Nasze miasto pięknieje


 

 

Swego czasu pisałem na blogu wspomnienia ze Starachowic. Przypominałem o moich przygodach związanych z miastem rodzinnym. Czasy odległe i dla wielu czytelników to wręcz prehistoria. Postanowiłem do opisanych miejsc wrócić  obecnie i porównać wspomnienia z teraźniejszością.

Z perspektywy 32 lat uważam, iż największe sukcesy to powstanie Starachowickiej Strefy Ekonomicznej i wybudowanie wiaduktu. Bez tych dwóch elementów rozwój miasta byłyby niemożliwy.

Wychowałem się na tzw. Starachowicach Dolnych, główny element części miasta to dworzec kolejowy i autobusowy, kiedyś umiejscowiony w rejonie supermarketu budowlanego, obecnie przy ul. Nadrzecznej. Tu w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych schodziły się tłumy robotników, aby z dworca odjechać do swoich miejsc zamieszkania. Obecnie teren dworca to ogromny plac budowy. Powstaje piętrowy parking. Z deklaracji Prezydenta wynika, iż będzie on darmowy i przeznaczony dla przyjezdnych, którzy pozostawią swoje auto i będą przesiadać się do komunikacji miejskiej. Założenie słuszne, tylko czy w takich powiatowym mieście do przyjęcia. Budynek po dworcu PKP też wymaga remontu, ale czy spółka kolejowa przystąpi do niego – śmiem wątpić, a trzeba przyznać,  że budynek pięknie się prezentował w latach 70. i 80.

Ruszmy dalej w górę ulicą Sportową. Docieramy do ul. Widok i Robotniczej, również wielki plac budowy. Rewitalizacja starych domów mieszkalnych powstałych w latach 30 biegłego wieku. Panorama tych domów od lat wita przybywających do Starachowic. Dopinają  ten widoku pierwsze wieżowce w naszym mieście. Powstałe centrum pomocy w miejscu, gdzie były komórki, również jest do pochwalenia Mieszkania dla potrzebujących, gdzie mogą bezpiecznie pomieszkać, są strzałem w dziesiątkę. Przemoc, bieda w głównej mierze wynikająca z nadużywania alkoholu w Starachowicach jest widoczna na każdym kroku. Na temat zapobiegania alkoholizmowi magistrat nie ma się czym pochwalić. Pieniądze z podatku „korkowego” idą w parę, aby pobudzić gwizdek. Potrzeba konkretnej pomocy, odważnych decyzji, typu ograniczenie miejsc sprzedaży alkoholu, wprowadzić granice czasowe sprzedaży, na imprezach miejskich zakazać sprzedaży alkoholu itp.

Mijamy ul. Robotniczą, idziemy w kierunku ul. Zakładowej, gdzie – jak wspomniałem – stoją pierwsze wieżowce w Starachowicach. Powstały w latach 70 Od kilku lat otoczenie wokół  budynków, zmienia się na lepsze. Idziemy w kierunku „schodów do nieba”. Piękne zejście w stronę Parku Kultury. Po powstaniu schodów wielu mieszkańców wnosiło zarzut, iż powinno być wraz z nimi zjazd dla wózków. Budowniczowie tłumaczyli się, że z takim spadkiem taki wjazd i zjazd nie zdałby egzaminu. Przecież można było zjazd poprowadzić obok schodów z mniejszym spadkiem, ale to podniosłoby koszt budowy. Budynek Parku Kultury wymaga remontu na zewnątrz, jak i wewnątrz. Park przed budynkiem został pięknie odnowiony, uruchomiono fontannę, z której woda lała się może z 50 lat temu. Niestety nie ma ławki, na której przesiadywałem z kolegami w latach osiemdziesiątych XX wieku. Ławka to Facebook naszej młodości, tu zasięgaliśmy informacji, dzieliliśmy się plotkami.

Po drugiej stronie ulicy mam park, który odżył po wielu latach zapaści. Odnowiony z nową muszlą koncertową, restauracją, lodziarnią, przyciąga tłumy spacerowiczów.

Mój dziecinny świat zmienia się nie do poznania. Choć nadal stoją dalej kamienice, które w dużej mierze są przedwojenne (II wojna światowa) i mogę przyjść i powspominać, gdzie był, jaki sklep, kto w nim sprzedawał,  kto był właścicielem.

Zostaje rzeka, miejsce letnich zabaw. Uregulowana, przez co zostało zniszczone miejsce naszych spotkań.  To też plac budowy. Zalew Pasternik jest oczyszczany, co nie budzi mojego zachwytu. Pasternik przez lata zaniedbany stał się domeną przyrody, tu zagnieździły się liczne gatunki ptaków i innych zwierząt. Drastycznie  zostały pozbawione domu, musiały szukać go gdzie indziej. Powód jest jeden, „to ja pan i władca tej ziemi chcę zmian i nie patrzę na potrzeby braci mniejszych”.

Zmiany w Starachowicach to pokłosie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Z  Brukseli szerokim strumieniem płyną środki na odbudowę miasta. Prezydent Marek Materek, który pojął sztukę ściągania tych środków, robi to znakomicie drugą kadencję. Trzeba oddać pokłon Prezydentowi za te działania. Uważam jednak, że to nie tylko talent Marka Materka i pracowników Urzędu Miasta, ale również działania poprzedników dały podbudowę do tak dużych inwestycji. Każdy z nich w dużej mierze z takimi środkami doprowadziłby do rozkwitu miasta, wręcz do odrodzenia jak Feniksa z popiołu.  Ostatnia zadyszka inwestycyjna pokazuje jednak, że koniunktura  zmienia, się na gorszę. Prezydent teraz musi się wykazać kreatywnością. Wszystkie rozpoczęte budowy przeciągają się, nowe odwlekane są z rozpoczęciem.

Ogólnie rzecz biorąc, można podkreślić, że Starachowice miały szczęście do włodarzy. Każdy z nich dołoży coś do rozwoju miasta. Obecny wykorzystał znakomicie możliwości. Aby tak dalej, niech nasze miasto, które kiedyś było traktowane z trójmiasta znad rzeki Kamiennej jako najbiedniejsze, obecnie  wysuwa się na prowadzenie.

 

Starachowickie schody do nieba


 

 

 

 

 

                Miasto Starachowice wpadło w zapaść inwestycyjną. Drożyzna, która przelatuje jak wielki kondor nad naszym krajem, mocno ograniczyła możliwości działania. Prezydent Marek Materek zdaje sobie sprawę, że wstrzymanie obiecanych inwestycji odbije się na poparciu, a nieuchronnie wybory się zbliżają. Postanowił zaciągnąć wielomilionową pożyczkę, której spłatę rozłożył na wiele lat po skończeniu jego zarządzania. Przyszłym pokoleniom szykuje spłatę, która nie musi być bezproblemowa. Obecny czas, kiedy inflacja szaleje, władza krajowa sobie z nią nie radzi, do tego wojna toczy się przy granicy naszego kraju, miasto powinno mieć zabezpieczone środki na nagłe niespodziewane sytuacje. Prezydent Starachowic chyba tego nie zauważa. Ma naturę zdobywcy, który nie lubi zmieniać planów. Miasto potrzebuje włodarza, który mierzy i waży zamiary i wpisuje je w bieżącą sytuację. Marek Materek ryzykuje naszym kosztem.

                Miejska afera z ostatniego miesiąca to schody od ul. Zakładowej w kierunku Parku Kultury. Faktem jest, że schody wyglądają monumentalnie i przykuwają uwagę. Jednak brak zjazdów będzie doskwierać mieszkańcom. Mnie zwróciło uwagę, w jaki sposób magistrat na zarzuty złego wykonania schodów odpowiada mieszkańcom. Urzędnicy powinni powstrzymać swoje nerwy na wodzy i tłumaczyć inwestycje, choćby po raz setny. Starachowiczanie mają prawo do wyrażania swojego zdania, wnioskowania itp. Magistrat powinien wsłuchiwać się w opinie. Bez wątpienia schody powinny, pomimo wszystko, być wybudowane z możliwością zjazdu wózkiem.

                Kolejnym punktem spornym mieszkańców z magistratem są garaże przy ul. Kościelnej. Kilka lat temu postanowiono zlikwidować garażowisko, to znaczy przenieś w inne miejsce. Obecnie władza wycofuje się z tamtego postanowienia i chce tylko likwidacji garaży. Tłumaczy to wysokimi kosztami przygotowania działki pod garaże. Garaże powstały w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, wpisały się w życie miasta, trudno teraz zostać pozbawionymi wygody posiadania dachu dla samochodu. Prezydent Marek Materek kolejny raz pokazał, iż łatwo mu obiecywać.

                Powiat ogłosił przetarg na wybudowanie wiaduktu w Starachowicach zachodnich. Jak potrzebna jest ta inwestycja, nie trzeba tłumaczyć. Wynik jest już znany. Przetarg będzie unieważniony z powodu ofert cenowych przewyższający, środki przygotowane na ten cel. Mieszkańcy Starachowic jeszcze wiele lat poczekają na wiadukt.

 

Dobrze to już było

               

 

                                                                                                                                                                    Zdjęcie z internetu

 

                 Dobrze już było. Polska, ale i świat, od 1990 roku szła drogą rozwoju i powiększania dobrobytu. Koszty, jakie społeczeństwo ponosiło, nie były zauważane, takim kosztem jest niszczenie środowiska. Bieda na świecie była w defensywie. Dane z roku na rok były coraz lepsze. Głód zabijał historycznie niskie populacje ludzi w rejonach Afryki i Azji. Prowadzone wojny miały zasięg lokalny. Polska w tym czasie przechodziła transformację ustrojową i z kraju o strukturze komunistycznej stała się w pełni europejską demokracją zagnieżdżoną w strukturach Unii Europejskiej, jak i NATO.

                Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem pandemii spowodowanej wirusem COVID-19. Od dwóch lat to koronawirus rozdaje karty i ogrywa cały świat. Obecnie przycichł w Europie, przeniósł się do Chin i tam zbiera siły, aby zaatakować kolejny raz i pewnie ze  zdwojoną siłą. Drugim elementem, który drąży świat jak rak to wojna Rosji z Ukrainą. Bezsensowny konflikt. Car Putin nakazał zaatakować wolny, nieżelazny kraj tylko dlatego, iż Ukraina chce stanowić o sobie i swoim politycznym usadowieniu na zasadach demokratycznych.

                Polska pod rządami PiS staje się krajem powracającym do czasów sprzed 1990 roku, czyli jednopartyjnego rządu z jedną słuszną ideą. Gospodarczo stajemy się słabym elementem Unii Europejskiej, z  którą jesteśmy w ciągłym zatargu.

                Wszystkie te elementy składają się na pesymistyczny scenariusz dalszych losów świata. Choć są elementy optymistyczne w postaci zjednoczenia się świata w walce z chorobą i wojną w Ukrainie. Przed nami kolejne wyzwania w walce klimatycznej i zatrzymaniu ocieplenia klimatu. Ostanie dwa lata udowodniły, że w wypadku zagrożenia społeczność międzynarodowa stara się działać wspólnie. Oczywiście elementy gry politycznej w postaci przeciągania liny na swoją stronę istnieją i doskwierają w globalnej polityce. Trzeba zauważyć, iż światowe elity politycznych pojmują zasadność wspólnego działania. Na naszym podwórku niestety nie ma tego zjawiska. PiS rządzi niepodzielnie bez współpracy z opozycją. Stoi w ciągłym rozkroku w podejściu do wojny na Ukrainie. Pod presją społeczeństwa, które chóralnie ruszyło do pomocy uciekinierom z pożogi wojennej. Jednocześnie nie odcina się od polityki Węgier, które jawnie wspierają Rosję i nie ma zamiaru zgodzić się na zakaz eksportu paliw z tego kraju.

                Trzeba podkreślić, iż wojna na Ukrainie jest wstępem do dalszych konfliktów, które Rosja będzie wywoływać, dążąc do odtworzenia ZSRR. Polska jako kraj graniczny, kiedy wojna rozgrywa się zaraz za nasza granica, musi prowadzić odpowiednią politykę międzynarodową, szukać poparcia NATO, jak i w Unii Europejskiej. Wojna na Ukrainie jest konfliktem międzynarodowym. Świat walczy z Carem Putinem o demokrację i wolny świat.

                Władimir Żełenski to przywódca Ukrainy, który daje nadzieje, że klasa polityczna nie jest jeszcze do szpiku kości zła. Prezydent Ukrainy to obecnie jedyny polityk na świecie, który niesie brzemię kraju i ma wizje. Zabiega o pomoc na całym świecie. Jednocześnie snuje plany odbudowy wolnej Ukrainy. Z tą wizją wędruje po świecie i odnosi sukcesy. Demokratyczne kraje zdały sobie sprawę, jak wiele mogą stracić, kiedy pozwolą pokonać Ukrainę Rosji.

                Od 30 lat budowaliśmy światy składający się z konsumpcji, przyjemności, rozrywki, dobrobytu. Każdego dnia liczyliśmy na większy talerz jedzenia, większego metrażu domu, samochody o lepszych osiągach, telewizory o ogromnych rozmiarach. Od dwóch lat musimy zmienić swoje podejście do tych zagadnień. Wojna jeszcze bardziej to spotęgowała. Rozwój w czasach pokoju nie jest tylko do zaspakajania swoich coraz większych potrzeb, ale również do dbania o pokojową strukturę wolnego świata. Czas pokoju to czas wypływania na miejsca zarzewia wojny, aby nie wybuchały konflikty, a kiedy takie nastąpią, to instytucje międzynarodowe powołane do tego powinny czynnie uczestniczyć w zażegnaniu konfliktu. Pod auspicjami ONZ powinny powstać siły zbrojne, które czynnie powinny uczestniczyć w lokalnych wojnach, uniemożliwiając rozprzestrzenianie się działań zbrojnych. Wojna jest złem i w żadnej nie ma zwycięscy, są sami przegrani, ale w wypadku kiedy gdzieś na świecie tli się ogień wojny, trzeba szybko i sprawnie reagować, aby nie dopuścić do eskalacji.

Przyczynkiem do uniknięcia kolejnych konfliktów jest edukacja. Szkolnictwo na wysokim poziomie, które będzie nauczać demokracji, szacunku do drugiego człowieka, tolerancji. Dopływy Nilu też trzeba znać, ale nie są one najważniejsze w dalszym rozwoju świata. Szkoła ma tłumaczyć, jakimi sposobami możemy doprowadzić do równowagi klimatycznej, jak niwelować nierówności społeczne, wskazywać, gdzie jest źle i jak to naprawić. Z taką wiedzą młodzi ludzie będą wiedzieć, jakie podejmować demokratyczne decyzje.



 

Polecane

Jak Pomóc Bliskim Osobom Uzależnionym od Alkoholu

       „Żyj tak, aby pytali, jak pytają, odpowiadaj”. Ta sentencja towarzyszy mi od czasu przeczytania książki „Początek” autorstwa Hami...