Pierwszy krok w programie 12 Kroków we Wspólnocie AA


 

„Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu – że nasze życie stało się niekierowane"

 

                Tak oto brzmi pierwszy Krok w 12-stopniowym programie zdrowienia we Wspólnocie AA. Krok składa się z dwóch członów; pierwszy mówi o bezsilności, a drugi o braku kontroli nad swoim życiem.

                Kiedy na terapii omawialiśmy temat bezsilności, aby go nam uzmysłowić, Terapeutki przytaczały opowiastkę o walce na ringu z mistrzem świata. Bezwarunkowo – pomimo wielu zabiegów typu odpowiedni trening, dieta, strój – nie ma szans na wygraną z bokserem zawodowym. Alkohol to ten bokser. Amator bokserski to alkoholik, który mimo kolejnych przegranych staje do ringu, aby dostać sromotne lanie. Alkoholik, pomimo przegranych, dalej chce siłować się z alkoholem i za każdym razem dostaje baty w postaci coraz większych konsekwencji, aż do sięgnięcia dna.

 Uznanie bezsilności nie przyszło mi łatwo. Trwało to kilka lat. Musiałem sięgnąć dna, czyli wrócić do picia i doprowadzić się do stanu, kiedy nie mogłem już przyjmować alkoholu, bo organizm odmawiał posłuszeństwa, a ja mimo tego dalej wlewałem w siebie kolejną butelkę. Wręcz płakałem, zdając sobie sprawę z mojego upodlenia i degeneracji. A jednak szedłem do sklepu i kupowałem kolejną setkę. Aby wreszcie dzięki synowi trafić na detoks. Tam w ciągu 10 dni lekarze postawili mnie na nogi i znów zacząłem składnie myśleć. Postanowiłem odbyć koleiny raz terapię. W pierwszej chwili zamierzałem udać się do ośrodka w Stalowej Woli, gdzie byłem poprzednim razem. Siadałem na korytarzu szpitalnym i walczyłem sam ze sobą. Czułem, że jeżeli wyjdę, to wrócę niechybnie do picia. To będzie mój koniec życia na tym świecie. Trwało to kilka dni. Aż wreszcie uznałem, że jestem bezsilny wobec alkoholu, ale nie bezradny. Jeszcze tego samego dnia zgłosiłem się na oddział leczenia z alkoholizmu w szpitalu w Morawicy. Poddałem się. Wódka jest potężniejsza od mojej woli, więc muszę unikać ringu.

                Czy możliwe jest bym ja, wiedzący wszystko lepiej, mógł nie kierować swoim życiem?

                Niestety, na terapii, a następnie podczas mitingów zrozumiałem, że całym moim pijackim życiem kierował alkohol. By nie być gołosłowny, opowiem o jednym dniu z mojego życia. Kiedy miałem pierwszą zmianę, wstawałem o piątej rano i wychodziłem z psem na spacer. Oczywiście moja głowa pękała w szwach, a język się stawał kołkiem. Bez śniadania szedłem do sklepu, gdzie kupowałem bułkę słodką, piwo i setkę wódki. Jechałem samochodem do pracy (czy w moim organizmie nie było promili?). Na parkingu przed zakładem wypijałem swój arsenał i „zaleczony” wchodziłem do pracy. Przez osiem godzin wykonywałem polecenia przełożonego, ale w głowie miałem jedną myśl: „kiedy znów się napiję?”. Trwałem w katuszach całą zmianę. Po zakończeniu pracy szybko wsiadałem do samochodu, by dojechać do domu i wyjść z psem. Oczywiście kierowałem się do najbliższego sklepu po kolejny zestaw. Później, powrót do domu, bezmyślne leżenie na kanapie, aż do czasu uczucia ssania w żołądku, który oznajmiał mi o potrzebie wypicia sety i piwa. Powtarzałem to wielokrotnie i dzień kończyłem w niepamięci.

                Zapytam ponownie: czy ja kierowałem swoim życiem? Odpowiedź może być jedna – nie. To alkohol wyznaczał mi okresy niepicia. Nie zważałem na mój stan i prowadziłem pojazdy mechaniczne, nie tylko samochód, ale również różne urządzenia w pracy. Czy ja tego chciałem? Nie. Czy nie zdawałem sobie sprawy z zagrożenia, jakie niosę?  Zdawałem. I pomimo tego piłem.

                Pierwszy krok to początek drogi. Drogi do lepszego życia.

 

Alkohol w Twoim życiu przestał być rozrywką, a stał się przymusem?

Masz wyrzuty sumienia po kolejnym ciągu alkoholowym?

Przyjdź, opowiemy, co zrobiliśmy, aby więcej się to nie powtórzyło.

Grupa Anonimowych Alkoholików spotyka się w każdą niedzielę w Wąchocku u Ojców cystersów w sali św. Stanisława Kostki o godzinie 16:00. Zapraszamy.

 


 

Zderzenie biedoty z bogaczami opisany w książce Adam Leszczyńskiego Ludowa historia Polski


            

 

    Oto na rynku wydawniczym pojawiła się polska wersja Ludowej Historia Stanów Zjednoczonych autorstwa Howarda Zinna. Adam Leszczyński w książce Ludowa historia Polski postanowił przestawić 1000-letnią historie Polski z perspektywy 90% społeczeństwa.

                Owe 90% to grupa społeczna, która jest wykorzystywana przez elity. Podobnie jak w książce o amerykańskiej historii polski autor przedstawia odmienną relację polski historii z perspektywy chłopów i robotników.

                Warto zapoznać się z publikacją. Autor przedstawia dzieje naszego kraju z perspektywy biedoty.  Elity pisały o sobie w superlatywach, a większość społeczeństwa nie miała możliwości przekazać następnym pokoleniom swojej narracji.  Dowiadujemy się, że w nizinach społecznych przez wiele wieków nie istniało poczucia przynależności narodowej. Chłop utożsamiał się, jako tubylca, który jest zniewolony przez pana i było mu to obojętne, jakiem językiem ów pan się posługiwał, jakie miał poglądy polityczne czy wyznanie. Zresztą kapłan również był ciemiężycielem. Aż do XIX wieku można powiedzieć, iż na terenach, które uważa się za Polskę, panowało niewolnictwo a w stosunku do ludności ukraińskiej, białoruskiej kolonializm.

                Trzeb jasno powiedzieć, iż zmiany na przestrzeni wieków w ulgach dla dolnych warstw społecznych wynikały jedynie ze strachu elit przed buntem, ale również z czystego zimnego rachunku, że ulgami osiągnie się większy zysk.

                Czy obecnie rządzący naszym krajem nie wykorzystują ten sposób w osiągnięciu celu, czyli zawładnięciem kraju? Oto pod pretekstem pomocy robotnikom i chłopom rozdają pieniądze, wręcz kupują sobie głosu, aby zostać przy władzy. Elity polityczne wykorzystują swoją władzę do przejmowania kolejnych fragmentów gospodarki, by czerpać zyski.

                Jeżeli nie nastąpi kolejny bunt proletariatu, to elity dalej będą wykorzystywać 90% społeczeństwa. Protest musi mieć nie tylko zasięg lokalny, ale ogólnoświatowy. Obecnie kilka procent społeczeństwa posiada większość dób świta. Nieunikniony jest konflikt. Rozsądek elity może złagodzić zderzenie biedoty z bogaczami.

 

20 rocznica istnienia Grupy AA Uwolnienie z Wąchocka

 


W sobotę 28.08.2021 w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Wąchocku, dzięki uprzejmości Burmistrza i Kierownika Ośrodka, grupa Anonimowych Alkoholików „Uwolnienie” zorganizowała w sali domu kultury uroczysty rocznicowy miting. Grupa istnieje od 20 lat. Spotyka się w klasztorze Cystersów w sali im. Św. Stanisława Kostki w każdą niedzielę o godzinie 16.00. Miting trwa około 2 godzin.

Wspólnota Anonimowych Alkoholików została założona w USA 10 czerwca 1935 r jest to symboliczna data narodzenia ruch. Wówczas Bob Smith skończył z piciem. Stało się to za sprawą Billi Wilsona twórcy Wspólnoty AA. Na całym świecie dzięki mitingom AA trzeźwiej miliony osób.

Miting AA to spotkanie cykliczne, na które przychodzą alkoholicy i dzielą się swoimi doświadczeniami z procesu trzeźwienia, są dwa rodzaje mitingów zamknięte (przeznaczone wyłącznie dla chorych) i otwarte, na które mogą przyjść osoby nie mający problemu alkoholowego. Częstymi gościmy na takich mitingach są bliscy chorego, terapeuci i psychologowie. Każdy miting ma swój temat dyskusji.

Tematem mitingu rocznicowego Grupy Uwolnienie z Wąchocka było zapytanie  „Wspólnota AA miejscem mojej przemiany?” Z uwagi na zasadę anonimowości nie mogę przytoczyć jakichkolwiek wypowiedzi. Pozwolę sobie jedynie na napisanie jakie ja mam spostrzeżenia dotyczące pytania. Wspólnota AA opiera się na programie 12 Kroków ( o szczegółach można zapoznać się na stronach AA). Każdy krok to sugestia jak żyć, aby przejść przemianę. Zauważam w sobie zmiany na plus jednak długa droga bym mógł powiedzieć, że odnowa nastąpiła.

Po dwugodzinnym mitingu odbyła się zabawa taneczna, oczywiście na trzeźwo. Ludzie skupieni w AA uczą się życia, w którym alkohol nie istnieje. Miło jest patrzeć jak prawie setka osób bawi się przy muzyce nie w oparach alkoholu, zachowując się kulturalnie.

            W naszym powiecie mitingi odbywają się w Starachowicach w parafii na Łazach każdy wtorek o godzinie 18.00 i niedziele  o godzinie 9.30, w parafii na południu miasta w czwartki o godzinie 17,00.  Trzeba nadmienić, że pomimo tego, iż mitingi odbywają się w salkach katechetycznych AA nie ma nic wspólnego z żadną religią. Swego czasu wolontariusze ze Wspólnoty chcieli wynająć sale od Urzędu Miasta, niestety magistrat nie ma wolnych lokali, choć alkoholicy nie są wybredni i przyjęli by sale w piwnicy, suterynie  czy strychu.Jeżeli masz dość koców gigantów, problemów rodzinnych związanych z twoim piciem, kolejnych długów zaciągniętych na zakup alkoholu. Żona, mąż grozi rozwodem, dzieci wstydzą się ojca, matki. Przyjdź opowiem co my z tym zrobiliśmy.

 

Zostawcie Starachowicki Pasternik

 


 

 

 

 

 Koniec sierpnia 2021 leje deszcz. Niebo w kamiennych barwach nachyla się nad Starachowicami. Mój Bóg pogniewał się na starachowiczan, grozi palcem Polakom. Dzieje się źle na ziemiach zamieszkiwanych przez naród polski. Wychodzi z pospólstwa zło. Politycy PiS brną do konfliktu z całym światem. Pozbawiają swoich rodaków kolejnych środków obrony demokracji. Coraz częściej w moich myślach pojawia się słowo dyktatura, totalitaryzm. Mały jak Hitler człowiek jest temu winien. Przywódca PiS idzie w zaparte w swoim szaleńczym politycznym tańcu ku zniszczeniu porządku prawnego tak z trudem budowanego przez ostatnie 30 lat. Kto wspiera jego działania? Ludzie o małych rozumkach, pragnący mieć władzę i posłuch. Dbający o swoje materialne zasoby, nie ma w nich nic z księdza Tischnera, profesora Bartoszewskiego, Mazowieckiego, Buzka, Kwaśniewskiego, Wałęsy, Geremka i innych twórców państwowości naszego kraju. Dużo jest z tyranów, populistów, karierowiczów.

                Deszcz pada, zebrana woda tworzy kałuże, które wolno spływają rynsztokiem. Smutne miasto pogrążane w ulewie. Ukochany przez ze mnie, zalew Pasternik odnawiają. Na czym to polega? Tną, wyrywają całą florę. Fauna sama wówczas się wyniesie, ryby wędkarze wyłowią i będziemy mieli piękny twór ludzki, który nie ma nic wspólnego z przyrodą, naturą. Pasternik powinien zostać pozostawiony sam sobie i z czasem przemianowany na zbiornik-rezerwat. Kto ma odwagę podjąć taką decyzję? Na pewno nie nasz Prezydent miasta. Marek Materek lubi kreować, a pozostawionej samej sobie natury nie można sterować, tworzyć. Park został pięknie zrewitalizowany i przystosowany do użytkowania i za to trzeba włodarzy miasta pochwalić i czyniłem to wielokrotnie. Pasternik jednako moim zdaniem powinien zostać pozostawiony sam sobie.

Park miejskim. Stefana Żeromskiego kwitnie kulturą. W każdy weekend w muszli koncertowej obecnie dumnie zwanej amfiteatrem odbywają się imprezy, dla każdego coś miłego. Dla mnie plusem jest organizowanie koncertów, pokazów filmów, czy zabaw dla dzieci bez alkoholu i tych wstrętnych bud z piwem.

Rozpoczął działalność Centrum Usług Społecznych, o założeniach Centrum pisałem w poprzednim felietonie. Chwała, za to włodarzą a w szczególności kierownikowi Opieki Społecznej. Krok w dobrym kierunku. Poprzednio pisałem górnolotnie, iż Starachowice powinny się stać miastem wzorowym w opiece nad seniorami. Opieka nad starszymi to silnik rozwoju miasta. W starzejącej Polsce miasta przyjazne emerytom będą magnesem, aby spędzić jesień życia w nich.  CUS idzie w tym kierunku.

Kochani starachowiczanie nie szczepią się. Wiedzą lepiej, co im jest niezbędne do pokonania COVID-19. Pierwszy niezbędnik to alkohol, a drugi to powiedzenie „nie, bo nie”. Na jesieni dowiemy się, kto ma racje szczepiący się, czy antyszczepionkowscy.

Kto pamięta, zespól Aya RL i twórcę tego zespołu Igora Czerniawskiego? Autora utworu „Skóra”? Mało jest takich osób. Wszyscy pamiętają, iż śpiewa tę piosenkę Paweł Kukiz polityk sprzedawczyk. Szkoda mi Pawła poznałem go w 1982, jak śpiewał na festiwalu w Jarocinie. Wówczas nakreślił kredo, jakie cechy  powiewnie posiadać polityk. Śpiewał o uczciwości, altruizmie, miłości. Wymienił wady polityków chciwość, autorytaryzm, kumoterstwo, łapówkarstwo. Obecnie jest nazywany „szmatą”. Sprzedał się, jako polityk ojcu całego zła Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Na granicy między Białorusią a Polską koczują Afgańczycy rząd utworzony w Polsce przez ultras katolików nie pozwala im przekroczyć naszej granicy. Na skrawku ziemi bez wody i jedzenia, bez dostępu do lekarza koczują biedni ludzie. Jakby w takim wypadku postąpił Chrystus. Władza boi się uciekinierów. Trzydzieści dwie osoby z doświadczeniem tragedii wojny są traktowani jak terroryści. Panie Kaczyński tam też jest kot. Wpuść pan, choć jego.  Przedstawiciele naszego narodu, którzy doświadczyli wielokrotnie traumy wojennej i otrzymywali wielokrotnie pomoc, sami nie chcą jej udzielać. Wstyd!!! Kilka miast zadeklarowało, chęć przyjęcia uchodźców. Na liście nie ma Starachowic. Prezydent miasta nie chce drażnić posła Krzysztofa Lipca i posłanki Agaty Wojtyszek. Moim zdaniem parlamentarzyści mają dyl z Markiem Materkiem. On uczestniczy z nimi w promocji ich działań, na rzecz miasta a oni załatwiają kolejne transze dofinansowań. W porównaniu z miastem bliźniącym, jakim jest Skarżysko- Kamienna nasz gród wygląda o wiele lepiej. Czy to zasługa wybitnie napisanym aplikacji? Nie! Fundusze docierają, jak zresztą ma to miejsce w całym kraju dzięki korupcji politycznej. Politycy PiS wspierają te regiony, które gwarantują powtórny wybór do sejmu. W całej tej kołomyi nie ma człowieka. Nie ma ludzi koczujących pod gołym niebem.

Ukazała się książka o starachowickim sporcie. Historia starachowickiego sportu Eugeniusza Majchrzaka jest warta polecenia. Autor w skrócie opisuje stuletnią działalność sportową na naszych terenach. Każdy z klubów istniejący w Wierzbniku, czy Starachowicach znalazł sobie miejsce na stronach książki. Publikacja dostępna jest w księgarni w Rynku.  

 


 

Polecane

Recenzja spektaklu „Dowód na istnienie drugiego”

                                                                                               Zdjęcie TVP        Spektakl „Dowód na i...