Niestety zachowałem się jak pani Dulska





        Wstałem rano jak co dzień i  rozpocząłem  go, od wyjścia z psem na spacer. Na klatce schodowej dopadł mnie zapach przetrawionego alkoholu.

                  och sąsiad mocno wczoraj pociągnął- pomyślałem
         Pies zbiegał wesoło na dół, a mnie przypomniały się czasy, kiedy co dzień ode mnie czuć było zapach alkoholu. Pies wybieg przed klatkę, mnie znów dopadły wspomnienia. Wróciłem pamięcią do dni kiedy piłem i nie umiałem przerwać. Dzień rozpoczynałem od wyjścia z psem i udania się do osiedlowego sklepu, aby zakupić pierwszą porcję alkoholu. Czyli setkę wódki i piwo. Po wypiciu tego zestawu mogłem przystąpić do życia. Najważniejsze w całym tym porannym rytuale było postanowienie, iż dziś się nie upiję. Przy ladzie sklepowej wyznaczałem sobie kiedy wypije kolejną setkę lub piwo, tak by się nie upić. Za każdym razem nie sprawdzały się moje postanowienia, oczywiście winni temu byli wszyscy tylko nie ja.
        Pies biegał za swoimi potrzebami, obwąchiwał koleje krzaki i drzewa poznając życie swoich psich sąsiadów, a ja  miałem w głowie myśl, który to z moich sąsiadów tak mocno popił. Przecież nie jest to w ich zwyczaju. To ja tej klatce przynosiłem smród  alkoholu, moczu i rzygowin.
        Zrobiliśmy z moim przyjacielem rundkę poranną. Wchodząc do klatki, usłyszałem pukanie do drzwi dobiegające z wnętrza piwnicy. Odruchowo chwyciłem za klamkę. Drzwi były oczywiście zamknięte.
                  niech mnie pan wypuści- dobiegł do mnie głos
-    dobrze tylko pójdę, po kluczę- odpowiedziałem
        Domyślałem się już przyczyny smrodu na klatce. Mieliśmy lokatora w piwnicy. Zdjąłem z haka klucze i skierowałem się w drogę powrotną. Przed drzwiami mieszkania zatrzymałem się i pomyślałem, że można zaopatrzyć Biedaka w jakieś jedzenie. Wróciłem do kuchni, z chlebaka wyjąłem parę kromek chleba, a z lodówki konserwowe rybną. Tak zaopatrzony otworzyłem drzwi do piwnicy. Moim oczom ukazał się mój sobowtór. Nocny lokator piwnicy wyglądał podobnie jak ja kilka lat temu. Stał przez de mną 50-letni mężczyzna z twarzą pooraną bruzdami i zmarszczkami. Ubranie było świecące od brudu i cuchnął niemiłosiernie. Zapachy z obór i innych tego typu pomieszczeń były wykwintnymi nutami zapachowymi. Odruchowo podałem dłoń, choć odraza była mocna.
                  Witam. Masz tu trochę chleba i konserwę
        Mówiłem, szybko  tak jakbym chciał się Go jak najszybciej pozbyć. Wstydziłem się jego widoku. Czułem, że to ja stoję w wejściu do piwnicy, skacowany, głody, brudny ze strachem w oczach. Wziął zawiniątko i włożył do foliowej torby.
                   Dziękuję.
        Tylko tyle powiedział. Wyszedł, a ja stałem przez dłuższą chwilę i zastanawiałem się gdzie, jest moje niesienie posłania. Zasady 12 Kroków. Nawet słowa nie powiedziałem, że tak blisko jestem jego doli, wystarczy, że wypije jeden kieliszek.  Jak łatwo mówić na mitingu o programie 12 Kroków i chwalić się swoim niepiciem. Stając, przed  chorym człowiekiem pokazałem, jak mało poznałem zasady 12 Kroków, jak długa droga przede mną do wytrzeźwienia. Wyrzucałem sobie w duchu, co powinienem zrobić. Zabrać Go do domu umyć, nakarmić, opowiedzieć o sposobach wyjścia z uzależnienia. Niestety zachowałem się jak pani Dulska.
           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane

Kioski Ruchu – wspomnienie

    Kiedyś można było je znaleźć co 500 metrów, dziś nie zobaczysz ani jednego kiosku Ruchu na mapie Starachowic . Zniknęły z krajobra...