Krótka wędrówka po Beskidzie Niskim


         




 Wszystko, co dobre szybko się kończy takie kiedyś usłyszałem stwierdzenie, autora nie znam, ale przyznaje mu racje.  Tygodniowy urlop postanowiłem spędzić w Beskidzie Niskim pod wpływem książki, którą przeczytałem autorstwa Moniki Sznajder „Pusty Las”. Zachwycony lekturą rozpocząłem penetrowanie tych niewysokich gór niewiele większych od moich rodzinnych Gór Świętokrzyskich. 


         Za bazę wypadową wybrałem wieś Wysowa Zdrój. Dotarłem tu w poniedziałek po południu, po zakwaterowaniu w przytulnym pokoju, rozpocząłem wędrówkę po wsi słynącej z uzdrowiskowych źródeł. Popróbowałem wszystkich smaków, które leczą wiele schorzeń, ale co ja o wodach. Rozglądałem się po okolicznych górach porośniętych drzewami liściastymi jak i iglastymi. 


         Wtorek to dzień wędrówki ku najwyższemu szczytowi, Lackowej o wysokości 997 m. Wędrówka sprawia mi wielką radość z uwagi na samotność na szlaku. Krótkie intensywne podejścia przypominają mi o pobycie w górach. W Górach Świętokrzyskich jest podobnie, wędrówkę można odbyć w samotności nie napotykając nikogo. Czas wędrówki zajmuje mi przemyślenia o tym i tamtym ja już tak mam na łonie natury wśród ścieżek leśnych, śpiewu ptaków moje myśli biegają po różnych tematach. Wracając z Lackowej przechodzę prze wieś Ropki, która kiedyś była zamieszkała przez Łęków. Obecnie po wyglądzie domów raczej nie mieszkają tu rolnicy a uciekinierzy z gwarnych miast. Kolejne dni postanawiam poświęcić na zwiedzanie cerki, które teraz głównie są kościołami rzymsko-katolickim.  W środę udaje się szlakiem do nieistniejącej wsi Bieliczna przy okazji zaliczam kolejne szczyty, Ostry Wierch, Biła Skała. Na miejscu, kiedy odwiedzam kaplice obecnie Greckokatolicką przeżywam stan, który można nazwać zagłębienie się w mojego Boga Nienazwanego. Dotarł do mnie, kiedy odmawiałem w skupieniu modlitwy siedząc w starych drewnianych ławkach. Kolejny raz dostałem wskazówki od mojej Siły Wyższej jak żyć by nieś dobro innym ludziom. Osobna sprawą jest czy podołam realizować sugestie. Tu też jak w Ropach jest kilka starych kamiennych krzyży pamiątką po byłych mieszkańcach. Chodząc po cmentarzu słyszałem gwar wiejski, gnanie krów, wołanie sąsiadek, dzieci bawiące się na drodze pełnej kurzu. Widziałem jak słońce się uśmiecha do tych ludzi. 


         Jeden dzień poświęciłem by odwiedzicie okoliczne miejscowości z cerkwiami. Na widok kunsztu artystycznego byłych mieszkańców Beskidu Niskiego wpadłem w zachwyt.


         Te kilka dni spędzonych w tych skromnych górach bez wielu turystów ładowało moje akumulatory i dawał nadziej na dalsze życie w pośpiechu, który towarzyszy nam w tych czasach pełnych gonitwy. Tu mogłem siąść na szlaku pośród drzew i dumać, patrząc na konary. Słuchać ptaki nieznane z imienia, śpiewają pieś radości życia. Ach cudne manowce zakrzyczałoby się za Stachurą, niech kurz unosi się z spod stup, bo droga i marsz to jedno, bez nich nie ma filozofii i nie ma wiary w Absolut.
Wrócę tu na pewno, by odwiedzić kolejne miejsca. Do zobaczenia na szlaku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Twarde Fakty: Wybór i Zarządzanie w Starachowicach

      Zgodnie z sondażami władze w mieście i powiecie utrzymał Komitet Wyborczy Marka Materka. Kusz bitewny opada, miejsce potyczki odsłan...