Zaraz
po otworzeniu oczów, zrobieniu siku Paweł sprawdził, czy mleko zsiadło się ostatecznie.
Czyli musi być gęste jak masło, mieć konstytucje nadająca się do krojenia.
Wyszedł na balkon, rozejrzał się po niebie. Na nim ani jednej chmurki. Słońce
od wschodu zapowiada żar niemiłosierny.
-oto dziś raj utracony,
przychodzi na mój ból. Zjem mleko zsiadłe z młodymi ziemniakami okraszone
słoniną i posypane koperkiem- spojrzał na Kafkę wiernego psa- to nie dla psa
jedzenie. Choć znając Cię nie zdziwiłbym się, że połknąłbyś i zsiadłe mleko.
Wrócił do mieszkania. Zsiadłe mleko
włożył do lodówki. Wrócił do łazienki, aby twarz obmyć z nocnego snu. Od kilku
dni śni mu się picie wódki. Mocne chlanie na „mecie”. Spojrzał w lustro zrobiło
mu się niedobrze, nie na wspomnienie samego picia, ale kobiet, które odwiedzały
przybytek w starej dzielnicy robotniczej. „Metę” prowadził Tadek Wątroba, który
bezbłędnie recytował „Pana Tadeusza” Mickiewicza. Tym sposobem zarabiał na
kieliszek chleba. Mówił z pamięci jedną z ksiąg i dostawał zapłatę. Kiedyś Paweł
postanowi sprawdzić pamięć Tadka. W tym celu przyniósł arcydzieło Mickiewicza.
Jakie było jego zdziwienie? Tadek pomijając kilka niewielkich błędów recytował wszystko
znakomicie.
Mył twarz zimną wodą, która
najlepiej zmywa koszmar nocy. Spojrzał na szczoteczkę do zębów, uśmiechnął się
i wyszedł z łazienki.
- nie jestem czyścioch. Pamiętam czasy,
kiedy mycie ciała było świąteczną czynnością. Ale ten świat się zmienił. Raz w
tygodniu kąpiel w wodzie po myciu barci. Majtki też zmienione w odstępach siedmiodniowych.
Teraz kąpiele codzienne, prysznice z myciem dupy po każdym korzystaniu z klopa.
To zresztą nieważne. Dziś dzień gajny, jem rarytas dzieciństwa. Najsmaczniej
jadł oto danie polskiej swojskiej wsi wuj Jan. Nabierał kopiastą łyżkę
ziemniaków głęboko wkładał do ust, zabierał następnie zsiadłe mleko i robił najpiękniejszą
czynność, oblizywał łyżkę z każdej ze stron.
Mówił – idz, nie ma nic lepszego
na świcie od zsiadłego mleka z kartoflami i okrasą- śmiał się swym szelmowskim
uśmiechem.
Siadałem obok niego i jego
talerza, wraz z nim jadłem potrawę letnią. Niekiedy i zimą Babcia podawała ziemniaki
z mlekiem. Smak letni jest nie do zapomnienia. Muchy odganiane od talerza
potwierdzały o wyjątkowości potrawy.
Paweł siedział na balkonie i pił
poranną kawę. Tabletka od bólu głowy zaczynała działać.
-może ten gól głowy nie jest
spowodowany snami alkoholowymi? A jakimś guzem? Mam guza! Niedługo umrę. – Odruchowo
spojrzał w kierunku Kafki, leżący pies nie wiedział, o co chodzi. Paweł
automatycznie pomyślał, co będzie z jego pupilem, kiedy on pójdzie do świętego
Pietra grać w karty.
Paweł ostatnim czasy żył
wspomnieniami z dzieciństwa, letnich wojaży na wieś zabitą deskami, gdzie psy
dupami szczekały a wrony zawracały. Wstawał rano pił kawę na balkonie, patrzył
z wysokości czwartego pietra na ulice puste. Sytuacja z kwarantanną
przysparzała mu wiele kłopotów. Obieżyświat, lubiący podróżować. Teraz
zamknięty w swych ścianach, oczekujący przejścia pandemii, czuł się nie swój.
-mogłoby się skończyć to
cholerstwo – cedził słowa ze złością – Skończyłem czytać książki Harariego i
oto przyszło, o czym autor wspominał. Pozwalają wychodzi raz dziennie do
sklepu. Widzisz Kafka- spojrzał kolejny raz na psa- dzięki tobie mogę dodatkowo
wychodzić jeszcze 3 razy. Jak zachoruje to będzie kłopot? Wiesz nie mam pomysłu,
co wówczas z tobą uczynić. Kto się tobą zajmie?
Wiatr ochłodził kark Pawła. – Powinienem
mieć kogoś bliskiego. Przepiłem wszystkie przyjaźnie. Nie będę narzekał i pisał
czarne scenariusze- wstał od stolika i poszedł do kuchni, by popatrzeć na
stojące w lodówce zsiadłe mleko. Nachylony, opary o drzwi lodówki uśmiechnięty-
jak niewiele trzeba by zadowolony być. Wspomnienie dzieciństwa, beztroski.
Zaraz jednak przyszły
wspomnienia, które powinny iść w niepamięć. Po głowie Pawła biegały wspomnienie,
kiedy wyszedł rano na targ, aby zakupić mleko, na zsiadłe. Oczywiście nieszczęście
przychodzi ze spotkanym kolegą na placu targowym. Teraz dokładnie Paweł wie, że
to nie znajomy był winien jego pijaństwa, ale jego choroba. Wrócił wówczas po 3
dniach na ogromnym kacu alkoholowym i moralnym.
Odruchowo podszedł do
biblioteczki, odszukał książkę, która pomogła mu odnaleźć siebie. Na głos
przeczytał tytuł – Anonimowi Alkoholicy - pogładził grzbiet książki-Co ja bym
zrobił bez Wspólnoty AA?
Powietrze stawało się coraz
cięższe. Muchy pochowały się w swych schronach, cisza poranka w pełnym słońcu.
Wyjął z szafki na zlew siatkę z
ziemniakami. Zaczął obierać. Przybiegły wspomnienia. Kiedyś wraz z Babcią szedł
w pole zabierali z sobą motyki i koszyk. Kopali ziemniaki, dobrze ocierali z
ziemi i wrzucali do koszyka. Pole pachniało latem, stonka otrzepywana z liści
ziemniaczanych opadał na redlonke i tam była twardą stopą Babci
unicestwiana. Od wiosny do późnej
jesieni chodziła boso. Jej stopy były twarde jak kamień, a zwłaszcza pięty.
Skrobała często je nożem, w jakim celu Paweł nie pamiętał. W domu następowało
obieranie, polegało nie tylko na pozbyciu się tworzącej się skóry ziemniaka,
ale też określenia, kto je będzie spożywał. Część małych nieudanych bylin
trafiało na stół świń. Parowane w parowniku, zmieszane z ospą były przysmakiem
marketu mięsnego z chlewni. – Ach słonina! To był rarytas, gruba na dwa palce, rozpływająca
się w ustach, skwiercząca w rondlu pamiętającym II wojnę światową. Zapach
rozchodzący się po izbie, mieszał się z zapachem ziół wiszących na piecu
chlebowym, zwłaszcza mięta mocno rozchodziła się po kuchni - szeptał Paweł. Wyjął
słoninę z lodówki, na jej widok skrzywił usta, cienka jak skóra biednego
zwierzęcia, które zginęło, aby oto on zjadł potrawę przypominającą mu
dzieciństwo. Wielokrotnie Paweł zastanawiał się nad sensem przejścia na
wegetarianizm. Definitywnie jest przeciwnikiem polowań i łowienia ryb dla
przyjemności. Zabijanie, aby adrenalina podniosła ciśnienie krwi kompletnie
Pawła nie interesuje.
-i tak przy przygotowaniu prostej
potrawy można płynąc myślami po swoim życiu. Wspominać dzieciństwo, pijaństwo,
cieszyć się z poznania programu 12 Kroków i przygotowywać się na podjęcie
decyzji o zaprzestaniu jedzenia mięsa- snuł opowieść Paweł. Odkąd mieszka sam
lubi chodzić po mieszkaniu i mówić sam do siebie. Czy to objaw choroby
sierocej?