. Następnie cisza i spokój, aż do czasu powrotu wszystkich do domu.
Widziała sąsiadkę , która dopiero teraz wyszła z psem. Przypomniała sobie, jeszcze niedawno siedział przy oknie z piwem w reku. Wzdrygnęła się. Wstała. Pobiegła do łazienki,  przemyła twarz.
Zadzwonię do Pawła – powiedziała na głos, jakby chciała odgonić myśli złe. Przeraziła się nawrotu, głodu alkoholowego. Chwyciła telefon, wybrała numer do Pawła.
- słucham – powiedział Paweł
- przepraszam, że dzwonie, ale boje się – wymamrotała.
- czego się boisz?
- boje się, że pójdę chlać – płaczliwie powiedziała Marzena.
- mogę – ze spokojem mówił Paweł- zaręczyć Ci, że jeżeli nie będziesz chciała, to nie pójdziesz się napić. W kwestii picia zależy wszystko od ciebie. Masz wpływ na siebie. To Ty decydujesz, co zrobisz za minutę, za chwile. Nikt Ci wódki nie wleje w gardło, nikt za Ciebie nie pójdzie po piwo. Wszystko jest w Twoich rękach. Spójrz na siebie, ile już odbudowałaś. Ile w Twoim życiu nastąpiło zmian.
Marzena słuchała ze spokojem. Czuła jak wraca jej odwaga.
- dzięki – weszła w zdanie Pawłowi – jestem już odważna. Nie poddam się.
- oj – przerwał jej Paweł- to nie chodzi o odwagę, o moc . Tu chodzi o przyznaniu się do porażki, do bezsilności. Ale jednocześnie wiedząc, że nie jesteś bezradna. Masz wiele narzędzi, którymi możesz naprawiać swoje życie. Codzienne obowiązki to też wyzwanie, też nimi można budować trzeźwe dni. Te drobne sprawy prowadzą Cię do lepszego życia. Powoli rozliczaj się z przeszłością. Powoli naprawiaj, co można naprawić. Bliscy to zobaczą i zrozumieją. Teraz zajmij się obowiązkami. Staraj się je polubić. Zajmij się sobą. Ważny jest wygląd i zdrowie.
- ale ja się boje, że wiesz, się napije. Zacznę chlać- błagalnym głosem mówiła Marzena – jestem sama w domu, nikt mnie nie zatrzyma, kiedy będę chciała wyjść po wódkę,  piwo. Przyjedź, posiedź ze mną.
- Marzena posłuchaj – cedził spokojnie słowa. Przebiegła mu przez głowę myśl, przewrotna. Marzena to niczego sobie babka.- to od ciebie zależy, czy pójdziesz pić. Chodzi, by tabun ludzi było przy tobie, a Ty byś chciała iść na wódkę , to i tak byś poszła. – mówił do Marzeny i jednocześnie kłócił się wewnętrznie, czy skorzystać z zaproszenia. Paweł zna wiele historii, które tak się zaczynały, a kończyły się łóżkiem.- zrób się na bóstwo. Nie wychodzi z domu. Zajmij się obowiązkami i pamiętaj o jednym,  „dziś nie pije”. Teraz nie piję. Masz za dużo do stracenia.
- rozumiem. Tak zrobię. Dziękuje, że znów zgodziłeś się mi pomóc.
- nie ma za co . Dzwoń, jak tylko będziesz chciała. Pa , pa – pożegnał się Paweł.
Paweł to 50-latek z kilkuletnim stażem niepicia. Lubiany przez środowisko AA. Chętny do pomocy . Wielu mu zawdzięcza trwanie w abstynencji. On też ma kilku znajomych, którzy jego wsparli. Od kiedy przestał pić, zmienił się, fizycznie jak i wewnętrznie. Teraz ma sylwetkę wysportowaną. Zadbany. Zaczął się ubierać ze smakiem i młodzieżowo. Najważniejsze zmiany to akceptacja siebie i innych. Chęć niesienia posłania AA. Pomoc innym. Paweł to diametralnie inny człowiek. Dawni koledzy od wódki nie kryją zdziwienia na zmiany Pawła. Kiedyś wygląd jego dawał,wszystkim do zrozumienia kim jest i co go zabija. Lata wyniszczał Go alkohol pity w różnych postaciach, w różnych miejscach i z różnymi ludźmi.
Czy powinienem iść do Marzeny ? – zadawał sobie pytanie.

Sztuka Doroty Masłowskiej „Miedzy nami dobrze jest”


        

 Sztuka Doroty Masłowskiej „Między nami dobrze jest” została napisana z wycinków  gazetowych, sloganów reklamowych i slangu mieszkańców ciasnych mieszkań z wielkiej płyty.
         Grzegorz Jarzyna, by pełniej oddać treść sztuki, wyreżyserował ją, wykorzystując elementy filmowe.
        Dramat opisuje nam życie trzypokoleniowej rodziny składające się z samych kobiet. W małym pokoju skupia się życie rodziny. Mała Metalowa Dziewczynka ( Aleksandra Popławska) jeżdżąc na rolkach, opowiada o rodzinie . Jej matka ekspedientka w supermarkecie (Magdalena Kuta) czas dzieli między pracą a rozwiązywaniem krzyżówek.
        Autorka przez pryzmat rodziny śmieje się z przywar Polaków. Mamy ich wiele tak więc Dorota Masłowska miała o czym pisać.
        Największą wadą narodową jest myślenie, że jesteśmy społeczeństwem wyjątkowym i wybranym, przeznaczonym do specjalnych celów. Nasza wyjątkowość ma się wyrażać w religijności , zaradności i umiejętności przystosowawczych.  Dorota Masłowska nie szczędzi też drwiny najstarszej mieszkance pokoju Osowiała Staruszka ( Danuta Szaflarska) , która  żyje w świecie swej młodości .
        Proza jak i sztuka Doroty Masłowskie mnie nie powala i raczej będę jej unikał odmiennie od reżyserii Grzegorza Jarzyny, która jest znakomita. Potrafił ze słabego tekstu zrobić ciekawą sztukę.

Polecane

Twarde Fakty: Wybór i Zarządzanie w Starachowicach

      Zgodnie z sondażami władze w mieście i powiecie utrzymał Komitet Wyborczy Marka Materka. Kusz bitewny opada, miejsce potyczki odsłan...