Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Teatr. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Teatr. Pokaż wszystkie posty

Mąż i Żona sztuka Aleksandra Fredry










        Mąż i Żona sztuka Aleksandra Fredry, pisana wierszem, oto wyzwanie pomyślałem. Zasiadłem do oglądania dzieła dziewiętnastowiecznego dramaturga z pewną dozą niepewności, z obawą czy sztuka nie trąca myszką.
        By uwspółcześnić komedie, Jan Englert jej reżyser przeniósł dzieło w lata dwudzieste ubiegłego wieku. Posunięcie znakomite, w połączeniu z wierszowanymi dialogami dało piorunujący efekt. Obecnie już nie tak gorsząca jak 200 lat temu sztuka opowiada nam historie czworokąta z miłym zakończeniem.
        Wsłuchiwałem się we wspaniały polski język i grę znakomitych aktorów, czyli Jana Englerta, Beaty Ścibakówny, Grzegorza Małeckiego i młodziutkiej Mileny Suszyńskiej, która grała pięknie mimiką.
        Warto oderwać się czasem od współczesnego języka i przenieś się w czasy romantycznych poetów, którzy bardzo zwracali uwagę na kunszt literacki. Przekaz okazał się znakomity i zrozumiały, choć upłynęło tyle lat. Do dnia dzisiejszego zdarzają się podobne zdrady i zakończenia romansów. Miłość towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów i jest niezmienna, choć czas płynie. Tak i tu Fredro sięga do puszki pełnej emocji i uczuć, by bawić nas świetnie. W wierszowanych dialogach klarownie przed stawia nam zawiłości romansów, flirtów i niewinnych miłostek.
        Spektakl obejrzałem dzięki portalowi Ninateka.

Pogodzić się ze światem monodram na podstawie tektów Edwarda Stachury


        



 Edward Stachura poeta, pisarz, bard, ale przede wszystkim mój młodzieńczy idol. To za jego przyczyną pobiegłem na wrzosowisko. Wspinałem się na szczyty, by być i nic więcej.
         Obejrzałem monodram „Pogodzić się ze światem” zrealizowany przez TVP w 1996 r na postawie ostatnich tekstów „Steda” przed jego śmiercią. W role bohatera, czyli Edwarda Stachurę wciela się Mirosław Baka. Wyreżyserował przedstawienia Jerzy Zalewski.
         Z każdą sceną wracałem w tamten czas, mój czas lat osiemdziesiątych, kiedy „Sted” już nie żył. Ja zachwycałem się Człowiekiem Nikt i wierzyłem, iż wszystko jest poezją. Zaszywałem się w gęstwinie leśnej, aby czytać wiersze „Steda”. To był dobry czas, zamienił się w czas pogardy i z tego powodu dopiero teraz obejrzałem spektakl w 40 rocznice śmierci mojego idola. 
         Edward Stachura w ostatnich tekstach rozlicza się sam ze sobą i pragnie pojąć swoją inność emocjonalną. Zachwycał się prostotą pojmowania świata przez jego matkę. Zastanawiał się nad swoim wyobcowaniem,  nie widzi tych samych kształtów i przestrzeni, co pozostali. Odmienność jest bolesna, ale bez niej poeta, który jest wszechwiedzący nie może istnieć. Stachura całe swoje życie chciał być do ostatniego tchnienia. Tak się stało i pamiętajmy o tym.

Spotkajmy się w Jerozolimie dramat Andrzeja Lenartowskiego


       







  Obejrzałem sztukę na podstawi dramatu Andrzeja Lenartowskiego "Spotkajmy się w Jerozolimie" o Pogromie Kieleckim.
          Wydarzenie z 4 lipca 1946 r to ciemna plama na historii miasta. Mieszkańcy prowincjonalnego miasteczka wykorzystując plotkę o tzw. „Mordzie Rytualnym” napadli na mieszkańców kamienicy przy ul. Planty 7, przy cichym przyzwoleniu władzy a nawet współuczestnictwu zabito 35 osób pochodzenia Żydowskiego.
         Autor dramatu nie wnika w przyczyny pogromu jak i nie opisuje dokładnie przebiegu wydarzeń. Przestawił nam mieszkańców jednej izby w kamienicy. Każdy z nich opowiada swoje wojenne losy i bieg zdarzeń, który pozwolił im przeżyć II Wojnę Światową. Zamknięci w czterech ścianach oczekują końca swojego życia widząc tłum, który pragnie ich zabić tylko z powodu tego, że mają pochodzenie żydowskie.
         Lipiec to miesiąc w historii naszego kraju, który jest przesiąknięty krwią ludzką. To właśnie w tym miesiącu zdarzyły się trzy wydarzenia, myślę tu o Pogromie Kieleckim, Mordzie w Jedwabnym i Rzezi Wołyńskiej. W tych wydarzeniach giną niewinni ludzie tylko dla tego, że są innego pochodzenia. Wystarczy plotka, stare zatargi, przesądy, aby jeden człowiek napadł na drugiego. We wszystkich tych faktach bardzo ważną role odgrywa tzw. wiara w boga.
         Jeden z bohaterów sztuki wypowiada słowa, „Jaki to interes palić pończochy”. Zabicie człowieka jest interesem, jego dobra materialne należą się mordercy. Żydzi ginęli tak w pogromach ich majątek z ochotą został przejmowany przez morderców podobnie działo się na Wołyniu z Polakami.
         Dramat został napisany w 1991 a premiera odbyła się w 1996 r, czyli to pierwsze głosy, które chciały się rozliczyć z naszą straszną przeszłością. W następnych latach artyści wypowiedzieli się o Jedwabnem i Wołyniu. Te wypowiedzi łączy jeden wątek osoby mordujące, to sąsiedzi, znajomi. Mordercy znali doskonali swoje ofiary i nie mieli żadnych skrupułów by dokonać tak straszliwej zbrodni. Ich celem jest przejecie majątku zabitych. Nieprawdopodobne jest zachowanie bierności kapłanów, którzy dopiero po Pogromie Kieleckim zabierają głos i piętnują wydarzenia.  Pozostałych dwóch przypadkach wręcz namawiają wiernych do napadania na bezbronnych sąsiadów.
         Musimy pamiętać o wydarzeniach lipcowych i przekazywać o tym informację następnym pokoleniom, aby miejmy nadzieję nigdy więcej nie wydarzyły się zbrodnie mordów sąsiedzkich.
         Tylko, co zrobić z hasłem, który słyszę -  „Polska dla Polaków”

„Dzika kaczka” Herika Ibsena


          





           Odwiedziłem kielecki teatr, by obejrzeć spektakl „Dzika kaczka” Herika Ibsena.  Na temat sztuki uznanego pisarza i dramaturga norweskiego napisano bardzo wiele. Co ja mogę maluczki dopisać?

         Dramat jest o prawdzie i jej działaniu w stosunkach międzyludzkich. Z uwag, że znam program 12 Kroków, który jest formą terapii  wychodzenia z uzależnienia alkoholowego. Pragnę podzielić się małym spostrzeżeniem, w którym główną rolę odgrywa prawda i szczerość.



Krok Dziewiąty

Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.



         Tak oto brzmi jeden z Kroków. Gregers Werle jest przekonany, że tylko prawda może wyzwolić i dać szczęście bohaterom sztuki. Z uporem maniaka dąży by owa prawda wybrzmiała w domu jego przyjaciela.  Co doprowadza do tragedii.

         Prawda nie jest kluczem do poznania. Prawda jest punktem widzenia.  Doktor Relling dobitnie to wypowiada w sztuce. Ibsen daje nam do zrozumienia, że trzeba z rozwagą wchodzić w życie innych ludzi z tzw. Prawdą.

         Teraz chcę uciec do mojej wyobraźni. Wiemy, że Gregers opuszcza dom rodzinny wiele lat wcześniej z powodu nieakceptowania życia swojego ojca. A może? Wyjeżdża, dlatego, iż podkochuje się w pokojówce Gnie (kochance Ojca). W rozpaczy opuszcza dom rodzinny. Po powrocie zauważa powstałą harmonię wśród ludzi mu bliskich. To sprawia Gregersowi ból i wykorzystując pardwę, by rozbić spokoje życie rodziny Hjalmara. Pokraczne myślenie? Zapewne tak.  Ale czy twórczość norweskiego dramaturga nie zmusza do szukania tego niewypowiedzianego.

         Trzeba z rozwagą wypowiadać slogan „prawda Cię wyzwoli”

         W holu teatru miałem okazje oglądać wizualizacje zmian, jakie mają nastąpić w wyglądzie teatru. Napiszę krótko trzymam kciuki i mam nadzieje, że uda mi się zobaczyć te zmiany.

Umarła klasa spektakl autorstwa Tadeusza Kantora w rezyserii Andrzeja Wajdy


             






   Zakończyłem oglądać spektakl „Umarła Klasa” autorem dzieła jest Tadeusz Kantor nieżyjący dramaturg, który w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku kreował kierunki rozwoju sztuki teatralnej.
         To, że obejrzałem to nic szczególnego, w internecie sporo jest utrwalonych spektakli. Umarłą Klasę zrealizował Andrzej Wajda w 1976 r. Spektakl odbył się w piwnicach pałacu Krzysztofory. Przystąpienie przeze mnie do napisania kilku słów, o przeżyciach to jest ogromną butą z mojej strony.
         Umarłą Klasę już kiedyś w latach osiemdziesiątych oglądałem w telewizji. W młodości chłonąłem spore ilości sztuki teatralnej jak i literatury. W wieku 16 – 17 lat przeczytałem całą twórczość Brunona Schulza jak i Witkacego.
         Tadeusz Kantor zagląda przez szybę do klasy, pustej sali, w której nie ma uczniów, pozostało po nich wspomnienie. Narodziny to początek umierania. Wspomina i rozlicza. Tak naprawdę nasza Świadomość nie ma wieku, jest wieczna i czas się jej nie dotyczy. W istnieniu rzeczywistym z czasem, który determinuje nasze życie, które jest tylko umieraniem. Poszukiwanie w materialnych pozostałościach naszej przeszłości jest płoche i niestosowne. Przeszłość nie istnieje, wspomnienie jedynie zmusza do przypomnienia sobie o śmierci.
         Ale jak żyć bez wspomnień i rozliczeń?
         Brak jest takiej możliwości. Tadeusz Kantor o tym wie i przestawi nam wizje świata nieistniejącego, umarłego. Powód śmierci jest jednaki, kataklizm. Każde narodziny są kataklizmem i rozpoczęciem podróży do śmierci. W sztuce autor ciągle odnosi się do twórczości Brunona Schulza i Witkacego, Starego Testamentu i Ewangelii. Zaginiony świat pokryty warstwą śmierci, Żydowskiej śmierci. Społeczność początku XX w. poplątana, wymieszana etnicznie zakończyła swój bieg. W czasach obecnych, kiedy Polacy tak bardzo boją się inności, spektakl staje się dziełem na czasie.
         Przez spektakl snuje się walc „Walc François”, jako chocholi taniec z Wesela Wyspiańskiego zauroczeni muzyką bohaterowie w transie wykonują polecenia siły niezdefektowanej. Może tą siłą jest pamięć autora, która jest ułomna.
         Warto odwiedzać strony w internecie, które umożliwiają oglądanie arcydzieł naszych wielkich artystów. Trudne do zrozumienia, ale czy wszystko polega na zrozumieniu?

Polecane

Twarde Fakty: Wybór i Zarządzanie w Starachowicach

      Zgodnie z sondażami władze w mieście i powiecie utrzymał Komitet Wyborczy Marka Materka. Kusz bitewny opada, miejsce potyczki odsłan...