Nie ma nic bardziej denerwującego niż ktoś, kto nie wie, że wie wszystko



 

                Kiedy nadchodzi czas, powolnych zmian pogodowych, gdzie wiatr rozwichrzy konary drzew, chmury zakryją słońce. Życie alkoholika staje się udręką, alkohol już nie smakuje, przestaje być wspomagaczem egzystencji, nastaje czas destrukcji. Zabawa nie jest przednia, dyskusja staje się drętwa, niepamięć alkoholikowi towarzyszy permanentnie. Nie ma tylko kaca, do którego nie można dopuścić, bo świat runie na głowę, barki i klatkę piersiową przygniecie niemiłosiernie. Trzęsącymi rękami dotyka głowy, zmierzwione włosy, łamią się pod opuszkami palców. I myśl jedna - jak żyć i pić, lub jak żyć i przestać chlać. Strach zakończenia się straceńczego tańca jest przeogromny, dotyka we wnętrzu jak i na zewnątrz. Czarny ptak rozkłada skrzydła i trzepocze koło serca. Chód niepewny i ręce w delirce. U jednego na stu przychodzi myśl, zaryzykuje i przestanę pić.

                Każdy alkoholik jest profesorem w wiedzy o chorobie alkoholowej. Potrzeba impulsu otwierającego lampę Aladyna, a ujrzymy naszego Anioła Stróża, Siłę Wyższą. Bez wyjątków chory potrzebuje impulsu i rozeznania siebie. W nas tkwi rozwiązanie problemów alkoholowych. Dokładnie intuicyjnie wiemy, co mamy zrobić. W całym procesie potrzebna jest sprawczości chorego i przyczyny z zewnątrz. Trzeźwienie w samotności jest niemożliwe.

                Myśl, przybiegająca i siadająca w rogu pokoju – „coś ze mną nie jest tak, za dużo piję. Może czas zaprzestać”. Jeszcze wiele upłynie wódki wlewanej w gardło, za nim pierwotna myśl przerodzi się w zastanowienie. „Od jutra nie piję” – to następne hasło towarzyszące życiu czynnemu alkoholikowi. Te kace spędzone nad klozetem. Ból głowy, skręt kiszek, język-sztywny niewypowiedziany. Choroba nie odpuszcza, kac mija, powrót do picia. Alkoholik dokładnie zna drogę jak wyjść z impasu. Potrzebuje impulsu i drugiego człowieka. Pomocna dłoń w postaci zgłoszenia na leczenie, zastosowanie twardej miłość i rzeka konsekwencji, która wylewa się na łeb pijanego. Po udrękach zatrucia alkoholowego składamy obietnice, przysięgi. Zapadnia zostaje zatrzymana, zaklęciem – „od dziś, od teraz przestaje pić”

                Oto alkoholik trzeźwiejący, to osoba dobrowolnie – przymuszona do leczenia. Rozpoczęcie leczenia zaczyna się w głowie chorego. Pierwszy krok wykonuje samodzielnie, następy ze współudziałem towarzysza. Droga do abstynencji rozpoczyna się od decyzji. To każdy z nas musi przejść. Łatwo nie jest. Strach, rozpacz towarzyszy alkoholikowi w tej jednej chwil, w której życie się odmienia. Narodziny można rzecz. W bólu i lęku. Kiedy decyzja się rodzi, przemienia w fakt, natychmiast musi się pojawić towarzysz niedoli? Współmałżonek, dzieci, terapeutka, drugi alkoholik, niekiedy to nie człowiek, a pasja staje się towarzyszem przemiany. Dalszej podróży nie można przebyć samemu.  Chory wie intuicyjnie, co ma robić, aby nie spożywać trucizny. Towarzysz ma wspierać.

                Nie musisz być sam. Spora gromada jest nas, chętnych do pomocy. W każdym województwie jest ośrodek leczący z alkoholizmu, w każdy powiecie jest przychodnia, w każdy mieście jest Komisja Przeciwdziałania Alkoholizmowi, grupy Wspólnoty AA są szeroko rozsiane w naszym kraju, dochodzą jeszcze stowarzyszenia trzeźwościowe.

                Alkoholik wie wszystko, co ma zrobić. Podjąć decyzje, następnie poszukać wsparcia. Mówią o nadrodzinach, nowym życiu rozpoczynającym się abstynencją. Tak jest i warto spróbować, choć przez chwilę być trzeźwy.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Twarzą w twarz z wyzwaniami: Nowa droga Starachowic po wyborach

                  Wybory za nami, rozpoczęły się kłótnie o podział politycznego stołu. W Radzie Miasta jest wszystko jasne. W Powiecie b...