Chwilowa zadyszka inwestycyjna zakończona. Prezydent ponownie się rozpędza

                                                                                                                                                                 Betonowanie Lubianki            
 

 

W mediach odbębniono sukces prezydenta Starachowic, posła naszego regiony Krzysztofa Lipca i władz powiatowych. Chwalić ich trzeba za uzyskanie pieniędzy budowę wiaduktu na Dolnych Starachowicach. Zdjęć uśmiechniętych polityków bez liku, strach zajrzeć do lodówki. Mam pytanie, z jakiego funduszu UE owe środki mają trafić do Starachowic? Komisja Europejska wstrzymała wszystkie wypłaty poza tymi, które wynegocjował jeszcze Donald Tusk. Jeżeli trafią  pieniądze do Starachowic, będzie to oznaczać, iż dotarły one do nas od nowego brata PiS, czyli jedzących ryż Chińczyków. Są to pieniądze polityczne, za które nie płaci się tylko odsetek, ale również wykonuje polecania brata Azjatyckiego. Wiadukt jest niezbędny, to nie ulega wątpliwości. To, co wyprawia PiS, woła o pomstę do nieba, do Boga niezwiązanego z Polskim Kościołem Katolickim.

Kolejna  mała zawierucha Starachowicka to nasza mała winnica. Oto poletko składające się z kilku krzaków winorośli ma być ogrodzone. Odezwały się głosy o zasadność uprawiania winogrona. Po pierwsze, mam pytanie, kto z ramienia służb miejski dba o  krzaki winorośli? Z oglądu pobieżnego wynika, iż z tych krzaków owocu nie będzie, a tym bardziej wina. Alkoholu w tym mieście pije się ponad miarę. Może darujmy sobie takie fanaberie.

Poseł Krzysztof Lipiec ma dobrą pamięć i pamięta czasy, kiedy kibice go obwinili za upadek piłkarskiego klubu. Stara się to zmienić. Umiejętnie sprowadza do naszego grodu środki na starachowicką piłkę. Starachowicka Strefa Ekonomiczna stała się strategicznym sponsorem klubu, w którym kopią w gałę. Star wygrywa kolejne spotkania i szykuje się do awansu w ligowej drabince. Oczywiście SSE stała się sponsorem pod usilnym naciskiem posła Krzysztofa Lipca. Magistrat również wykorzystuje poselskie działania w pozyskaniu wyborców i buduje nowe zaplecze dla sportowców. Chwała za to kibicom zasłużonego klubu. Wasze działania do tego doprowadziły.

Stowarzyszenie Inicjatywa dla Starachowic, Razem dla Mieszkańców wraz z politykami związanymi z Platformą Obywatelską i Lewicą stworzyli komitet, który ma wystawić wspólną listę w wyborach samorządowych. Do wyborów odległa jeszcze droga, ale opozycja do Marka Materka i jego komitetu postawiła zaznaczyć swoje istnienie ponad rok przed wyborami. Osią sporu w kampanii wyborczej będzie spalarnia śmieci, brak dbałości o tereny zielone, betonowanie miasta (Lubianka, Dolne).  Czekam na pierwsze działania ruchu pod nazwą Teraz Starachowice.

Ruszyła budowa budynków mieszkalnych na ul. Kościelnej i ul. Jana Pawła II. Mieszkań komunalnych i społecznych jest bardzo mało, nie tylko w naszym grodzie. Aby zatrzymać młodych, czy ściągnąć nowych mieszkańców do naszego miasta, trzeba budować budynki mieszkalne. Niestety szybkim krokami zbliża się ogólnokrajowa recesja, tak więc w perspektywie kilkuletniej będą to ostanie budynki postawione przez miasto. 

Kolejne ulice są przesuwane w planie przebudowy czy remontu. Jak tak dalej pójdzie, nasz włodarz nie będzie wstawiał zdjęć w mediach społecznościowych z rozpoczęcia inwestycji drogowych.

Teraz coś z kraju. Od kilku miesięcy na kabaretowej scenie pojawił się znakomity komik. Myślę tu o prezesie NBP. Adam Glapiński w comiesięcznych konferencjach świadomą część społeczeństwa bawi swoimi żartami. Są to żarty gorzkie. Zawierają ogromną dozę dziegciu. Nadchodzi kryzys porównywalny z tym z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Ukraina walczy. Pomoc Ukrainie ślą USA i wiele krajów z Europy. Powyższa pomoc jest potrzebna narodowi ukraińskiemu jak tlen do życia. Rosja jako państwo terrorystyczne nie przebiera w środkach w celu pokonania Ukrainy. Wojna bratobójcza, krwawa. Wojska rosyjskie z uwagi na niepowodzenia na froncie rozpoczęły szeroki atak na obiekty cywilne. Dzień za dniem niszczą infrastrukturę, liczą na  doprowadzenie Ukrainy do niewydolności politycznej i gospodarczej.  Myślę, iż jeżeli do pierwszych większych mrozów wojska ukraińskie nie wyprą Rosjan ze swoich terenów, w państwach UE mocno wybrzmi głos, aby porozumieć się terrorystą Putinem, zgodzić się na zajęcie przez niego części Ukrainy w zamian za dostarczenie gazu i ropy. Gwarantem niepodległości Ukrainy jest tylko USA, które ma w tej części Europy cele polityczne i gospodarcze. Naszą racją stanu jest wolna silna Ukraina. Powinnyśmy współpracować z USA w walce z Rosją. Pomimo wojny zacieśniać współpracę gospodarczą. Ukraina to kraj z potencjałem podobnym do naszego. Warto być już tam obecnym gospodarczo przed zakończeniem działań wojennych.

Głosy, które coraz mocniej wybrzmiewają z krtani społeczeństwa polskiego, są niepokojące. Populistyczna i faszystowska część społeczeństwa domaga się zmniejszenia ilości pomocy udzielanej uchodźcą wojennym. Smuci mnie to. Empatii w Polakach jest  bardzo mało. Lubimy krótkie zrywy, happeningi. W długoterminowym działaniu jesteś mierni. Mam nadzieję, że głosy mówiące o zaprzestaniu pomocy Ukrainie nie staną się dominujące. Walczmy o Ukrainę, pomagajmy uchodzącą, współpracujmy z ich rządem. To jest nasza racja stanu. Jeżeli oni przegrają, następni będziemy my. 

 


 

Johnny Daniela Jaroszka film o Ks. Janie Kaczkowskim

            


     

 

 

          Małe prowincjonalne kino, kilku widzów. Lubię te klimaty. Bez szeleszczących papierków, pitych zgazowanych napojów, mlaskania, całego rytuału oglądania filmu. Odwiedziłem ze znajomymi kino Świt w Zwaleniu. Johnny, to ten film przyciągnął nas do kameralnej sali.

             Film opowiadający o dwóch buntownikach, ludziach idących pod prąd. Główny bohater to ksiądz Jan Kaczkowski (Dawid Ogrodnik) zmarły w 2016 r. Zbuntowany kałan nieprzystający do systemu Kościoła Katolickiego. Idący swoją drogą, na której towarzyszy ludziom w ich ostatnich dniach życia. Prowadzi hospicjum pomimo niechęci i braku zgody hierarchów katolickich. Spotyka na swojej drodze także osoby, które potrzebują pomocy duchowej, wielkiej dozy empatii.

                Drugim buntownikiem jest Patryk Galewski (Piotr Trojan) idący droga pod prąd z zasadami współistnienia społecznego. Pochodzący z patologicznej rodzinny, mający ciągle problemy z prawem, z wyrokami.

                Drogi ich się łączą w hospicjum. Obaj czerpią od siebie siłę, do zmani w sobie i wokół siebie. 

                Reżyser Daniel Jaroszek opowiada nam historię, trudnej męskiej przyjaźni.  Scenariusz pomimo swojej prostoty i pobudzający emocje od wzruszenia po śmiech, pięknie opowiada nam o ich znajomości.

                Główną rolę gra Dawid ogrodnik. Koleiny raz udowodnił, iż ma talent do grania ról trudnych. Wykorzystuje cały potencjał aktorskiego talentu. Dawid Ogrodnik potrafił zagrać niepełnosprawnego filmie Chce się żyć, niewidomego muzyka Ikar. Legenda Mietka Kosza, czy syna Zdzisława Beksińskiego w filmie Ostatnia Rodzina.

                Towarzyszy  mu Piotr Trojan, który jest nie mnie zdolnym aktorem. Jego wspaniała rola w filmie 25 lat niewinności zapadła mi w pamięci.

          Ksiądz Jan Kaczkowski udowodnił, że warto być przyzwoitym, warto mieć swój plan. Hospicjum to dzieło życia schorowanego księdza. Pomimo trudności osiąga sukces. Swoją postawą porywał Polaków do niesienia pomocy chorym, odrzuconym, bezdomnym. Przestrzegał przed nieuzasadnionym strachem przeciw uchodźcom.

                Film warty obejrzenia i rozejrzenia się komu ja mogę pomóc.

 

Zabawa w Nałęczowie. Rozdział 2

                                                                      Zdjęcie z internetu 

 
 Rozdział 1

 

                 

Iwona składała pranie. Lubiła robić tę prostą czynność, wąchać czyste ubrania, pachnące płynem do płukania. Od kilku dni myśli o Pawle, którego poznała na zabawie w Nałęczowie. Z Wiesiem rozstała się, od początku czuła, iż to nie jest facet dla niej. Narcystyczny Wiesiek, zapatrzony w siebie, pragnący zaspakajania swoich potrzeb erotycznych, łącznie z fantazjami seksualnymi, tak odmiennymi od potrzeb Iwony. Chciał się kochać różnych dziwnych miejscach. Parkach, lasach, samochodzie. Iwona nie ma takich potrzeb. Lubi ciepłe łózko z czystą pościelą, z lekkim światłem.

- to nie ma sensu. Dobrze, że się rozstaliśmy. Wiesiu dobry, jest, ale nie dla mnie. Zadzwonię do Pawła, może on stajnie się moim facetem – Iwona jest samotna od kilku lat. Wdowa. Śmierć przyszła nagle, cały poukładany świat legł w gruzach. Poczynając od finansów, wychowaniu nastoletnich dzieci, miłości, która była pomiędzy nimi pomimo 22 lat małżeństwa. Marek był dobrym mężem, pełen czułości, roztropności, dający poczucie bezpieczeństwa. Iwona zdaje sobie sprawę, iż już nie spotka takiego faceta jak Marek. Paweł ma to o coś. Tak Iwona myśli. Kiedy szedł parkingiem,  w ich stronę poczuła ciepło w podbrzuszu, drganie mięśni.  Wysoki blondyn, idący sprężyście pomimo brzucha, który niszczył cały piękny wizerunek. Kiedy odezwał się na przywitanie, Iwona, aż zadrżała, mocny męski głos. Choć donośni to jednak z nutą aksamitu, delikatności.

- zadzwonię – snuła opowieść – umówię się z nim, może to Paweł ofiaruje mi szczęście, którego pragnę. Mam dość samotności. Czas zająć się sobą. Dzieci wychowałam, usamodzielniły się. Mam jeszcze potrzeby- mówiąc to, myślała o erotycznych uniesieniach, której jej brakuje, bez udziwnień, erotycznych wariactw – usnąć i obudzić się w ramionach kochanego faceta. Tyle lat bez faceta, seks z wibratorem, choć doprowadza do orgazmu, nigdy nie zastąpi dotyku skóry spoconej, drżących  ramion, przyspieszonego oddechu, sapania. Potrzebuje mężczyzny blisko siebie jak najbliżej. Jakby się dzieci dowiedziały, że wchodzę na erotyczne portale i na kamerkach bawię się z chłopami! Wstydzę się tego – usiadła w fotelu, pogładziła się po piersiach. Chodzi w  mieszkaniu bez biustonosza. Sutki stwardniały – nie teraz, muszę to skończyć z tym zaspakajaniem sama siebie. Przecież wielu facetów ze mną chce uprawiać seks. Czas się odważyć. Z Wiesiem to nie miało sensu. Nic do niego nie czuje, seks potrzebuje uczucia, choćby zauroczenia. Wyciągnęła telefon, odszukała numer Pawła, którego zapisała jako „Pawełek”. Uśmiechnęła się. – Nazwałam go jak ten batonik, słodki i z alkoholem. Potrzebuje szaleństwa, to da mi Paweł. Wybrała numer.

- słucham – mocny tembr głosu usłyszała w słuchawce

- cześć Paweł, z tej strony Iwona

- o! Masz mój numer telefonu

- obiecałam, że się odezwę

-bardzo się cieszę. Nie ma dnia, kiedy bym nie myślał o tobie. Zawróciłaś mi w głowie

- przestań! Prawie się nie znamy

- i o to chodzi. Jest zauroczenie, trzeba się poznać – Paweł poczuł, jak mu drży głos. Ręce spocone, trudno mu utrzymać telefon. Zadzwoniła. Stracił, nadziej, że Iwona się odezwie. Minęło kilka tygodni, jak się rozstała Wieśkiem.

- rozstałam się z Wieśkiem i się odzywam. Zgodnie z umową – podkreśliła

- jestem przeszczęśliwy. Chce cię zobaczyć, rozmawiać. Mam nadzieję, iż w tej sprawie dzwonisz

- tak. Chcę się z tobą spotkać, pogadać. Chcę słuchać twoich opowieści, tak pięknie mówisz o sobie, swoich poglądach, ludziach. Mówisz jakoś inaczej, jesteś  mądry.

- nie przesadzaj. Głupi jestem jak spora część społeczeństwa świata, taki nieudacznik, ale z dobrym serce. Wiesz, a ja lubię przy tobie mówić o sobie, dzielić się swoimi troskami, bólami, rozterkami.

- świetnie.

- Iwona, aby nie przedłużać rozmowy telefonicznej – Paweł nie cierpi rozmawiać przez telefon. Po kilku zdaniach pragnął zakończyć rozmowę – po prostu umówmy się.

- oczywiście. Mam nawet plan. Spotkajmy się w tej włoskiej cukierni koło banku. Powiedzmy juto o 17. Sobota jutro, mam nadzieje, że masz wolne.

- pasuje. Do siedemnastej. Cześć – Paweł się rozłączył.

Iwona miała niedosyt rozmowy. Głos Pawła ją powala. Zapragnęła kochać się z nim. Całować jego ciało, ugryźć sutki, podrapać plecy, lizać. Być dziką kochanką. Rozglądała się po pokoju, który nazywany był w mieszkaniach w bloku jako duży. Cały w bieli, taki kolor kocha Iwona, czystość ścian, jasność mebli, tzw. meblościanki. Z dużą roztropnością upiększa swoje mieszkanie, dwa pokoje z kuchnią na drugim piętrze bloku. Mieszka tu już od 20 lat, polubiła osiedle, mieszkańców, których głównie zna z widzenia. Bezpiecznie i cicho jest na osiedlu. Tu wychowała dwie córki, obecnie studentki, samodzielne odważne kobiety. Marek, mąż, który był całym jej świtem. Długie 22 lata razem. Spojrzała na ich ślubne zdjęcie wiszące na ścianie w kremowej ramce.

- Marek, ja nie chcę być sama, wiesz o tym dobrze, brakuje mi… Nie chodzi o seks, chodzi o to coś, co zauważyłam u ciebie, wtedy nad zalewem. Młodzi byliśmy. Ty od początku chciałeś mnie poderwać. Pamiętasz? Szybko dałam Ci kosza. Ty dalej o mnie się starałeś. Twój upór był niesamowity. Wybrałeś mnie dziewczynę ze wsi, zakompleksioną, bojaźliwą. Miałam szczęście – dotykała ramek zdjęcia, szukała ciepła, czułości, dotyku.

Paweł odłożył telefon, wrócił do czytania. Odrzucił książkę na biurko, nie umiał się skupić. Stracił nadzieję, iż Iwona zadzwoni a tu taka sytuacja — świetnie, spotkam się z nią w tej urokliwej, małej kawiarence, zjemy ciastko, a może i lody, w zależności od pogody — Prmia Vera to miejsce, gdzie często chodzi z Marzeną. Tym razem spotka się z Iwoną – nie miałem nadziei, długo po rozstaniu z Wieśkiem czekała na skontaktowanie się ze mną – wstał, podszedł do lustra w łazience. Pogładził włosy – gdzie tu się na teraz obetnę, skrócę włosy i tak dalej, wszędzie zapisy. Cholera – zaklął na swoją niezdarność. Dbałość o  wygląd zawsze odkłada na ostatnią chwilę – miałem iść do fryzjera już tydzień temu. Cholera. Palant ze mnie, a nie amant. 

Co dalej  wydarzy się? Jaka chemiczna reakcja zadziała między Pawłem i Iwoną?

 

Polecane

Recenzja spektaklu „Dowód na istnienie drugiego”

                                                                                               Zdjęcie TVP        Spektakl „Dowód na i...