Po obejrzeniu
filmu pt. „Chce się żyć”, chce się żyć. Opisana w dziele historia chorego
mężczyzny, który przez swoją ułomność nie może przez lata porozumieć się, z
otoczeniem jest ujmująca, lecz nie pozbawiona humoru.
Mateusz jest od
urodzenia chory na porażenie dziecięce. Matka słyszy diagnozę, że jej dziecko
to roślinka. Obecnie wielu medyków zaproponowałoby eutanazje jako najlepsze
rozwiązanie.
Reżyser (M. Pieprzyca) bez moralizowania
opowiada nam losy chorego dziecka, chłopca i mężczyzny. Opowiadający nam
wewnętrzny głos Mateusza (Dawid Ogrodnik) nie unika żadnych tematów, dzięki temu
dowiadujemy się, że osoba niepełnosprawna ma takie same potrzeby, odczucia,
emocje jak każdy z nas. Mnie łączy z głównym bohaterem postrzeganie kobiet
przez pryzmat piersi.
Ważnym elementem opowieści jest
prezentacja rodziny, w której wychowuje się Mateusz. Rodziny pełnej miłości, ale
nie pozbawionej problemów z uczuciami do bohatera. Rodziny rozmawiającej.
Wszyscy z Mateuszem porozumiewają się, tak jakby wiedzieli, że ich rozumie.
Film jest ważnym głosem w dyskusji na
temat eutanazji. Reżyser nie wypowiada tego wyraźnie, ale daje do zrozumienia,
że nie można łatwo wyciągać wnioski. Mateusz czekał 26 lat na chwile, kiedy pierwszy raz porozumiał się z otoczeniem.
Świetne role aktorów grających
Mateusza (jako dziecko Kamil Tkacz) i wspomniany wcześniej D. Ogrodnik. Musieli
włożyć ogrom pracy, by naturalnie oddać zachowanie chorego chłopca.
Czekam na kolejny film M. Pieprzycy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz