Znajoma
powiedziała mi, że do sprzedania jest budynek na Dolnych, w którym kiedyś była
szwalnia. Od razu skojarzyłem ,dla mnie to będzie pralnia chemiczna i łaźnia.
Widok
zdziwienia na jej twarzy był przeogromny, nie umiała pojąć co to takiego łaźnia
publiczna.
To jej
zdziwienie dało mi impuls, by opisać kolejne moje wspomnienie związane z
Dolnymi.
Kiedy ją wybudowano,
nie wiem, ale myślę, że było już to po wojnie. Sam chodziłem do niej w latach
siedemdziesiątych.
Mieszkałem na
ul. Sportowej tak więc miałem bardzo blisko, przebiegłem „kamyki” i byłem w
miejscu, gdzie za pieniążka można było wziąć prysznic i skorzystać z sauny.
Biegaliśmy tam z kolegami głównie w zimie. Latem naszą łaźnią była rzeka. Brało
się ręcznik i mydło z szamponem. W kasie uiszczało się opłatę (nie mogę sobie
przypomnieć jakiej wartości). Przechodziło się do szatni, gdzie zdejmowało się wierzenie
ubranie, w samych slipach wchodziło się do miejsca, gdzie były umywalki,
oczywiście nie takie porcelanowe jak obecnie a żeliwne koryta, nad którymi był
rząd kranów, lustra też były, czyli golić też można się było. Przechodząc dalej,
dochodziło się do sali z prysznicami. Największą
atrakcją była sauna, w której potrafiliśmy długo siedzieć i często pan z obsługi
nas wyganiał.
Wolałem biegać do łaźni niż kąpać się w domu w
balii. Przygotowanie kąpieli w domu zajmował wiele czasu jak i energii. Ojciec
musiał nanosić wody, ze studni, a następnie mama grzała pełen kocioł . Kiedy było
nas już trzech w domu. Przyniesienie odpowiedniej ilości wody i jej
przygotowania było ponad siły rodziców. Kąpali nas w jednej wodzie,
rozpoczynając od najmłodszego.
Oczywiście była
też łaźnia dla kobiet. My panowie „kamyków” wielokrotnie wchodziliśmy na stare sosny, by podglądać kobiety. Okna był,zamalowane do połowy białą farbą i nie wiele było widać. Co zobaczyłem, nie
ujawnię.
Od tamtej pory minęło niewiele lat.
W higienie
nastąpiły zmiany diametralne. Bez kąpieli jeden dzień jest obecnie nie do
pomyślenia. W tamtych latach całe ciało myłem raz w tygodniu. Myślę, że nie
byliśmy odmieńcami i rodziną brudasów, a podobnie odbywało się w większości
rodzin, które nie miały bieżącej wody w domu.
Łaźnia z czasem
przestała być potrzebna. Została zlikwidowana kiedy to nastąpiło, nie pamiętam.
Muszę wspomnieć jeszcze pranie chemiczną, z której mocno śmierdziało. W obecnych
czasach podejrzewam, że okoliczni mieszkańcy protestowaliby przeciwko
wydobywającemu zapachowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz