Joanna Olczak – Ronikier Korczak. Próba biografii


        



    … Jak niemożliwe jest zgodne współdziałanie, gdy dwoje tak samo inaczej rozumie, bo inny zasób doświadczenia.

Janusz Korczak Pamiętnik getto, maj 1942 r



            Joanna Olczak – Ronikier w książce „Korczak. Próba biografii” Przestawiła nam postać Janusza Korczaka lekarza i pedagoga, który swoją działalność prowadził w przedwojennej Warszawie. Prowadził sierociniec dla żydowskich i polskich dzieci. Wprowadzał tam swoje nowatorskie systemy wychowawcze. To Janusz Korczak upodmiotowił dzieci i dawał im, duży posłuch dowodząc, że z poglądami i zdaniem dzieci trzeba się liczyć.

            Autorka skrupulatnie prezentuje nam życie bohatera od czasów dzieciństwa Unika tematów kontrowersyjnych, które nie mają poparcia w dokumentach. Chodzi tu o homoseksualizm jak i o pedofilie.

            Janusz Korczak jest opisany, jako znakomity społecznik o wielkiej charyzmie, ale też, jako odludek, zamknięty w sobie człowiek, żyjący w swoim świecie, do którego nie dopuszczał nawet najbliższych.

            Przez całą książkę ciągnie się też temat antysemityzmu, który do dnia dzisiejszego jest mocno zakorzeniony w społeczeństwie polskim.

            Książka napisana ciekawym językiem, który z łatwością się czyta.  

Mąż i Żona sztuka Aleksandra Fredry










        Mąż i Żona sztuka Aleksandra Fredry, pisana wierszem, oto wyzwanie pomyślałem. Zasiadłem do oglądania dzieła dziewiętnastowiecznego dramaturga z pewną dozą niepewności, z obawą czy sztuka nie trąca myszką.
        By uwspółcześnić komedie, Jan Englert jej reżyser przeniósł dzieło w lata dwudzieste ubiegłego wieku. Posunięcie znakomite, w połączeniu z wierszowanymi dialogami dało piorunujący efekt. Obecnie już nie tak gorsząca jak 200 lat temu sztuka opowiada nam historie czworokąta z miłym zakończeniem.
        Wsłuchiwałem się we wspaniały polski język i grę znakomitych aktorów, czyli Jana Englerta, Beaty Ścibakówny, Grzegorza Małeckiego i młodziutkiej Mileny Suszyńskiej, która grała pięknie mimiką.
        Warto oderwać się czasem od współczesnego języka i przenieś się w czasy romantycznych poetów, którzy bardzo zwracali uwagę na kunszt literacki. Przekaz okazał się znakomity i zrozumiały, choć upłynęło tyle lat. Do dnia dzisiejszego zdarzają się podobne zdrady i zakończenia romansów. Miłość towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów i jest niezmienna, choć czas płynie. Tak i tu Fredro sięga do puszki pełnej emocji i uczuć, by bawić nas świetnie. W wierszowanych dialogach klarownie przed stawia nam zawiłości romansów, flirtów i niewinnych miłostek.
        Spektakl obejrzałem dzięki portalowi Ninateka.

W deszczowy dzień w Nowym Jorku film Woody Allena


        





 Co może wydarzyć się w deszczowy dzień? By, otrzymać odpowiedz, udałem się do kina. W pustej sali, samotnie obejrzałem film Woody Allena „W deszczowy dzień w Nowym Jorku”.
         Lekka komedia z dużą dawką ironii jak to u Woody Allena. Młodzi ludzie wyruszają na weekend do Nowego Jorku, by spędzić tam radosne chwile. Reżyser prowadzi nas po tym miesicie w strugach deszczu, zachęca do odwiedzenia stolicy świta. Główny bohater rodowity nowojorczyk pragnie zabrać swoją wybrankę po zjawiskowych miejscach miasta. Zdarzenia jednak prowadzą do rozstania pary zakochanych.
         Woody Allen w kolejnych scenach opowiada o ludziach poszukujących swojego miejsca i celu życia. Rozpoczynając,  od głównych bohaterów, sfrustrowanego reżysera, aktora lekkoducha, matki Gatbsyego ( Timothee Chalamet), która opowiada o swojej przeszłości. W rozmowach podejmują tematy związane ze sztuką, kulturą, mówią o relacjach, ciągłe poszukiwanie siebie i wpisywanie siebie między pozostałych.
         Historia jak wiele opisanych na ekranach światowego kina. Mnie urzekła  atmosfera Nowego Jorku. Zapragnąłem tam pojechać, to tylko marzenie, którego nie zrealizuje. Scena, kiedy Gatbsy gra na fortepianie w barze zachęca do próby przeżycia podobnego zdarzenia.
         Film miejscami nudnawy. Ale, który film Woody Allena nie ma miejscy nudnawych. Warto iść do pustego kina i obejrzeć dzieło kultowego reżysera.  

Totalna powieść Wiesława Myśliwskiego Ostatnie Rozdanie










„Dobre czasy to nie te, w których się żyło, ale które się wspomina”.



Skończyłem czytać powieść totalną Wiesława Myśliwskiego „Ostatnie rozdanie” i natychmiast mam ochotę siąść i za Bohatera napisać list do Marii. Jak można tak przez wiele lat nie odpowiadać na listy?
         Autor opisuje nam nihilistę, skupionego na sobie bogatego mężczyznę, który pod wpływem poczucia przemijania kartkuje swój notes. Zapisany adresami, w nich poszukuje sensu istnienia, wartości, które urzeczywistnią jego życie. Wiesław Myśliwski nie opisuje nam powierzchniowości bohatera, nie wiemy jak, wygląda, ile ma lat, zwraca uwagę tylko na fakt, że bohater jest zamożnym człowiekiem.
         W ciągłym monologu, bez zachowania chronologii opisuje nam swoje życie, w który było kilka zwrotów. Trwanie bez miłości i brak przywiązania do osób występujących w jego życiu. Kobiety traktuje jak narzędzia potrzebne do realizacji swoich celów.
         Przez cała powieść przetacza się postać Marii pierwszej jedynej miłości bohatera, która pisze listy do niego, by informować Go o sobie i podkreślać swoją miłość do niego.  Z każdą stroną czytania wzbierała we mnie złość. Czemu nie odpisuje? Miłość trzeba uszanować, nie można przejść obok niej obojętnie.
         Teraz wiem, że odpisując na list. Zabiłby miłość niewypowiedzianą, najtrwalszą i najpiękniejszą. Miłość duchowa poza czasem i materią.
         Od jakiegoś czasu czytam powieści Wisława Myśliwskiego i zachwycam się pisarstwem, które jest nazwane totalnym. Pisarz nie zostawia w powieści żadnego aspektu bez słowa opisu a jeżeli coś jest pozostawione same sobie to, znaczy, że jest to sferą intymną i nieosiągalną sztuką pisarską. Czytelnik sam musi opisać sobie zagadnienie. Każdy oddający się w ręce autora musi przejść drogę, od której odchodzą ścieżki. Nie można przeczytać dzieł Wiesława Myśliwskiego bez zbaczania w te dróżki, by oddać się własnej kontemplacji i poznania samego siebie.
         I znów zadaje sobie pytanie. Czy odpisać na listy Marii?

Mandarynki film Zaza Urushadze o uniwersalnych ideach


       




  Syn zaproponował mi kilka filmów do obejrzenia. Rozpocząłem od dzieła reżysera gruzińskiego Zaza Urushadze autora obrazu pt. „Mandarynki”.
         Film opowiada nam historie kilku mężczyzn uwikłanych z własnej lub przymuszonej woli w kampanię wojenną z 1992 na terytorium Abchazji. Poznajemy Ivo (Lembit Ulfask) i Margusa (Elmo Nuganen) Estończyków mieszkających na terytorium separatystycznej prowincji Gruzji. Ivo zajmuje się produkcją skrzynek a Margusen uprawą mandarynek, mieszkają w opustoszałej wsi. Wokół odbywają się działania wojenne. Pod dach Ivo trafiają dwaj żołnierze walczący po dwóch stronach konfliktów (Gruzin i Czeczen), co za tym idzie są wrogo do siebie nastawieni. Przypomina to trochę sytuację filmu „Śniegi wojny” reżysera Pettera Naessa.
         Obraz jest skromny w wykorzystywaniu z gamy możliwości technicznych sztuki filmowej. Reżyser opowiada nam historię poprzez dialogi bohaterów. Ahmet (Giorgi Nakashidze) jak i Nika (Mikheil Meskhi) to dobrzy ludzie, którzy wpadają w wir wojny.
         „Mandarynki” to dzieło o przewrotności wojny i jej bezsensie, a zarazem o uniwersalnej przyczynie wojen, którą jest nieznajomość sąsiada. Poznający się adwersarze oddalają się od chęci zemsty.
         Trzeba w drugim człowieku zobaczyć człowieka takiego samego jak ja i z tego powodu o wiele większą trudnością jest rozpoczęcie konfliktu.
         Ivo jest rozjemcą pomiędzy wrogami, a zarazem nauczycielem. Dzięki jego działaniom Ahmet i Nika poznają się i pojmują tę banalną własność, że niczym się od siebie nie różnią. Obaj odczuwają podobnie. Porównywalnie myślą o swoich bliskich, mają analogiczne zdanie na temat wojny. Kierują nimi różne przesłanki do uczestnictwa w konflikcie, pod presją Ivo nie oceniają się wzajemnie a jedynie pragną zrozumieć.
         Syn ma racje kino to z pierwszego nurtu jest obecnie bardzo niskich lotów trzeba szukać filmów produkowanych przez małe kinematografie opowiadające o ludziach z kultur oddalonych od europejskiej czy amerykańskiej.
         Bardzo dawno nie oglądałem tak dobrego filmu z uniwersalnym przekazem.

Polecane

Twarde Fakty: Wybór i Zarządzanie w Starachowicach

      Zgodnie z sondażami władze w mieście i powiecie utrzymał Komitet Wyborczy Marka Materka. Kusz bitewny opada, miejsce potyczki odsłan...