Trzeba umieć podjąc odpowiednią decyzję


         







 Dzień zapowiadał się pogodnie. Paweł rozchylił najpierw zasłony, następnie firany, nigdy nie mógł zrozumieć, po co te płachty wiszą w oknach.  Jego próby zmiany zasad domowych, pełzły na niczym, żona zbywała go krótko – „bzdura”. W ich małżeństwie było wiele „bzdur”. Często słyszał to słowo z ust połowicy. Nasiliło się wypowiadanie „bzdura” od czasu, kiedy Paweł zakończył przygodę z piciem alkoholu. Zaczął się interesować życiem rodzinnym, co wywoływało w małżonce wściekłość.
Słonice na wschodzie zaczęło rozrzucać promienie. Paweł zmrużył oczy.
- to dziś, zaraz wsiądę w samochód i pojadę na wschód a dokładnie na południowy - wschód by zobaczyć szczyt dumnie sięgający nieba. – Cicho szeptał, aby nie  obudzić śpiącej żony. Pocierał zarośnięty policzek. Nigdy się nie golił przed wyjazdem na wędrówkę. Sam nie wie, z jakiego powodu tak postępuje. Z nim tak było ma swoje przyzwyczajenia, które przychodzą do niego bez powodu i zostają. Z zarostem jest jeden problem, kiedy Paweł jest nieogolony na pewno nie będzie seksu. To koleina „bzdura, jesteś zarośnięty nie będzie bara bara"
         Wiedział, choćby nie wiem, jaki robił hałas Ona nie stanie i nie siądzie w kuchni, by przyglądać się jego przygotowaniom. Nie lubi jego wyjazdów samotnych w góry. Kiedy znika na kilka dni i nie daje znaku życia. Nie mogła pojąć jak można tak przez kilka dni nie wiedzieć nic o rodzinie, co u dzieci, co z nią się dzieje? Jeszcze jakiś czas temu podejrzewała, że ma kochankę lub korzysta z samotnych dni, by oddawać się swojemu uzależnieniu i pić na umór. Nic z tych rzeczy, zdarzyło się kiedyś, że znajomi mieszkali w tym samym ośrodku u Księdza i przekazali jej informacje, iż Paweł tylko łazi po górach a wieczorem modli się w kościele.
         Paweł spokojnie pakował plecak nie brał zbyt dużo rzeczy, nie lubił być otoczony przedmiotami, ubraniami, zbędnymi akcesoriami. Zajrzał do pokoju, by powiedzieć do widzenia. Żona spała, wiec ujął plecak i wyszedł z mieszkania. Plecak wrzucił do bagażnika. Poranek rześki pełen wilgoci, przetarł szyby. Spojrzał w okna na trzecim piętrze firanka i zasłona były zasłonięte. Tak chciałby by, choć raz wyjechała z nim i weszła na Połoniny, zachłysnęła się górskim powietrzem, zapatrzyła się w dal. Może po powrocie poczuliby się znów młodzi. Pawłowi brakował seksu. Mówił o tym żonie kilka razy zbywała go uśmiechem i słowami –„oj stary Ty już masz wnuki”.
         Samochód cicho zaszemrał silnikiem diesla. Paweł nie wiadomo ze skąd i dlaczego poczuł w ustach smak alkoholu, wódki tak wyraźny. Na czole poczuł kropkę potu. Wódka wyborowa to ona była na jego języku tak czół dokładnie. Zgasił silnik. Spojrzał w lusterko wsteczne, twarz miał czerwoną jak po przepiciu. Ręce zaczęły mu drzeć.
- kurwa, co jest do chuja!!!- Wykrzyknął – co się dzieje tyle lat niepicia i taki oto swąd. Normalnie mnie głód dopadł.
  Oparł dłonie na kierownicy. W panice nie wiedział, co ma robić. Tarł policzek i czół bijące gorąco z trzewi.
         Wysiadł z samochodu, wyjął plecak z bagażnika ze łzami w oczach wracał do domu. Wejście na trzecie piętro było jego wędrówką na Połoninę.
         Zamknął za sobą drzwi mieszkania. Plecak cisnął w kąt małego pokoju. Na pytanie żony, co się stało. Odpowiedział nie jadę i już nie pytaj o więcej. Odsłonił okno, spojrzał na słonice.
         - są ważniejsze sprawy – wyszeptał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Twarzą w twarz z wyzwaniami: Nowa droga Starachowic po wyborach

                  Wybory za nami, rozpoczęły się kłótnie o podział politycznego stołu. W Radzie Miasta jest wszystko jasne. W Powiecie b...