Od
kilku miesięcy podróżuje codziennie pomiędzy dwoma miastami. Oto ze Starachowic
rano wyruszam do Skarżyska Kamiennego, gdzie pracuje. Miasta bliźniacze, choć
ostatnim czasy Starachowice stają się bardziej przyjazne mieszkańcom. Nauczyłem
się chodzić piechotą na dworzec kolejowy, samochód stoi cały tydzień pod
blokiem, a ja spokojnym krokiem przemierzając rodzinne miasto, kieruje się na
dworzec. Latem, kiedy słońce grzało lewy policzek, w parku miejskim zaczął się
gwar, prace rewalidacyjne ruszyły, teraz mamy zimę, powiedzmy zimę. Owa pora
roku zanikła w tej strefie klimatycznej. Park prawie ukończony pięknieje
miasto, a mnie milej idzie się na przystanek. Od jakiegoś czasu rozmawiam ze współtowarzyszami podróży. Oto ja „chłopski filozof” zadaje pytanie i chłonę
odpowiedzi.
Pogoda
obecnie jest zgniła, rozkłada się ściółka, chmury zgniliznę kolorów roznoszą,
słońce chowa się za zasłoną niepamięci. Krocząc tak w kierunku Starachowic
Zachodnich, nakręcam się obecną sytuacją polityczna w kraju. Doczekałem powrotu
komuny. „Komuny” mentalnej niedosłownej. Obecnie rządzą kolejni nawiedzeni, co
lepiej wiedzą. Przez kraj przetacza się fala nienawiści. Najgorsze jest to, iż
i ja wpadam w ten korkociąg.
Nie
o tym. Odkrywam, iż każde przejście przez miejski park ma swoją wyjątkowość.
Kiedy jeszcze lato było w rozkwicie, wchodząc do parku obok budynku po Cepelii,
witał mnie mały szary ptak, unosił swój dziób i oznajmiał okolicy o moim
nadejściu. Kiedy pomyślałem, że zrobię mu zdjęcie, uciekał w większy gąszcz.
Rozpoznawał moje intencje. Chciałem jego podobiznę porównać z ptaki z atlasu.
Poznałbym jego nazwę. Zrezygnowałem. Nadałem mu imię. Sygnalista. Witał mnie do
jesieni. Bez pożegnania opuścił park. Sygnalista wyróżniła się swoją szarościom
i pięknym głosem, śpiew rozchodził się wśród konarów drzew. Obecnie cisza wita
mnie u progu parku. Wiewiórka, a może wiewiórki? Przebiegają pomiędzy alejkami w poszukiwaniu
pokarmu. Zacząłem przynosić orzechy laskowe, rzucam w jednym wybranym miejscu.
Na drugi dzień jest pusto, mam nadzieje, iż wiewiórki z nich robią zapasy.
Na
peronie stoję sam, pod wiatą siedzi młody chłopak z dziewczyną. Widzę ich
pierwszy raz. Może będą jeździć codziennie, znaleźli prace w Skarżysku. Gdybam
sobie i nie zauważyłem przyjścia księdza.
- szczęść Boże- wyciągnął w moim
kierunku dłoń
- szczęść Boże – podałem i mocno uścisnąłem
dłoń Księdza
- do pracy?
- tak. Trzeba zarobić na chleb
powszedni.
- i tylko na to?
- no nie – odpowiedziałem.
Poszukiwałem, jaki przykład przytoczyć w kontekście zarabiania pieniędzy – na
miłość trzeb również zarobić.
- o tym nie słyszałem, iż miłość
można kupić. Mam nadziej, że nie uważasz, że seks to miłość.
- pociąg podjeżdża. Wsiądziemy i
pogadajmy o miłości.
Szynobus powoli podjeżdżał pod peron. Udało się nam stanąć naprzeciw wejścia. Młodzi
wbiegli przed nami do wagonu. Usiedli blisko siebie. Istnieli tylko oni.
Byliśmy tłem.
-siadamy tu? – Zapytał Ksiądz
- ok.
Popatrzyliśmy
przez okno. Obaj szukaliśmy znanych widoków, aby utwierdzić się w przekonaniu,
iż jedziemy w dobrym kierunku.
- reprezentujesz nurt religijny,
który ma mało wspólnego z miłością. Dla was najważniejsze jest miłosierdzie,
przebaczenie. Oczywiście, jako religia też chcecie kierować ludzkimi. Miłość to
danie wolności.
- Bóg dał człowiekowi wolną wolę
z miłości
- zaraz potem wyznaczył granice
tej wolności i do tego określił kare za jej przekroczenie. A może to ludzie
określili granice?
- Ewangelia daje wskazówki jak
żyć, przestawia definicje miłości.
- ja tam się nie znam, chłop
jestem, robotnik, szkół, nie kończyłem. Dasz mi kolejny wykład, z którego mało,
co zrozumiem. Bóg nie jest tylko dla myślicieli. Moja Babcia była niepiśmienna
i dokładnie wiedziała, co to jest miłość. Uczucie, które zobowiązuje. W nim
zawarty jest sens życia. Nie mówię o miłości zaborczej, nakazującej,
zakazującej, agresywnej. To jest emocjonalna burza, a nie uczuciowa. Mówię o uczuciu dającym wolność w
imię miłości. Bo wolność idzie w parze z miłością. Miłość to nie kształtowanie
ukochanej według własnego widzimisię.
Wszystkie religie świata miłość sprowadzają do heroizmu.
Zapadło
milczenie. Pociąg minął Wąchock. Smutne niebo milczało, oczekując, na wypowiedz
młodego Księdza.
- Miłość, czas i śmierci –
kontynuowałem – to trzy elementy życia. Wszystkie religie z tego korzystają,
wykorzystują do stworzenia historii, opowieści, aby zjednoczyć ludzi wokół
planu, który ma jeden cel miedź władze nad społeczeństwem.
- we wszystkim doszukujesz się
spisku – powiedział ksiądz – naprawdę uważasz, iż religia jest tylko po to, by
zniewolić lud. Biblia to księga spisywana przez wieki. Zawiera opis relacji
ludzi z Bogiem. W niej jest, odpowiedz na każde pytanie. Widzisz, Bóg poświęcił
swój czas, by ponieść śmierć i tym wyrazić swoją miłość do ludzi. O tym piszą
Ewangeliści, miłości, czasie i śmierci. Jeżeli chodzi o śmierć – poprawił się
na swoim siedzeniu – to ona jest niezbędna, abyśmy żyli we względnym spokoju.
Śmierć jest klamrą spinającą nasze istnienie. Uwalnia nas z ciała, zaczynamy
żyć dla Boga obok Boga.
Pusty,
prawie pusty pociąg nas dwóch i młoda dziewczyna jadąca do szkoły w Skarżysku-Kamiennej, obowiązkowe maseczki założone, choć nie zgodnie z zasadami, zwisają
na brodzie, łatwiej tak rozmawiać. Pandemia mocno daje się we znaki. W Polsce
umiera obecnie tyle ludzi miesięcznie jak w czasie II Wojnie Światowej. Gadam o
miłości z Księdzem, a żyjemy w tak trudnym czasie. Przecież powinnyśmy
rozmawiać w tematyce COVID-19, snuć plany działania w walce z chorobą. Jednak
mam przekonanie, że miłość jest najważniejsza w naszym życiu. W ramach
czasowych to ona nadaje sens życiu. Śmierć przenosi nas w zaświaty. Czy tam
jest miłość?
Milczeliśmy.
Obaj mieliśmy zdanie i jego nie zmieniamy. Konduktor nie podchodził do nas,
wiedział, iż mamy kupione bilety. Dziewczyna ma nałożone słuchawki. Ciekawe,
czego słucha, muzyki, e-booka?
- jestem prostym człowiekiem – zabiłem
milczenie, które rozchodziło się po wagonie. Wyobraziłem sobie muchę, która
przeszkadza naszej rozmowie. Taka mucha jak u Kisielewskiego. – Moja wiedza
jest znikoma. Zadaję sobie jednak pytania i szukając odpowiedzi, nie rozgrzebuje
ksiąg. Siadam na balkonie lub w swoim ulubionym fotelu i rozmyślam. Mam już tak
od dziecka. Z czasem poznaje odpowiedź na zadane pytanie, wielokrotnie wynik
jest druzgocące dla moich przemyśleń. Proszę powiedzieć, czy tak można?
- Można? – Poprawił się. Siadł
wyprostowany. Przyglądałem się jego twarzy, ogolonej, wykreowanej na mój gust
zbyt mocno, pachniał miłym owocowym zapachem, dłonie niespracowane, pewnie miłe
w dotyku, sutanna zakrywała wygląd jego sylwetki – każdy z nas powinien mieć
ochotę na przemyślenie, stąd wywodzi się nasza moralność, którą
usystematyzowała Biblia.
- moje przemyślenia zdarzają się
idiotyczne, przyznaje się do błędu, jednocześnie nie umiem przyjmować
bezkrytycznie definicji. Zawsze staram się je, powiedzmy przetrawić przez swój
umysł.
- Miłość, czas i śmierć –
poprawił przerzedzone blond włosy – to nie tylko tematy zaprzątające filozofów,
a temat przywołany przez człowieka pierwotnego. Każdy ma prawo do swojej
definicji.
Znów
zaczęliśmy milczeć. Tak dotrwaliśmy do końca podróży. Rozmowa zakończona bez konkluzji.