Tak , Tak ! utwór Grzegorza Ciechowskiego








W końcu powiem ci, co myślę
tak prosto w twarz, ·kiedy cię widzę
to się wstydzę,  że ciągle nosi cię świat





         
 Chciałbym przedstawić utwór muzyczny, który powinien być puszczany alkoholikom.  Ileż to razy po kolejnej libacji czy ciągu pijackim, kiedy zaczynamy trzeźwieć i zespół abstynencki zabija nas. Patrzymy w lustro z wyrzutami i wstrętem. Osobę, która widzimy, szczerze nienawidzimy i chętnie pozbyli się jej z ziemskiego padołu. To ją obarczamy wszelką winą za nasze czyny. W samym sednie swojego ja nie jesteśmy winni.
Ciągle obarczaliśmy kogoś o nasze porażki. Kiedy nie mogliśmy już nikogo znaleźć, by oskarżyć o nasze złe czynny, znajdowałyśmy człowieka w lustrze podobnego do nas, który koleiny raz doprowadził do katastrofy i to nie tej greckiej, która była wielką i zarazem piękną. Katastrofą alkoholika jest tragiczna, śmiertelna i nie ma najmniejszego znaku śmiechu. W chorobie alkoholowej jest tylko rozpacz.
            Utwór „Tak! Tak!” Pochodzi z albumu Tak! Tak! Obywatela G.C. Autorem tekstu jak i muzyki jest Grzegorz Ciechowski.

Umieranie jest początkiem innej rzeczywistości






Czego nieraz uczymy się, patrząc na umierających? Umierający na początku myśli o najbliższych, ale kiedy już umiera, obojętny mu jest ojciec, i matka, i dziecko. Kto to widział, zapamiętał: umierający odchodzi do Boga, ważniejszego od Ukochanych ludzi.
Ks. Jan Twardowski "Wszystko darowane. Myśli na każdy dzień".

Zgadzam się z twierdzeniem księdza Jana. Kiedy już sami zrozumiemy, że jest to nasz czas ostateczny, zwracamy się do Siły Wyższej. Myśl o zaświatach staje się ostatnią deską ratunkową, która daje, nadziej na istnienie w innej rzeczywistości.
         Osoby wierzące mający światopogląd mówiący o istnieniu świata poza naszą rzeczywistością, mają o wiele łatwiej w takiej sytuacji. Poznają ostatnie chwile życia i jednocześnie szykuje się do przejścia do „Boga, jakkolwiek go pojmują”.
         Ateiści pewnie trwający w swych poglądach do ostatniej chwili, zmieniają zdanie. Przykłady ostatnich spowiedzi i pogrzebów chrześcijańskich polityków polskich mocno określających się, jako niewierzący świadczy, iż wycofują się ze swoich poglądów. To takie chwytanie się brzytwy.
         Umierający skupia się na swoim przeszłym życiu, a w nim przypomina sobie wartości, które ostrzej są wyrażane w procesie umierania. W zakamarki świadomości idą wszystkie troski i kłopoty związane z materialnymi aspektami życia. Skupia się na bliskich i o nich rozmyśla. Bez wątpienia z tych wspomnień przechodzi się do myślenia o rzeczach ostatecznych.
         Umieranie, śmierć została odhumanizowana. Teraz w społecznej logice nie ma śmierci, jest młodość, radość, dostatek. Śmierć jak wstydliwa, choroba została zamknięta za parawanem szpitalem. Rzadko się zdarza by rodzina była przy ostatnich chwilach życia bliskiego. Umieramy w samotności.

Upadanie i wstawanie







     




   Kolejny raz. Znów popełniłem błąd. Jaki? Znów uwierzyłem w siebie. Znów pomyślałem, że jestem silniejszy od wódki. Podstawowy błąd w chorobie alkoholowej jest uwierzenie w swoją siłę, moc, która pozwoli pokonać alkoholizm. Każdy z uzależniony myśli, że może nauczyć się picia kontrolowanego. W głowie układamy konfiguracje myślowe, w których często walczymy z chorobą. Pierwszym etapem w walce z uzależnieniem jest przyznanie się przed sobą o swej bezsilności wobec choroby. Ciągle sam siebie okłamuje. Staje do walki z chorobą, ona tak silna i powala mnie. Nie wyciągnąłem wniosków ze swoich upadków.


Dzień minus trzy

        Jak to było?
W piątek wieczorem żona oznajmia mi, że jesteśmy zaproszeni na osiemnaste urodziny w jej rodzinie. Szybko kończę temat, mówiąc, ja nie idę. W głowie tworzą się zlepki myślowe, wydawałoby się, niezwiązane z alkoholem, z pijaństwem. Wyliczam gości, którzy będą, którzy będą pić, o czym będą rozmawiać. Wuj pewnie będzie wspominał stare dobre czasy komunistyczne.                  
                  Kiedyś to było lepiej. Łatwiej. Co teraz mają młodzi, zero szans na mieszkanie, prace? - Oczywiście jeszcze o zdrowiu będzie mówił
                  mężczyzna musi orzechy jeść, włoskie orzechy jeść i pestki jeść słonecznika dla zdrowia kilka dziennie a dzieci chipsów nie mogą jeść i koli pić, bo to odrdzewiacz.
Będą ciotki miliczance. Przyglądające się pijaństwu. Oczywiście będą rodzinne wspomnienia, kiedy to albo tamto, kiedy to i tamto. Alkohol będzie się lał strumieniami. Dla mnie miejsca brak. Tak jestem tego pewny. Miejsca barak. Nie idę. Zostaje w domu, małżonka niech zastąpi mnie. Z tą myślą układam się do snu. Zatapiam się w marzenia o lepszym piękniejszym życiu a na pewno w trzeźwym.

Dzień minus dwa

        W sobotę znów wraca temat, teściowa twierdzi, że tak nie wypada. Żona dopytuje, jaka jest moja decyzja. Czuje się podenerwowany. Wyczuwam gęstą przestrzeń wokół mojej osoby, bliscy są rozczarowani moją chorobą, przeze mnie mają problemy, dla mnie jest to śmieszne. W czasach, gdy piłem, to mieli problemy, och mieli,  zdecydowałem się pójść i nie pić. Czułem się na tyle silny, uważałem, że poradzę sobie z widokiem pijących ludzi. Zaraz po wejściu na uroczystość uświadomiłem sobie, że nie będę umieć tłumaczyć wszystkim, dlaczego nie pije.
                  Co Ty nie pijesz, chory jesteś?
                  Jak alkoholik?
                  Nie ściemniaj, jeden nie zaszkodzi!
                  Może słabego winka się napijesz?

 W ułamku sekundy podejmuje decyzję – Piję!!! Niech tam. Dam rade. Wypijam kilka kieliszków, jest fajnie, rozmawiam. Jestem wesoły. Po dwóch godzinach wychodzimy. Wypiłem kilka kieliszków. Żona uśmiechnięta. Wierzy we mnie. Teraz tylko przetrzymać ten napór głodu. Powinien w ciągu kilku godzin minąć. Jutro będę zdrów.

Dzień minus jeden

        Niedziela rano. Nie mam kaca, jest dobrze. Wychodzę na spacer z psem. Prowadzę go do sklepu, wczoraj się udało dziś też, wypije tylko piwo. W środku stara wiara jest Stasiu, Rysiek, Bioły i Ernest buja się na flekach. Podchodzę do lady, kupuje piwo. Rozmawiamy.  Dobrze tak stać z kolegami. Piwo będę pił powoli by długo z nimi być.
Bioły wypytywał o terapię;
                  Już zakończyłeś leczenie? Słaby jesteś jak my wszyscy.  - Powiedział                             
                  Tak jestem słaby. Nie ma we mnie odwagi. Strach przed trzeźwym życiem. Muszę Ci powiedzieć, jednak fajnie jest trzeźwym być.
Patrzył na mnie wzrokiem, w którym był strach. Zrozumiał, że On również jest słaby.
                  Co oni tam wiedzą o piciu? Ja to wiem. Bez picia nie ma życia. Poklepał mnie po ramieniu.
                  Wiesz szkoda czasu na picie. Fajnie było trzeźwym być - oznajmiłem
Jak do domu wróciłem, nie pamiętam. Szkoda psa biegał w deszczu i błocie kilka godzin.

Dzień zero

        Poniedziałek rano. Mam dziś jechać na Michałów (Ośrodek Odwykowy). Czy jest sens?! Kac męczy niemiłosiernie. Mam wymioty. Ręce drżą. Och jak mi się chce pić. Leżę w łóżku przykryty kocem. W głowie przeskakują myśli. Pytanie rozbija się. Co dalej? Wystarczyła chwila nie uwagi i znów jestem na początku drogi. W głowie słyszę słowa terapeutki „w tej chorobie upadanie i powstawanie jest normą „. Podnoszę głowę. Ciężko.

Spektal "Spacerowicz" w rezyserii Igora Gorzkowskiego


Igor Gorzkowski wyreżyserował spektakl „Spacerowicz” na postawie prozy Roberta Walsera. Zgodnie z tytułem w tej dość krótkiej sztuki, idziemy wraz z bohaterem na spacer.
        Simon (Marcin Przybylski) to sfrustrowany pisarz, który podąża przez życie krokiem spacerowym i nie zagrzewa nigdzie długo miejsca. Zmienia zamieszkanie, pracę i tworzy aurę literata piszącego arcydzieło.




        Ciekawy spektakl, pokazujący proces tworzenia podczas codziennych dylematów towarzyszącym w życiu autora. Frustracja, która doprowadza do braku pomysłu literackiego. Poszukiwanie tematu w prozie życia. Bohater przemieszcza się, w poszukiwaniu weny twórczej, a jednocześnie ucieka od życia.
        Wspaniały język dialogowy wart jest poświęcenia godziny do obejrzenia spektaklu. Zostajemy w tym czasie przeniesieni w atmosferę powieści Franca Kafki, co warto zrobić, by posprzątać umysł zajęty przez tony śmieci myślowych.

„Dzień Kobiet” autorski film pani Sadowskiej


       



        Obejrzałem western. Bardzo dawno nie oglądałem tego gatunku filmowego. Co jeszcze ciekawsze to film polski. „Dzień Kobiet” autorski film pani Sadowskiej. 
         Fabuła dzieła trzyma się kurczowo tej stylistyki biało – czarne, dobry – zły. Film opowiada o walce osamotnionego bohatera ze złem. Przesłanie filmu jest bardzo ważne, bo opowiada o historiach, które ciągle się zdarzają w naszej rzeczywistości. Pracuje zawodowo 33 lat i wielokrotnie widziałem, jak wyglądają stosunki podwładny - kierownik i zmiana w ludziach, jaka następuje, kiedy awansują.
           Godne pochwalenia w tym filmie jest rola główna wykonana przez Katarzynę Kwiatkowską. Aktorka do tego filmu kojarzona z kabaretem pokazała wielki swój aktorski kunszt. Ciekaw jestem, jak potoczy się dalsza krajera aktorska pani Kwiatkowskiej? Dobór aktorów w tym filmie jest bardzo dobry wyraźnie widać, że reżyserce chodziło o bardzo wierne oddanie klimatu polski powiatowej. Są tu pięknie zagrane dwa epizody przez A. Kulesze i M. Seweryn. Cały film poległ w scenariuszu. Najsłabszym elementem filmu jest opis historii. Mam nadzieje, że w następnym filmie reżyserka bardziej zadba o dobry scenariusz.

Polecane

Twarde Fakty: Wybór i Zarządzanie w Starachowicach

      Zgodnie z sondażami władze w mieście i powiecie utrzymał Komitet Wyborczy Marka Materka. Kusz bitewny opada, miejsce potyczki odsłan...