Anonimowi Alkoholicy w Starachowicach


       

 

 

     Pod poprzednimi wpisami w komentarzach czytelnicy zawarli przekonanie, iż alkoholizm to choroba na życzenie, że silna wola wystarczy do zaprzestania picia. To nie jest prawda, uzależnienie od alkoholu jest chorobą demokratyczną, jak każda inna choroba. Alkoholicy to nie tylko ludzie z marginesu społecznego. Około 95% alkoholików to osoby pracujące, mający rodziny, szanowane. Chorują na nią ludzie o różnym stanie posiadania, statusie społecznym itp. Społeczeństwo widzi ostatnie stadium choroby, czyli degradacje chorego. Alkoholizm nie charakteryzuje się brakiem silnej woli, ale uzależnianiem od substancji zawierających alkohol i utratę kontroli nad piciem. Alkoholicy posiadają silną wolę równie mocną, jak zdrowi ludzie. Każdy alkoholik chce pić jak „wszyscy”, ale tego nie potrafi, bo spożyciem napojów wyskokowych steruje choroba. Opowiadam o swojej drodze, aby natknąć chorych i ich bliskich. Warto spróbować życia na trzeźwo.  Ważnym czynnikiem jest szybkie rozpoznanie i podjęcie odpowiednich działań.       

     W dwóch poprzednich odcinkach pisałem o swoich sukcesach w powrocie do rodziny, społeczeństwa, ale nie wspomniałem o fundamencie, który pozwala mi mówić o sobie „trzeźwiejący alkoholik”.

            W latach trzydziestych ubiegłego wieku skończony alkoholik Billi W., wraz z drugim takim samym alkoholikiem Doktorem Bobem odkryli, że dzieląc się własnymi doświadczeniami w utrzymaniu trzeźwości, wspierają się i dzięki temu utrzymują abstynencje. Zaczęli, więc pomagać innym alkoholikom przebywającym w szpitalu psychiatrycznym.

            Swoje doświadczenia spisali w książce Anonimowych Alkoholików (AA). Zawarty w niej program zdrowienia nazwali Programem 12 Kroków. Ruch bardzo szybko się rozwijał i zdobywał rzesze zwolenników. Tytuł książki stał się nazwą Wspólnoty.

            Już na terapii miałem styczność ze Wspólnotą AA. Na wstępie sceptycznie podchodziłem do programu zdrowienia, jednak wraz z upływam czasu, zrozumiałem, że nikt tak mnie, nie zrozumie, jak drugi alkoholik. Tak, więc uczestniczę w spotkaniach, które nazywają się mitingami.

            Nie jest łatwo przełamać pierwsze lody i iść na miting, nie wiedząc, kogo się spotka. Pamiętając sugestie z terapii, że nie dam sobie rady sam z alkoholizmem, odważyłem się i udałem na miting do Klasztoru w Wąchocku, gdzie odbywa się spotkanie w niedziele o 16: 00 (liczyłem na to, że nie spotkam nikogo znajomego). Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem kilku kolegów, którzy od jakiegoś czasu już nie piją. Przyjęcie było bardzo miłe. Najważniejsze, że nikt nie zadawał zbędnych pytań. Na Mitingu podaje się tylko imię, nikt nie wymaga żadnych innych informacji, nie trzeba się wypowiadać. Zasiadłem wśród pozostałych alkoholików i słuchałem ich wypowiedzi. Patrzyłem baranim wzrokiem na ludzi, którzy tak jak ja borykali się z problemem uzależnienia. Uśmiechnięci, otwarci, opowiadający o życiu, które było radosne.  Wspominali też czasy, kiedy pili, wówczas czułem się, jakby opowiadali moją historię. Po prostu mieli takie same wspomnienia. W duchu mówiłem „nie jestem sam w chorobie”. Z czasem i ja zacząłem dzielić się swoimi doświadczeniami.

            Program 12 Kroków, który poznałem, stał się kredem mojego życia.  Życia w trzeźwości, w zgodzie z samym sobą. Bo przecież szkoda czasu na picie i leczenie kaca. Załatwianie zwolnienia z pracy, kłótnie domowe. Na wstyd po pijackich ekscesach.

            Oczywiście przełamałem się i uczestniczę w mitingach również w Starachowicach, jak i w innych miastach.

            W Starachowicach spotykamy się w Parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej (na Łazach) we wtorki o 18:00 i niedziele o 9:30. W Parafii pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy (na os. Południe) w czwartki o 17:00.

            Wspólnota AA nie jest związana z żadnym wyznaniem, to, że korzystamy z gościnności kościoła, wynika z faktu posiadania przez parafie pomieszczeń, które nam wynajmują za niewielkie pieniądze. Próby wynajęcia pomieszczeń od miasta spełzły na niczym.  Na spotkanie może przyjść każdy bez względu na wyznanie, poglądy polityczne, kolor skóry czy płeć. Jedyny warunek to chęć zaprzestania picia. Może nas odwiedzić osoba, której ktoś bliski cierpi na alkoholizm i posłuchać, jak można pomóc choremu człowiekowi.

 

Pamiętnik Dawida Rubinowicza

 


              

 

  Lubię odwiedzać antykwariaty. Chodzić wśród regałów z książki, brać w dłonie i przeglądać, wyczytywać ich historie. W księgarni, a tym bardziej podczas przeglądania stron internetowych z woluminami nie ma tej aury. W antykwariacie sprzedawane są książki z osobistą opowieścią. Noszą ślady czytania, można niekiedy odczytać z tych znaków, kto był wcześniejszym użytkownikiem. Czy to osoba dbająca o książkę, lubiąca robić notatki, czytająca podczas jedzenia itp.? Każda strona to opowieść. Możemy sami pozostawić po sobie ślad.

                Ostatni mój pobyt zakończył się zakupem skromnym, nierzucającej się w oczy książki Pamiętnik Dawida Rubinowicza i dodatku do niej Reszta jest, milczeniem.  W antykwariacie kupuje książki niepozorne, rzucone na dolną półkę. Z tą było podobnie. Nie żałuje. Watro, rozglądać się po półkach z książkami.

                Dawid Rubinowicz to żydowskie dziecko, które prowadzi pamiętni w latach 1939 do 1942. W prostych słowach ten dwunastolatek rozpoczyna opowiadanie, opisywanie okupacji hitlerowskiej. Pamiętnik nie ma polotu literackiego. Młody chłopiec w prostym języku opisuje swoje uczucia, sytuacje. Poznajemy jego losy. Trudy życia pod okupacją niemieckich wojsk. Dawid Rubinowicz opisuje w kilku zdaniach bez nienawiści i żalu. Dziwi się, czemu się tak dzieje. Jedna nacja dyskryminuje i wyniszcza inną tylko dlatego, że różnią się od siebie, poczynając od wyglądu po wierzenia.  Warto przeczytać opowieść chłopca, by lepiej zrozumieć, co to znaczy wojna. Drugą częścią książki jest analiza dziennikarzy, regionalistów, świadków tamtych wydarzeń, kim był Dawid Rubinowicz. W jakim środowisku żył. Jakie były relacje między mieszkańcami wsi i małej podkieleckiej miejscowości.

                Społeczeństwo polskie żyje od 76 lat we względnym spokojnym czasie. Zastawiam się, jakie nasze reakcje byłyby obecnie na okupacje, eksterminacji części społeczeństwa. Jest powiedzenie, podczas wojny nie ma wygranych. To prawda obecnie też wszyscy uczestnicy działań wojennych przegraliby moralnie. W wojnę nie ma moralności. Jest tylko chęć przeżycia za wszelka cenne i chęć zabicia za wszelką cenę.  

Program usług społecznych krok w dobrym kierunku

 

                 

                             Miejsce spotkań ludzi chorych na alkoholizm
 

 

 

Skwar leje się z nieba. Ocieplenie klimatu stało się faktem. Natura żąda zwrotu darów, które nam ofiarowała, a my je zaprzepaściliśmy, utracili, zniszczyli. W pędzie za większym posiadaniem zapomnieliśmy o wyczerpalności zasobów ziemskich.

                 W mieście rozstawiono kurtyny wodne, dla ochłody, wytchnienia. Mamy duże szczęście, że poprzedni włodarze nie zabetonowali nam miasta. Oczywiście nie zrobili tego z rozsądku, ale z braku środków. Obecny prezydent poszedł po rozum do głowy i zmienia miasto w zielony ogród. Jest wielu przeciwników kwietnych łąk, którzy chcą, żeby trawniki były często koszone. Przyczyna jest jedna: społeczeństwo przyzwyczaiło się, iż krajobraz ma być piękny na ludzką modłę na krój wyobrażeń społeczeństwa. Wszelkiego rodzaju niesymetryczności, wyblakłe kolory, przesuszenia traktowane są za ułomność. Piękno natury jest w jej nieprzewidywalności, rozwoju, w pierwsze chwili wyglądającej na nieład. W wysokich trawach, na trawnikach kwitnie życie, bez którego nas nie będzie. Pozwólmy przyrodzie wchodzić w nasze środowisko, to spowoduje ochronę nas samych.  

                Magistrat kończy jedne inwestycje, rozpoczyna następne. W tym poście nie będę się zajmował inwestycjami.

                Poza mieć, jest być i o tym będę pisał.

Powstał Program Usług Społecznych, który będzie poddany głosowaniu na najbliżej sesji rady miasta. Przed powstaniem programu została przeprowadzona analiza społeczeństwa naszego grodu.

Co z niego wynika?

Społeczeństwo starzeje się w bardzo szybkim tempie. Powód: jest nas coraz mniej, młodzi opuszczają gród, a ci, którzy pozostają, nie myślą o prokreacji. Problem starzenia dotyczy całego kraju, co za tym idzie, potrzebne są rozwiązania systemowe na szczeblu państwa, nieoparte na rozdawnictwie pieniędzy.  Żeby odwrócić ten trend, miasto bez pomocy zewnątrz nie poradzi sobie. W raporcie jako rozwiązanie proponuje się poszerzenie usług świadczonych seniorom. Moim zadnim miasto powinno stworzyć dogodne warunki dla firm świadczących usługi dla seniorów, typu domy seniora, domy opieki itp., Czemu nie pokusić się o stworzenie w Starachowicach warunków do rozwoju tego typu działalności biznesowej i przyciągnięcie w ten sposób seniorów z innych części kraju. Przełożyłoby się to również na utworzenie nowych miejsc pracy. Oto Starachowice stają się miastem przyjaznym seniorom i zarabiają na tym. Czy to niekusząca perspektywa? Z drugiej strony Starachowice przez rozwój budownictwa czynszowego i komunalnego powinny stać się miejscem przyjezdnym dla przybyszów z zagranicy. Mamy piękny przykład przybycia do Starachowic lekarzy zza wschodniej granicy. Uważam to za bardzo dobry kierunek.

Drugim problemem starachowiczan jest alkoholizm, który jest związany z pozostałymi problemami wymienionymi w raporcie. Przemoc domowa, bezrobocie, ubóstwo, bezdomność są połączone z alkoholizmem. Alkoholizm to choroba, która nie tylko dotyka chorego, ale całe otoczenie. Podstawowym zadaniem magistratu powinna być promocja trzeźwego stylu życia, w tym celu imprezy organizowane przez miasto muszą być pozbawione alkoholu i reklam piwa. Rada Miasta powinna się zastanowić nad zasadami przyznawania koncesji na sprzedaż alkoholu. Moim zdaniem powinno się drastycznie ograniczyć dostępność alkoholu. Wyznaczenie ram czasowych otwarcia punktów sprzedaży. Połączenia sił organizacji i wolontariatu z AA w celu promocji zdrowego stylu życia. Bardzo dobrym przykładem są imprezy organizowane w amfiteatrze miejskim. Koncerty, wstępy są organizowane bez bud piwnych, a uczestnicy dobrze się bawią. Czy to jest zamierzony ruch magistratu? Nie wiem. Mam nadzieje, iż tak. Promocja zdrowego stylu życia powinna nie tylko dotyczyć choroby alkoholowej, ale również innych chorób. Trzeba rozpocząć kampanie profilaktyczne. Z wiadomych względów, Magistrat sam w sobie nie poradzi sobie z takim programem, trzeba poszukać pieniędzy na zewnątrz w podobny sposób, jak poszukują pracownicy Urzędu Miasta na temat  inwestycji mieszkaniowych, drogowych itp.

W Programie Usług Społecznych jest poruszonych wiele tematów. Problemów dotyczących starachowiczan jest wiele. Dużo pracy jest przed Prezydentem i jego pracownikami. Warto zapoznać się z raportem, aby poznać stan naszego miasta.

Jednocześnie z publikacją Programu Usług Społecznych rozpoczęła działania poradnia dla dzieci z problemami psychologicznymi – to znakomita wiadomość. Polska to kraj gdzie psychiatra i psychologia dziecięca praktycznie nie istnieją. Młodzi mieszkańcy Starachowic nie będą pozostawieni samym sobie.

Na krajowy ring polityczny powraca Donald Tusk. Do najbliższych wyborów będziemy światkami starcia tytanów. Jarosław Kaczyński kilkukrotnie był pokonany przez Donalda Tuska w wyborach. Teraz po kilku zwycięstwach Prezesa PiS, Prezes PO chce odwrócić ten trend. Moim zdaniem przegrany będzie musiał zrezygnować z polityki. Aby ta wojna tytanów miała zbawienny wpływ na polską gospodarkę i demokracje.

W klubie piłkarskim Star spore zmiany, poczynając od prezesa, którym został Mirosław Świrta, a kończąc na trenerze, którym został Tadeusz Krawiec. Ewidentnie prezydent Starachowic Marek Materek wraz z posłem Krzysztofem Lipcem podjęli wyzwanie i chcą, podnieś poziom piłki kopanej w Starachowicach. Mam nadzieje, że fundusze na działalność klubu będą pochodzić od prywatnych fundatorów. Pieniądze z budżetu miejskiego nie powinny trafiać do kasy klubu, który jest półzawodowy. Miasto powinno dofinansowywać sport młodzieżowy i dyscypliny mało popularne.

Czas zakończyć spacer po mieście, które rozkwita. Za miesiąc znów przejdę się po ulicach, ścieżkach miasta osadzonego w dolinie Kamiennej. 

 

 

 

Miodowy miesiąc u alkoholika

 


         

 

   Znam sposób na zaśmiecone trawniki pustymi butelkami po alkoholu, to tytuł poprzedniego mojego postu. Otrzymałem sporo zapytań, jaki to sposób, bo czytelnicy nie znaleźli wyjaśnienia w tekście.  Chciałem zwrócić uwagę na przyczynę bałaganiarstwa. To alkoholizm, choroba nieuleczalna i śmiertelna jest podłożem sterty butelek wyrzucanych w trawę, pod drzewa itp., Czyli powinniśmy zacząć na szeroką skalę prowadzić profilaktykę antyalkoholową.

Od zawsze polskie władze promowały spożywanie alkoholu. Łatwość zakupu trunków wyskokowych, zgoda na reklamowanie piwa, umożliwienie prowadzania kampanii promocyjnych – to konkretne przykłady, które świadczą o intencjach władz. Oto nasze małe miasto ma jedyną aptekę, w której przez 24 godziny można kupić leki. Sklepów nocnych  z alkoholem jest na pewno ponad dziesięć. W ościennych miastach nawet jeden czynnej apteki nie ma. Łatwiej kupić tanie wino niż pieluchy dla dziecka lub mleko.

Sposobem na zmianę naszych nawyków jest promocja trzeźwego stylu życia i to jest powód moich postów na temat alkoholizmu. Choroby, która mnie dotknęła. Piszę o sobie, bo nie jestem profesjonalistą i w ten sposób łatwiej mi przybliżyć temat uzależnienia od alkoholu.

Pierwsze dni po terapii to pasmo sukcesów. Nie zdawałem sobie sprawy, jak szybko można odzyskiwać wiarygodność u bliskich, znajomych. Tylko byli koledzy spod sklepu patrzyli na mnie podejrzliwie. Bo przecież „jak można żyć bez alkoholu”. Bez codziennych odwiedzin sobie tylko znanych miejsc, gdzie spotykają się koledzy od kieliszka.

            Ten krótki czas nazywany jest w chorobie alkoholowej „miodowym miesiącem”. W moim życiu następowały zmiany, na które nie miałem wpływu, utrzymywałem tylko abstynencję. W rodzinie stałem się wiarygodny, sumienny i otwarty. Uśmiech dzieci widzących ojca bez zbędnych promili jest bezcenny. Sąsiedzi chętnie rozmawiają przed blokiem, bo widzą, że można ze mną spokojnie porozmawiać, wymienić poglądy.

            „Miodowy miesiąc” się kończy i choroba alkoholowa zaczyna dawać o sobie znać. Wykorzystuje niepowodzenia i problemy, które dotykają chorego. Moim głównym problemem w pierwszych etapach abstynencji było nauczenie się życia bez alkoholu. Chodzi mi o takie prozaiczne sprawy jak oglądanie meczu w TV, czy wyjście do znajomych, prace w garażu. Przy wielu czynnościach towarzyszył mi alkohol, automatycznie organizm przy ich wykonywaniu domagał się np. piwa. Musiałem nauczyć się być cierpliwym.

            Tak rozpocząłem okres życia, który nazywa się „trzeźwiejący alkoholik”.

            Fundamentem „trzeźwiejącego alkoholika” jest abstynencja, która daje gwarancję życia porównywalnego do życia zdrowych osób. Kiedy piłem, to wszyscy, którzy mieli ze mną styczność, wiedzieli, że mam problem z alkoholem, teraz wielu nie zdaje sobie sprawy, że jestem chory na alkoholizm. Oczywiście, nic za darmo, muszę przestrzegać reguł, które pomagają mi żyć bez alkoholu.

            Można wszystkie je skrócić do jednego zalecenia – unikaj alkoholu pod każdą postacią, unikaj miejsc i sytuacji, w których jest podawany alkohol. Wytyczne wydawały się dość łatwe do realizacji, z czasem jednak okazało się w wielu wypadkach dość uciążliwe i mało zrozumiałe dla otoczenia. No, bo jak odmówić Bratu, kiedy zaprasza na swoje imieniny, jak nie iść na imprezę wydziałową? Więc nie łatwo jest odmówić. Miałem to szczęście, że okres „miodowego miesiąca” zaoferował mi tyle zmian na dobre, że bałem się powrotu do picia.

            W ostatnim okresie picia mój dzień dzielił się na sen, pracę i picie. Spożywanie alkoholu towarzyszyło mi od pobudki aż do zaśnięcia. Kiedy wróciłem z leczenia, okazało się, że mam ogromnie dużo czasu, który muszę wypełnić. Na terapii przygotowywano mnie do tego. W pierwszym odruch chciałem, jak najwięcej pracować, aby odrobić stracone pieniądze. Jednak życie wyłącznie pracą na dłuższą metę nie jest możliwe. Powoli zacząłem wdrażać się w życie rodzinne, które nie interesowało mnie przez lata. I to był drugi filar mojego trzeźwienia. Trzecim filarem był powrót do moich zainteresowań i pasji z czasów, kiedy byłem młodym człowiekiem. Pierwszy urlop po zaprzestaniu picia spędziłem w Bieszczadach, moich ukochanych górach, które odwiedziłem po 25 latach. Do dziś dostaję gęsiej skórki na wspomnienie pierwszego wejścia na Połoninę Caryńską. Jak dziecko płakałem z radości i upajałem się widokiem bezkresu.

            Łatwo jest pisać o życiu trzeźwego alkoholika, żyć jest o wiele trudniej, ale uwierzcie – warto.

            Następny wpis będzie 1.08.2021 

 


 

Polecane

Recenzja spektaklu „Dowód na istnienie drugiego”

                                                                                               Zdjęcie TVP        Spektakl „Dowód na i...