Odliczyłem pieniądze mam 7 zł i 49 gr
Odpowiednia kwota do zakupów . Odwiedzam „Delikatesy Centrum”, tu są najtańsze
setki. Absolwent kosztuje 3.99 o smaku wiśni, do tego piwo Żubr po 2 zł i 10 gr
Szczęśliwy z zakupem idę w stronę boiska, o tej porze nie ma tam nikogo, a koszy
na śmieci jest sporo i można świadków wyrzucić uczciwie. Pies przygląda się, jak
chowam zakupy po kieszeniach. To dziś ostatni mój zakup. W myślach liczę ile
dziś, wypiłem . Wychodzi ,że coś koło 7 zestawów.
Stanąłem koło
ławki, odwróciłem się tyłem do osiedla i pobożną nadobnością odkręciłem butelkę,
wsłuchując się, w dźwięk odkręcanej zakrętki.
Lekko się skrzywiłem po wypiciu alkoholu . Tak trzeba , skrzywienie ust
jest elementem picia. Szkło uderzyło o stal kosza na śmieci. Kluczem od domu
otworzyłem butelkę piwa. Ruszyłem dalej na spacer z psem , moim towarzyszem
picia. Sam nie piję !
Rozgrzany
alkoholem idę w stronę niewielkiego parku , by posiedzieć na ławce. Podumać nad
my losem przeklętym alkoholika , utracjusza, nieudacznika, śmiecia.
Oczywiście trzeba jeszcze obmyślić plan jak zgromadzić pieniądze na jutrzejszy
dzień. Na koncie jeszcze trochę pieniędzy jest, ale już prześwituje dno a wypłata za parę
dni. Pożyczać nie lubię u ludzi. Pozostaje jakieś parabanki.
Siedząc na
ławce w piękny ciepły wieczór,
przyglądałem się gwiazdą , wyłaniały się na ciemniejącym niebem. Księżyc
swym owalem uśmiechał się do mnie. To chyba Gałczyński napisał wiersz o
księżycu i mordzie. Wyjąłem telefon , przeglądam numery znajomych. Kompletny
mam brak ochoty na rozmowy z kimkolwiek. Wiem, że skończyłoby się to kolejną próbą zaprzestania picia.
Przerabiałem to
wielokroć. Mitingi, terapie, indywidualne spotkania. Niech skończy się to jak
zawsze detoksem. Jeszcze pociągnę tak kilka dni i w padnę w ostry ciąg,
załatwię zwolnienie lekarskie i będę pił do upadłego. Aż ktoś z bliskich
zawiezie mnie na „Morawy” .
Pies biegał wkoło ławki, obwąchiwał wszystkie osiedlowe wiadomości, ciekawe , czy koledzy psy
informowały mojego pupila o zdaniu na temat mojej osoby. Znów patrzę na
księżyc. Tak, wstać i iść ku niemu , bez ustanku, oderwać się od siebie ,
zostawić to moje wstrętne Ja.
Pomiędzy łykami
piwa , przybiegła myśl samobójcza. Zakończyć, ziemski marsz i iść ku słońcu. W
zaświaty. Z kolejnym łykiem stwierdzam, że nie umiem pętli wisielczej zrobić.
Na sąsiednie
ławce siada młoda para. Ona patrzy mu z zachwytem w oczy. On wyciąga butelkę
piwa. Och chłopie nie pij - moja dusza krzyczy!
Miło było
zaczynać alkoholowy taniec, lat temu wiele. Miałem mocny łeb , zabawy królem
byłem. Gest miałem i stawiałem , piłem i gwałciłem. Teraz jestem śmieszny
alkoholik, zapadający się w sobie. Odwiedzający detoks raz na pół roku.
Może podejść
i opowiedzieć moją historię , by zmienił
zdanie. Odrzucił butelkę w kąt . Pewnie
bym pobiegł za nią , szkoda tyle dobra by się zmarnowało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz