Jemes Cameron zaprosił nas w swoim filmie Avatar. Istota wody, do świata idealnego

               


 

             Jemes Cameron zaprosił na w swoim filmie Avatar. Istota wody, do świata idealnego. Co nie znaczy, że bez problemowego. Opowieść, baśń filmowa nie odbiega od innych tego typu produkcji. W fabule nie ma nic oryginalnego. Pomimo to film zachwyca. Rozpoczynając od uczuć, które są zgromadzone w pełnej palecie,  gniew, radość, strach, współczucie po wzruszenie. Mnie jednak zaciekawił przekaz, apel wyrażony w filmie o wspólnocie międzygatunkowej i miedzy rasowej. Obecny czas przepełniony do granic wytrzymałości  ideami konfrontacji, odrzucenia inności, braku tolerancji, rasizmu, fundamentalizmu religijnego. Głos z obrazu jasno i dobitnie mówi, co tak naprawdę jest ważne w naszym istnieniu na ziemi. Trzygodzinna opowieść, którą w głównej mierze oglądają młodzi ludzie, choć banalna i bez oryginalnego rysu jest znakomita. Trzeba ratować planet, aby dalej mieć takie piękne wody, rafy, florę i faunę.

                Oczywiście Jemes Cameron w filmie przedstawił wzór rodziny. Oto Jake Sully (Sam Worthington) musi ratować bliskich przed złym człowiekiem, pułkownikiem Miles Quaritche (Stephan Lang), ucieka z żoną Ncytiri (Zoe Suldanu) i dziećmi. Uchodźstwo jest wędrówką po planecie i przebywaniem u innego plemienia, gdzie pomimo różnic są bratersko przyjęci. Wspólnie walczą ze złem, którego doświadczają od innego gatunku.

                Trzy godziny w kinie nie jest zmarnowane. Warto iść i podziwiać możliwości techniczne współczesnego kina. Po wyjściu trzeba się rozejrzeć wkoło siebie i podjąć wyzwania ratowania naszej planety.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Twarde Fakty: Wybór i Zarządzanie w Starachowicach

      Zgodnie z sondażami władze w mieście i powiecie utrzymał Komitet Wyborczy Marka Materka. Kusz bitewny opada, miejsce potyczki odsłan...