Jestem alkoholikiem i mogę się napić alkoholu

        


 

         Choroba alkoholowa objawia się nieumiejętnością kontrolowania spożywania alkoholu. Alkoholik utracił możliwość kontroli ilości spożywanych trunków zawierających procenty. To pokrótce o chorobie.

                Nauka rozszerza się. Szuka nowych nieznanych miejsc, węszy, zachwyca się, zaskakuje sama siebie. Od kilku lat terapeuci, psychologowie, psychiatrzy dążą do znalezienia leku, terapii, która pomoże w chorobie pacjentowi. Na powierzchnię z ukrycia wyłania się terapia wymarzona dla uzależnionego, czyli nauka kontrolowanego picia. Każda choroba nieuleczalna i śmiertelna wymaga zmiany stylu życia, w każdym aspekcie. Podobnie jest z chorobą alkoholową. Naukowcy jednak próbują opracować metodę pozywającą spożywać alkohol i nie ponosić konsekwencji. Aby tak się stało, trzeba zachować umiar. Takowej terapii nie przechodziłem i dziękuję za to Bogu. Kiedyś usłyszałem wyrok – „nie może pan się napić do końca życia nawet kropli napoju wyskokowego, oczywiście jak pan chce żyć” Trwam w tym postanowieniu.

                Teraz trafiając na terapie, w prekursorskim programie otrzymam propozycje różnych form leczenia. Znając swoją osobę od podszewki, łącznie z włókniną schowaną za materiałem podszycia. Skorzystałbym z oferty ograniczenia picia. Z pomocą specjalisty piłbym na takich poziomie, który zezwoliłby mi egzystować w społeczeństwie.

                Moim skromnym zdaniem terapia ucząca kontroli picia jest męcząca i kosztowna. Czy warto walczyć? Życie w ciągłym odliczaniu, kiedy się napiję, ile mogę wypić. Życie podporządkowane pilnowaniu dawki, jaką mogę przyjąć w mieszaninie z alkoholem.

                Kim jestem – alkoholikiem, który nie pije od kilku lat. Wiem, co to głód alkoholowy, nawrót choroby, zapicie. Znam sposoby radzenia sobie z objawami chorobowymi, wykorzystuje je. Drobiazgowo wiem, co oznacza powrót do chlania. Droga w kierunku trzeźwości jest długa i wyboista, pełna zakrętów, ciemnych zaułków, ślepych dróg.

                Teraz zastanawiam się. Do czego potrzebuje alkoholu? Do degustacji potraw? Zabawy? Nocnych Polaków rozmów? Zaspokojenia pragnienia? Urozmaicenia seksu? Odwagi? Złagodzenia stresu?

                Odpowiedź jest jedna – alkoholu nie potrzebuję, nawet nie muszę go zstępować. Bo przecież bez alkoholu można smacznie zjeść. Tańczyć i śmiać się bez kieliszka lub kufla. Potrafię przegadać całą noc, popijając herbatę, kawę, sok i pamiętam, co artykułowałem i jak się rozmowa skończyła. W upalne dni mięta z miodem i cytryną robi swoje. Seks, och, jaki ja teraz ogier jestem. Bez alkoholu mogę ocenić sytuacje i adekwatnie zareagować. Stres to nieodłączny element życia, z którym się nie walczy. Życie to nie walka. Aby być tu i teraz nie potrzebuje alkoholu

                Za terapie uczącą kontrolowanego picia dziękuję. Pożyje bez alkoholu. Jak długo? To nie jest ważne, bo nie znam przyszłości. Dziś nie piję i jestem  szczęśliwy. 

                Obecnie wiem, iż mogę się napić, to moja wolna wola. Tylko po co? 

 


                

 

4 komentarze:

Polecane

Twarzą w twarz z wyzwaniami: Nowa droga Starachowic po wyborach

                  Wybory za nami, rozpoczęły się kłótnie o podział politycznego stołu. W Radzie Miasta jest wszystko jasne. W Powiecie b...