Obłęd Justyny Kopińskiej







Szczęście to usuwanie z życia tego, co niesie ból.
Obłęd Justyna Kopińska

Znana dziennikarka laureatka wielu nagród podjęła się trudu napisania powieści. Zajęła się tematem podobny do szeregu spraw, którymi zajmował się w reportażach. Skąd zło. Źródło zła. Banalność zła.
                Adam bohater powieści, jako młody dziennikarz stara się rozwikłać zagadkę oddziału psychiatrycznego prowadzonego przez doktor Alicje Wasny. Opisuje sytuacje w szpitalu.
„- jak myślisz, kiedy byłem prawdziwym Danielem? […] Czy wtedy, gdy widziałem różne rzeczy, byłem sobą? Czy teraz, po różnych tabletkach, gdy nie czuje nic?”
                Autorka opisuje patologie, która się objawia brakiem empatii do chorych. Uzurpowaniem sobie prawa do decydowania o ludziach. Traktowaniu, jako mało istotnych społecznie.
                Wśród globalnego społeczeństwa jego część, uważa, że to ona ma receptę na szczęście i ma prawo zaaplikować lekarstwo ludziom uważanym za gorszych.
                To kolejne zdanie w temacie zła i jego pochodzenia. Zło skupiające grupę ludzi bardzo szybko przeradza się ruchy totalitarne.
                Justyna Kopińska jest dużo lepsza w reportażu niż w powieści, ale warto poświęcić, kilka chwil na zapoznaje się z Obłędem.

Słowem "ale" zawsze się wytłumaczysz


      




        Wielka popularność wśród Polaków osiąga słowo, „ale”.

- ja nie jest przeciw Żydom, ale…

- nic nie mam do pedałów, ale…

- co mi tam „słoiki” Warszawskie, ale...

- wojna jest zła, ale...

       Można tak przytaczać wiele zdań, w których "ale"ma ogromne znaczenie. W tych trzech literach jest ukryta nietolerancja, egoizm, brak empatii i strach. Mieszkańcy ziem nad Wisłą i Odrą określający się, jako naród polski mają, w krewi antysemityzm, homofobie, totalny pesymizm i wiele innych przywar, które towarzyszą od wieków. Nasze przywary krążą w wewnętrznym obiegu. Ukrywamy demony, które nami dowodzą.

       Słowo, „ale” buduje mury, stawia bariery. Walczy z ludzkimi, którzy są otwarci na drugiego człowieka, chcą go poznać, zaprzyjaźnić się. Niemożliwość zaprzyjaźnienia się, nie traktują jak wyzwania na pojedynek. Odchodzą i na znak pokoju podając rękę.   Każdy z nas ma swoją historię, która ma początek i kiedyś się zakończy. Twórzmy ją tak by słowo, „ale” było rzadko wykorzystywane. Zastąpmy je słowem „nie rozumiem”. Mało w Polakach chęci odkrywania. Wszelka odmienność w wyglądzie, poglądach, zachowaniu traktowana jest przez Polaków, jako atak na nich.

       Słuchając osób, które wyniku swojej wypowiedzi nie chcą, być posadzeni o poglądy nieporwane politycznie, ignorancję historii, badania naukowe bardzo często wymigują się, od jasnej deklaracji. Wychodzą z tego zawiłe tyrady słowne prowadzące na manowce.

Brak szczerości jest znakiem polskości.

       „Ale” biegnie przez korytarze sejmowe, ławy sądowe, miejskie szerokie arterie, wiejskie drogi, kościelne ambony. Rozpoczynamy zdania, od „ale”.

-ale ja nie pije na pusty żołądek

-ale nie przekroczyłem o wiele prędkości

-ale on na mnie spojrzał z nienawiścią

-ale On grzeszy więcej

        Umiemy się wytłumaczyć. Słowo „Ale” niezmiernie nam w tym pomaga. Normy, zasady, prawo, dla nas to tylko zapis, który słowem, „ale” można pominąć. Umiemy się wytłumaczyć z każdego złego czynu. Oczywiście słowo, „ale” jest na pierwszym miejscu.

-uderzył żonę, ale…

-dzieci nie powinno się bić, ale.

Chodzimy, do kościoła patrzymy na obrazy święte. „Ale” nie wiemy, co to jest religia.

-jestem katolikiem, ale Nie chce by do nas przybyli uchodźcy

-Jestem katolikiem, ale kara śmierci powinna być

       Czy mam więcej podawać przykładów?

      Mam nadzieję, że zmiana nastąpi, bo przecież naród jesteśmy mądry. Nasi znamienici przestawicie, sławią, imię Polski na świecie. Zacznijmy żyć zgodnie z ich narracją.

Na koniec jeszcze jedno, „ale”

Moje, Ale;



Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
i mocno wierzę w to,
że ten świat
Nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie! Nie!
Przyszedł już czas,
najwyższy czas,
nienawiść zniszczyć w sobie.

Po co ja rozmawiam z pijakami






      
   Paweł padł jak długi, na tapczan, który od kilku dni stanowił jego legowisko. Dom Rekolekcyjny w Ustrzykach Górnych to miejsce, w którym czuł się znakomicie. Lubił to miejsce, przyjeżdżał tu od lat. Komfortu Dom Rekolekcyjny nie dawał, ale oferował święty spokój, stan ukochany przez Pawła. Mieszkał na ostatnim piętrze. Przy drzwiach obok jego pokoju, leżał nietoperz. Kiedy tylko był na korytarzu, ssak przykuwał jego uwagę. Nie próbował go ruszać, sprawdzać, czy żyje. Na pewno, nie był w hibernacji. Latem to niemożliwe. Z pewnością był martwy. Zmarło się biedaczynie. Wpadł przez otwarte okno i w labiryncie korytarzy zmarł. Z głodu i braku wody dogorywał. Paweł czół obojętność. Patrzył na nieruchomą postać bez współczucia, czy przerażenia. Kiedyś tylko, pomyślał. Czy na moje zwłoki będą patrzeć obojętnie? Czym się różnie od nietoperza? Kilkoma genami. Świadomością. On umiera obok mnie, ja mogę kończyć żywota w kompletnej  obojętności.
         Powrócił po 10-godzinnej wędrówce. Leżąc czół pulsujące ciało, oddawał zmęczenie cząstką wszechświata. Przymknął oczy, aby ujrzeć Chatkę Puchatka, dumnie opartą o szczy bieszczadzki. Połonina Wetlińska i Caryńska to jego wzór piękna.
- muszę wstać, bo leżąc tak, usnę – podniósł się niemrawo, z półki zdjął kosmetyki, wyszukał bieliznę na zmianę i wyszedł na korytarz. Nietoperz nie zmienił położenia. Drzwi do łazienki były kilka kroków dalej. Dotykał drewnianej listwy, wyznaczającej połowę wysokości ściany.  Zmywając z siebie pot zmieszany z kurzem, czół jak wraca do niego siła i chęć powrotu na szyty.
- jutro znów wyruszę, zdobędę Tarnicę i wrócę Szerokim Wierchem – szeptał pod prysznicem.
         Zadowolony był z faktu, że choroba nie daje znaku o sobie, a w tych rejonach nie ma mitingów AA i można spotkać wielu czynnych alkoholików.  Paweł dzisiejszego ranka zagadał do dwóch jegomości, którzy spali w wiacie przystankowej.  Zbudowana w stylu „góralskim”, niska z półmrokiem w środku. Tam smakosze mocnych trunków ukrywali swoje twarze. Zmęczeni przeogromnie, wczorajszym dniem. Paweł wskazał na siebie i powiedział z przekąsem
- ja wczoraj nie piłem i pamiętam cały dzień i co w nim robiłem, a dziś będę wędrował do utraty tchu, aby nie napić się alkoholu.
         Niestety nic nie zrozumieli. Jeden z nich przypominał mu samego siebie sprzed kilku lat. Zarośnięty, nieumyty z kąśliwym językiem. Znający odpowiedz na wszystkie pytania. Brylujący w towarzystwie.  Z twarzą pociągłą, wklęsłymi policzkami, ubytkami w uzębieniu. Roznosił zapach potu i przetrawionego alkoholu. Paweł nadał mu ksywę „Profesor”
- no i co z tego, że nie piłeś wczoraj- stwierdził Profesor- ja wczorajszego dnia nie pamięta. A co przepraszam, ja mam pamiętać? – Wyciągnął wskazujący palec w kierunku Pawła – był dzień i go nie ma. Teraźniejszość się liczy? Ty łazisz po górach, jak wściekniemy pies i wczorajszy dzień pamiętasz, ale i tak go nie masz. Wczoraj nie ma, jest tylko dziś. Łudzisz się, iż na trzeźwo zmienisz świat. Ja go widzę kolorowo, choć kace ciężkie mam. Mnie nie nawracaj, bo swoje miejsce znam w szyku. Dziad pił, ojciec pił i ja będę pił. Mówisz, że szkoda życia. Każdy z nas ma jedno i jak je wykorzysta to jego sprawa, ja piję i nie żałuje tego.

- okłamujesz samego siebie. Twoim marzeniem jest dzień bez picia- powiedział Paweł też wyciągając palec wskazujący w kierunku Profesora
- oczywiście Ty lepiej wiesz. Zjadłeś wszystkie rozumy. Mniemam, że po terapii jesteś i z gadania AA korzystasz. Mądrale przebrzydłe. Pięknie mówicie, aż ściska w żołądku. Dla mnie to czcze gadanie. Farmazony i tyle. Po górach chodzisz, by trzeźwym być. Z tego pożytku nie, ma jak, i z picia.
Na ławce w samym roku siedział inny jegomość. Z podziwem patrzył na „Profesora”. Zbytnio nie rozumiał, co mówi, ale instynktownie czuł, że to ważne jest. Oczami wodził po rozmówcach.
         Jeszcze teraz pod prysznicem Pawła złość unosi, jak przypomni sobie poranną rozmowę.
- szkoda faceta- wyszeptał
         Wycierał się dokładnie systematyczne od głowy po końce palców. Ręcznik stawał się wilgotny. Lusterko zaparowane nie oddawało wyrazu twarzy Pawła. Dłonią przetarł szkło. Ślady palców na nim stworzył zarys. Pomyślał, iż to szczyt gór nieznanych.
-, po co ja rozmawiam z pijakami? W nich nic nie ma, dopóki nie przestaną pić. Nikt nie zmieni ich na siłę. Potrzebna jest wewnętrzna moc. Dostałem taką. Mam wolną wolę. Nią się kieruje. Potrzebuje gór tak jak Ci dwaj alkoholu. Więc czym się różnimy?

Władysław Pasikowski i jego Psy 3 to słąbe kino


               


 Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki – tyle można napisać o filmie Psy 3 Władysława Pasikowskiego. Po poprzednich odsłonach wychodziłem z kina, mając w głowie cytat z filmu. Obecnie mogę napisać „nie chce mi się z tobą gadać”

                Władysław Pasikowski to znakomity reżyser tylko popełnił jeden błąd, nie nakręcił filmu po swojemu, a chciał się ścigać z Patrykiem Vegą. Nie tędy droga panie Władku. Aby pokonać kino wideoklipów, trzeba wrócić do korzeni. Kręcić sceny, w których jest życie, a nie tylko dobra gra aktorska.

                Poprzednie części Psów są umiejscowione mocno w rzeczywistości. Psy 3 mało mają wspólnego Polską 2020 roku.

                Najgorsza scena rozgrywa się na końcu filmu. Szturm policji na emerytowanych UB jest żałosna. Do tej sceny mógł być wynajęty Patryk Vega. Wówczas młode pokolenie chętniej poszłoby na film.

                Cały spektakl kończy się śmiercią wszystkich bohaterów, wiec mam nadziej, że nie będzie części 4. Któż to wie?

Oficer i szpieg kolejny film Romana Polańskiego o niesłusznym oskarżeniu


                



 J`accuse po francusku znaczy, oskarżam. Tak nosi tytuł film w reżyserii Romana Polańskiego. Filmowiec opowiada nam historie francuskiego oficera oskarżanego o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Obroną niesłusznie oskarżonego żołnierza staje inny oficer Francuskiej armii. Główny bohater Alfred Dreyfus to żołnierz ambitny, pełen zapału, aby pełnić służbę dla swej ojczyzny. Ma jeden feler, jest Żydem. Broni go pułkownik Picquart. Pobudki, jakimi kieruje się oficer, można skrócić do jednego słowa, a może do dwóch honor i prawda.
                Przez cały seans miałem wrażenie, że opowiadana historia tak naprawdę odnosi się do mnie. Roman Polański w dramacie francuskiego żołnierza pokazał ofiary moich, oskarżeń Jak łatwo mi powiedzieć, o drugim człowieku coś złego. Czasy obecne wyróżniają się łatwością oceniania i oskarżania. Wielokrotnie tak bez przemyślenia w jednej chwili oceniam.
                Roman Polański jak w wielu swych filmach a na pewno w pierwszym wielkim dziele o tytule „Nóż w wodzie” i obecnym o polskim tytule „Oficer i szpieg” rysuje atmosferę permanentnej inwigilacji i emocjonalnego zagrożenia. Polański we wszystkich swoich filmach pokazuje nam postawę jednostki wobec systemu, wojny, czy splotu zdarzeń. Dreyfus ma swojego anioła, który staje w jego obronie, choć nie przejawia do niego sympatii.
                Warto iść, aby być oskarżonym, jednocześnie poczuć się jak bohater z dzieła Kafki.

Polecane

Recenzja spektaklu „Dowód na istnienie drugiego”

                                                                                               Zdjęcie TVP        Spektakl „Dowód na i...